Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
To było dla nas prawdziwe wyzwanie.... zakończone sukcesem, Pati i wszystkie szczeniaki znalazły kochające domy, a gość "kat" dostał odsiadkę. Dzięki tej ogromnej pomocy Pati mogła być zoperowana i rehabilitowana, teraz mieszka w Legnicy ze swoją psia koleżanką Fridą, obie sa cudowne.
Nocna interwencja w Wądrożu Wielkim.
Na prośbę świadków cierpienia zwierząt, które pobite, zagłodzone, zastraszone, gnieździły się gdzieś w kącie zapomnianego przez ludzi i bogów miejsca...
Choć sunia, Pati, ma nieco ponad rok, poznała życie u boku człowieka z najgorszej strony. Jej "człowiek" uznał, że będzie materiałem na wyładowywanie pijackich frustracji.
I Pati wielokrotnie została pobita, zrzucona ze schodów, zamykana bez jedzenia. Świadkowie tej gehenny byli zastraszani i terroryzowani przez agresywnego pijaka.
I Pati musiała rodzić, bo o zabezpieczeniu i pilnowaniu nikt nie słyszał... nie chciał słyszeć... A Ci, co widzieli? Późno, ale jednak zareagowali - zaczęli szukać pomocy dla zwierząt.
A my po otrzymaniu informacji o sytuacji nie czekaliśmy ani chwili... reakcja natychmiastowa. Awantura z oprawcą, dyskusja, argumenty i naszym oczom ukazał się zastraszający widok suni wlokokącej połamaną łapkę (ponoć od 2 tygodni, kiedy zrzucił małą ze schodów), a mimo to przywiązanej do jakiegoś grata!!! Żeby co?! Nie uciekła na tej swojej połamanej łapce? Żeby oprawca nie stracił obiektu władzy? A przy niej małe szczeniaki, cienie zagłodzonych szczeniaczków...
I tak kopana, bita trzonkiem siekiery, starała się ochronić przerażone dzieciaki. Starała się karmić tym, co miała, a miała niewiele, bo skąd?
Żal do świadków, że tak późno zareagowali: ale to rodzina i bali się. To już inny temat na uświadomienie ludziom, że mogą anonimowo zgłaszać, nie pozostawać w bezsilności. Będziemy uświadamiać... ale teraz najważniejsze to ratować psiaki.
Teraz w pierwszej kolejności trzeba zoperować Pati. Musimy także dobrze zdiagnozować jednego z maluchów, który ma wyraźny uraz miednicy.
Maluchy są przerażone, płaczem reagują na ludzkie ręce, choć może te kilka nocnych godzin delikatnego, ciągłego kontaktu z pieskami, mycie osranych (przepraszam) ciałek, powolne karmienie już teraz rano pozwala nam zobaczyć, że będzie dobrze. Będzie dobrze. Musi.
I tak mamy pod opieką 5 nowych psich żyć. I zanim będziemy szukać im dobrych ludzi, musimy wyleczyć - wyleczyć zarówno ciałka jak i dusze.
I musimy Was prosić o pomoc, bo i diagnozy i operacje to duże koszty, bardzo duże, chwilami myślimy, że za duże dla nas... ale nie zostawimy...
Pokażmy psiakom Dobrych Ludzi i bardzo dziękujemy za każde wsparcie.