Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Bardzo dziękujemy za wsparcie!
Pies szuka domu.
Jego dalsze losy można śledzic na fundacjaazyl.eu
Zwierzętami zajmujemy się już ponad 20 lat i ani praca fizyczna, ani chwile załamania nie są nam obce. Jednak wczoraj był taki dzień, kiedy pomyślałam, że chyba dłużej nie damy rady. Często słyszymy, że "musimy pomóc, bo jesteśmy fundacją". Fakt, prowadzimy fundację od 13 lat, na rzecz zwierząt działamy dużo dłużej. Ale przecież jesteśmy zwykłymi ludźmi.
Musimy chodzić do pracy, żeby zarobić na życie, bywamy chorzy, zmęczeni mamy swoje domowe i zdrowotne problemy. A jednak część ludzi uważa, że możemy pracować bez końca, bez chwili odpoczynku, bez czasu na własne sprawy, czy choroby. Wiele osób deklaruje pomoc, ale kiedy o nią poprosimy, często słyszymy, że nie mają czasu, mają coś innego zaplanowane, są zmęczeni.
I wczoraj właśnie po kolejnej próbie znalezienia kogoś, kto pojechałby po tego psa pierwszy raz od dawna dopadła mnie rozpacz. Czemu ludzie myślą, że my musimy móc zawsze? Dobrze, że są osoby, które udostępniają posty zgłaszające cierpienie zwierząt, ale czy naprawdę nie można też czegoś zrobić samemu? Czy skoro my deklarujemy, że przygarniemy psa, przejmiemy nad nim opiekę,
Nie mając już praktycznie żadnych środków na koncie, nie wiedząc, w jakim jest stanie i jaką kwotę pochłonie opieka nad nim i jego leczenie, to osoby zgłaszające nie mógłby przynajmniej zorganizować transportu i go do nas przywieźć? Wiemy, że czasami jest to problem, wymaga wysiłku, zrezygnowania ze swoich planów, ale przecież my właśnie to robimy każdego dnia od 20 lat. Tylko, że czasem jest właśnie taki dzień, jak wczoraj, kiedy już na to wszystko brakuje sił.
Wczoraj po raz kolejny się udało. Ta straszna psia bieda dotarła do nas i jest już bezpieczna. Myślę, że jest to jeden z najsmutniejszych psów, jakie w trakcie naszej działalności widzieliśmy, choć widzieliśmy przecież już tak wiele. Ale chcielibyśmy, aby osoby zgłaszające nam kolejne zwierzęta pomyślały czasem, że jesteśmy takimi samymi ludźmi, jak oni. Że samo zgłoszenie to nie jest pomoc. To dopiero początek. Bo ktoś tym psem dalej musi się zajmować każdego dnia: nakarmić, wypuścić na spacer, sprzątnąć, zawieźć do lekarza - czasem nawet kilka razy. A przecież to nie jest nasz jedyny podopieczny.
Większość organizacji zatrudnia pracowników, którzy zwierzętami opiekują się w ramach swojej pracy. My robimy to mimo naszej pracy zawodowej. Dlatego prosimy: jeśli już zgłosiliście nam kolejnego zwierzaka, to nie myślcie, że to koniec historii - postarajcie się nam pomóc. Bo kiedyś nadejdzie taki dzień, jeszcze gorszy od wczorajszego, kiedy uświadomimy sobie, że to już koniec naszych możliwości. I nie pomożemy już żadnemu zwierzakowi, nawet najbiedniejszemu. Dziękuję tym wszystkim osobom, które wczoraj nie pozwoliły nam zwątpić do końca. Tym, które zadeklarowały pomoc i przywróciły nam wiarę w to, że nie jesteśmy sami.
Bo wczoraj, kiedy patrzyliśmy w te tak strasznie smutne oczy tego dużego i tak bardzo zrezygnowanego psa, wiedzieliśmy, że nie możemy odpuścić i tym większa była nasza rozpacz, kiedy wydawało się, że się nie uda.
Loading...