Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Niestety Bartusiowi nie udało się wygrać walki o życie. Długo się nie poddawał. Jednak odkąd do dotychczasowych dolegliwości dołączyła niedyspozycja trzustki, stan Bartusia znacznie się pogorszył. Ostatnie doby były bardzo trudne. Nadszedł czas, by pozwolić Bartusiowi odejść. Ostatnie tygodnie Bartuś przeżył w cieple, na kanapie. Miał opiekę weterynaryjną i czułe ręce do głaskania. Bardzo lubił wyczesywanie, w lepsze dni pograndził pod drzwiami, zaczepiając w ten sposób inne koty. W transporterze w drodze do weterynarza wygłaszał długie przemówienia. Cieszył go kontakt z człowiekiem. Wolontariusze cieszą się, że mieli okazję go poznać. Był bardzo miłym, przyjacielskim kocurem. Był wyjątkowy. Dziękujemy Państwu za wszystkie darowizny. Pozwoliły one podarować Bartusiowi kilka tygodni godnego życia, pozwoliły mu godnie odejść. To bardzo ważne.
Grudzień 2014, Gdańsk, ulica Grunwaldzka, godzina 22.00. Przez jezdnię próbuje przejść kot. Próbuje, bo trudno powiedzieć, że przechodzi. Przysiada co kilka kroków. Widać, że jest u kresu sił. Przypadkiem w pobliżu są wolontariusze Pomorskiego Kociego Domu Tymczasowego (Fundacja Viva!). Szybka decyzja - zabierają kocura.
Chłopak otrzymał imię Bartuś. Okazał się przesympatycznym, miziastym futrzakiem. Jest bardzo towarzyski, dopomina się o uwagę. Jest ciekawy świata i lub sobie pogadać :-) Prosi o głaskanie, chętnie zasypia przytulony do człowieka. Gorsze dni spędza, leżąc i spoglądając w stronę w stronę tymczasowych opiekunów. Jeśli jednak jest tylko w lepszej kondycji, przybiega na widok człowieka, by przypadkiem nie tracić okazji na czułości.
W chwili przyjęcia do lecznicy Bartuś był w opłakanym stanie. Oswojony, wyrzucony kocur zupełnie nie radził sobie na zewnątrz. Był pogryziony przez inne koty, brudny, słaby. Natychmiastowej interwencji wymagały zęby i rozległy stan zapalny dziąseł. Do tego Bartusia męczył koci katar: zawalone drogi oddechowe i liczne nadżerki w pyszczku.
Bartek przebywał dwa miesiące na leczeniu stacjonarnym. Teraz przebywa w domu tymczasowym. Jest kocurkiem FIV+. Człowiek zgotował mu taki los. FIV+ jest prawdopodobnie efektem porzucenia i pogryzienia przez inne kocury. Oznacza tyle, że Bartuś ma obniżoną odporność. Trudno wyleczyć go z dolegliwości. Dlatego leczenie trwa tak długo, a jego efekty są mało zadowalające. Podczas przyjmowania leków stan kota się poprawia. Odstawienie antybiotyku skutkuje prawie natychmiastowym nawrotem choroby. Tak żyć się nie da. Powracający jak bumerang ślinotok i katar, niedające się wyleczyć nadżerki to silne i bolesne dolegliwości. Bartuś pokazuje jednak, że jeszcze się nie poddaje.
Wolontariusze wiedzą, że pomimo choroby ma szansę na życie i na dom. Takie rzeczy już się udawały. Chcą go z tego wyciągnąć. W porozumieniu z weterynarzem zdecydowali o podaniu interferonu, który ma podwyższyć odporność i pomóc zwalczyć wirusa powodującego nadżerki. Kuracja, która jest ostatnią już szansą Bartusia na życie, jest bardzo długa i droga. Jedna wizyta (interferon+antybiotyk) to 200 złotych. Do tego faktura obejmie 2 miesiące stacjonarnego leczenia
Loading...