Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Niestety.. Kubuś Parchatek przegrał. Postawiliśmy wszystko na szanse pomocy i niestety przegraliśmy. Jego stan był na tyle ciężki że po podaniu leków premedykujących przed operacją lekarze zdecydowali o eutanazji.
Sama amputacja ogona i łapki nie stanowiła największego problemu. Najgorsze było to że Parchatek był na tyle wycieńczony że jego młodziutki organizm nie miał szans podołać narkozie? a bez zabiegu nie mogliśmy go dłużej utrzymywać przy życiu bo by cierpiał i rozwinęłaby się posocznica.
Dziękujemy wszystkiem którzy byli za Kubusiem Parchatkiem oraz za wsparcie we wszystkich komentarzach i wiadomościach wysłanych do nas od momentu umieszczenia postu. Dziękujemy również za 7 deklaracji domu ? Dzięki Wam wiedzieliśmy że Parchatek ma dla kogo walczyć i dostawaliście nam siły.
Dziękujemy również za wsparcie finansowe. Zebrane pieniążki pozwolą w całości opłacić wykonane u Parchatka czynności lekarsko-weterynaryjne, a pozostała cześć zostanie zwrócona darczyńcom lub przekazana dla przyszłych podopiecznych. Prosimy osoby wysyłające przelewy bezpośrednio na konto o informacje czy mamy pieniążki zwrócić czy pozostawić dla naszych przyszłych podopiecznych
Niestety za późno do nas dotarł, na szczęście nie umierał sam pod krzakiem tylko w otoczeniu ludzi którzy obdarzyli go krótką ale intensywną miłością.
My sami PRZEPRASZAMY że tym razem nie byliśmy w stanie uratować maluszka ?
Jeszcze raz dziękujemy WSZYSTKIM!
A Ty Parchatku kochany.. do zobaczenia w innym, lepszym świecie ? ❤️❤️❤️
Koci płacz już powoli staje się dla nas codziennością. Larwy much, martwica dłoni, martwica ogona, gnijące żywcem, umierające zwierzę.. to zobaczyliśmy jak dostarczono do nas Parchatka.
Bardzo brzydko pachniał, nie mógł utrzymać się ja nogach. Oddychał już powoli, temperatura ciała była niemierzalna. Muchy zjadały mu podstawę ogona.. Gnił żywcem.
Nie wiemy tak naprawdę co się stało i nie chcemy nawet myśleć, że było to czyjeś celowe działanie. Lekarze mówią, że kociak mógł wsadzić gdzieś łapkę i nie mogąc jej uwolnić tak ucierpiała. Ale ogon? Jak to się stało, że są dwa ogniska martwicze? Tego nie wiemy i pewnie nigdy się nie dowiemy.
Serce pęka na myśl o tym jakich cierpień doświadczył ten kociak zanim do nas trafił. Ile bólu musiał znieść zanim zaczęły działać środki przeciwbólowe. Dlaczego takie cierpienia spotkały tego niewinnego kociaka i co tak zmasakrowany kotek robił w centrum miasta w środku dnia? Skąd się tam znalazł? Czyżby uwolnił się i przeczołgał do ludzi? Odpowiedz zna tylko on.
Pierwszego dnia kociak miał małe szanse na przeżycie. Trafił do lecznicy we wstrząsie, wychłodzony, bez kontaktu z otoczeniem.. szybka interwencja lekarzy odpowiednio dobrane leczenie, resuscytacja, dogrzewanie, kroplówka i szczypta CUDU! Parchatek przeżył noc która była decydująca! Więc i my walczymy dalej i prosimy o Państwa pomoc bez której nie damy rady..
Kociak musi mieć amputowaną lewą przednią łapę oraz ogon który w tej chwili boli przy każdej manipulacji i utrudnia oddawanie potrzeb fizjologicznych. Ponadto przez cały okres pobytu w lecznicy będzie otrzymywał odpowiednie lekarstwa i preparaty wspomagające. Kociak wymaga tez codziennej toalety ran oraz kąpieli leczniczych. Dużo pracy przed nami i przed nim, ale Parchatek tak bardzo chce żyć... Bardzo prosimy o pomoc.
Loading...