Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Spieszę z wieściami od Pierniczka. Maluszek czuje się już dobrze i rozgląda się za nowym domem. Jest wspaniałym mruczkiem i każdego dnia pokazuje nam, że warto było walczyć o jego życie.
Z całego serca dziękujemy za udzielone wsparcie, Dzięki któremu mogliśmy go uratować. Teraz rozglądamy się za nowym domem, w którym Pierniczek będzie czuł czym jest miłość, szacunek i szczęście. Jest zaszczepiony, odrobaczony i jedyne czego mu brakuje to kochająca rodzina.
Zobaczcie sami jak wypiękniał, to ogromnie wzruszające i niesamowicie piękne. Wierzę, że ten splot okoliczności, który sprawił, że na siebie trafiliśmy uratował mu życie. Teraz będzie już tylko lepiej. Jeszcze raz z całego serducha dziękujemy.
Ziąb, głód, pełno samochodów, a w samym środku malutki, ciężko chory, ZAGŁODZONY kociak. Czy on na to zasłużył? Na cierpienie, jakie mu zgotowano? Spójrz tylko na niego i powiedz mu, że nie zasługuje, by żyć. Powiedz, że jedyne na co zasłużył to śmierć w przydrożnym rowie. On już usłyszał ten wyrok...
Zacznę od początku. Chcieliśmy tylko zatankować. TYLKO. Jednak gdy przyszło do zapłaty zauważyliśmy, że na betonie siedzi on. Już wszystko mu było jedno. Trząsł się z zimna i strachu, bo to stacja przy głównej, bardzo ruchliwej drodze. Tir za tirem, auto za autem i w tym wszystkim on. Ledwo zdążyłam przy nim przystanąć, gdy reeztką sił spróbował usiąść mi na bucie. To tylko but, a dla niego to był skrawek czegoś cieplejszego niż beton.
Nie mogliśmy zareagować jak wszyscy, odejść i udać, że to się nie wydarzyło. Wsiąść do auta i pojechać do ciepłego domu myśląc sobie "ot, kolejny kot, da sobie radę". Nie, on nie dałby sobie rady. Jeśli nie zginąłby jakimś cudem pod kołami, odszedłby przez choroby...
Ja Wam powiem jak to zapewne było. Jest już okres przedświąteczny, dla jednych radosny, dla drugich mniej. Już się święta planuje, goście przyjadą i jak to tak? Śmierdzący biegunką i ropą kot ma się kręcić pod nogami? Resztę sobie dopowiedzcie sami.
Rozsądek mówił zostaw. Niemamy kasy na leczenie ciężko chorego kota, ale serce krzyczało "on tu umrze". Na to nie mogliśmy pozwolić.
Dostał na imię Pierniczek. Jest malutki, bardzo wychudzony, choć brzuszek ma wielki jak balon. Ma kilka miesięcy, a jest mniejszy niż 3,5 miesięczne koty pod naszą opieką (które też chorowały, a jednak są więsze od starszeo kolegi...). Jest skrajnie odwodniony, skrajnie zarobaczony. Ma zaawansowany koci katar. Po pierwszej kroplówce, gdy nabrał delikatnie sił rzucił się na jedzenie tra, że aż krztusił się jedząc. Choć dostał maleńką porcję, po chwili wszystko zwymiotował.
Przed nim walka o ŻYCIE. Ciężka walka, bo jest w strasznym stanie. Wierzę jednak, że mu się uda, to młody kot, ma wielkie szanse na wyleczenie. Dostał całą armię leków, w tym atybiotyk i koszmarnie drogi virbagen, krople do oczu, leki na odporność, na poprawę funkcjonowania układu pokarmowego, inhalacje. Czeka nas powolna i mozolna walka z robakami, bo nie możemy tak wycieńczonemu kotu podać silnych środków przeciwpasożytniczych.
Jesteśmy załamani. Nie wiem jak sobie damy z tytm radę. Pozostaje nam prosić Was, ludzi dobrej woli, byście pomogli naprawić to, co tak okrutnie zniszczył inny człowiek. Błagam, dajmy Piernisiowi nadzieję i nowe życie!
Loading...