Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Od tygodnia ratujemy psa w ciężkim stanie. Wyrzucony pod Pułtuskiem w lesie, nie mógł liczyć ani na pomoc policji, ani gminy. Przejeżdżały setki aut. Nikt się nie zatrzymał z wyjątkiem jednej rodziny, która o stanie psa zaalarmowała organizację. Ruszyliśmy na pomoc, ale stan psa jest bardzo ciężki: jest silnie wychudzony, w fatalnym stanie psychicznym. Samodzielnie nie je, nie pije, nie oddaje moczu i kału. Ściągnęliśmy z niego aż kilkaset kleszczy, wypiły z niego prawie całą krew.
Widok konającego psa w rowie powinien zatrzymać wielu z nas, a jednak nie zatrzymał. Powinien uruchomić do pomocy służby policji i gminy – ale nie uruchomił. Właściwie pies został sam. Bez pomocy w ciężkim stanie. Kiedy otrzymaliśmy informację od Fundacji “Złap Dom” z Warszawy, nie zastanawialiśmy się długo; ruszyliśmy Mu na pomoc od razu.
Zastaliśmy go w rowie. Duży psiak, samiec – wyrzucony zapewne kilka dni wcześniej. Jest cały w kleszczach – miał ich na sobie kilkaset. Zwierzę nie chodzi, jest apatyczne, nie ma chęci życia.
Zabieramy go do auta. Wieziemy do przychodni weterynaryjnej. Badania wykluczają złamania kończyn, nowotwory. Krwotok wewnętrzny. Psiak nie pobiera sam pokarmu, wody. Odwraca głowę na kontakt z człowiekiem. Płyny podajemy więc dożylnie, jedzenie na siłę wkładamy do paszczy.
Po dwóch dniach nic się nie zmieniło. Jego stan psychiczny jest nadal zły. Podajemy wodę “dopaszczowo” w strzykawkach, ale psiak od kilku dni nie oddaje moczu. Bardzo nas to martwi.
Ponownie jedziemy do kliniki weterynaryjnej. Zostaje założony cewnik, w końcu pęcherz zostaje opróżniony aż z 3 litrów moczu.
Za kilka dni ponownie musimy być ze "Starkiem" (bo tak otrzymał na imię) u lekarza weterynarii, tym razem neurologa. Konsultacja ta jest potrzebna, ponieważ musimy ustalić przyczynę zachowania psa. Z badań krwi nie wynika, aby kleszcze doprowadziły do choroby u psa tzw. babeszjozy. Jest to dziwne, bo tych kleszczy miał na sobie kilkaset. Dwie osoby wyciągały je przez 8 godzin.
Profilaktycznie otrzymał już leki na babeszjozę. Kolejne dni konsultacji, transport, ratowanie jego zdrowia i życia. Zbieramy na te wszystkie działania. Konieczna będzie także konsultacja zwierzęcego psychologa. Chcemy zrobić wszystko, aby uratować mu życie, zdrowie, a potem znaleźć nowy dom. Chcemy zrobić wszystko, aby wyzdrowiał. "Stark" jest dużym psem, wymaga wiele pracy, ale jesteśmy mu to winni, bo On chce żyć! Wszystko najgorsze już za nim.
Loading...