Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Czy można uodpornić się na krzywdę, ból, cierpienie? Czy można obojętnie wzruszyć ramionami w obliczu obojętności, czy okrucieństwa?
Takie pytania zadajemy sobie, gdy patrzymy na Lunkę. Małą, bezbronną i bardzo skrzywdzoną kotkę. Patrząc na nią, na jej cierpienie, mamy jedną odpowiedź -nie chcemy się uodpornić na krzywdę i nie będziemy obojętni wobec obojętności i okrucieństwa nawet za cenę własnego komfortu psychicznego. Na tej drodze nie ma już powrotu do szklanej bańki, w której można się ukryć przed złem tego świata.
To, co wydarzyło się Lunce załamało nas kompletnie i wielu z was, czytających, też złamie serce.
Lunkę przywiózł mężczyzna do lecznicy z roztrzaskaną, krwawiącą łapką i koszmarnie złamaną drugą łapką. Człowiek ten powiedział, że znalazł koteczkę w tym stanie, przywiózł, ale nie ma pieniędzy na jej leczenie. W lecznicy po rozpoznaniu powiedziano mu, by zgłosił Lunkę do odpowiednich służb miejskich, bo Lunka musi być natychmiast trafić do szpitala i być poddana operacji łapek. Człowiek, który deklarował się, że chce ratować kotkę nie zrobił nic, trzymał Lunkę 2 dni z krwawiącą i złamaną łapką bez żadnej pomocy.
Wyobrażacie sobie jak Lunka musiała cierpieć? Nawet myśleć nam o tym ciężko.
Po dwóch dniach ten człowiek ponownie przywiózł Lunkę do tej samej lecznicy. Wtedy pracownik lecznicy zadzwonił do nas z prośbą o pomoc. Natychmiast skontaktowaliśmy się z tym panem, prosząc go, by tylko zawiózł od razu Lunkę do szpitala. Zapewniliśmy, że my poniesiemy wszystkie koszty, tylko żeby zawiózł ją do szpitala. Pan obiecał, że zawiezie ją, ale... nie było mu drodze, nie chciało mu się, nie wiemy. Gdy w kolejny dzień skontaktowalismy się z panem z pytaniem, czemu Lunki nie ma w szpitalu, usłyszeliśmy złość, agresję, no... Ogólnie pan nie ma czasu, on pracuje itp. Nie czekaliśmy. Zabraliśmy ją i zawieźliśmy w końcu do szpitala.
Przez 4 dni ta biedna, zmaltretowana koteczka była przetrzymywana bez pomocy, cierpiąc niewyobrażalnie! Wystarczyło tylko zadzwonić.... Lunka miała krwiawiącą, zmasakrowaną jedną łapkę i drugą połamaną. To złamanie nie było świeże. To maleństwo musiało cierpieć znacznie dłużej. Nareszcie dostała prawdziwą pomoc, silne leki przeciwbólowe, opatrzono jej rany i przeszłą pełną diagnozę. Lekarze podjęli się ratowania złamanej łapki, ale od razu zastrzegli, że z powodu przechodzonego urazu może nie udać się uratować łapy.
Lunka przeszła operację, wydawało się, że uda się uratować łapkę. Niestety, pojawił się stan zapalny, ropa. Lunka musiała przejść drugą operację amputacji łapki. Jest nam bardzo smutno i przykro. Może gdyby trafiła wcześniej do szpitala udałoby się łapkę uratować. W szpitalu powoli wraca do zdrowia, ale długa to będzie droga. Jest wymęczona, słaba i zrezygnowana. W jej oczach jest tyle bólu! Płaczemy razem z Lunką - nad jej cierpieniem i z bezsilności. Żałujemy jednego. Że zaufaliśmy.
Zrobimy wszystko, by nigdy już nie cierpiała. Prosimy was bardzo o pieniądze, bo samą troską jej nie ochronimy. Musimy zapłacić za operacje i leczenie szpitalne. Musimy zapewnić jej opiekę, na jaką zasługuje każda żyjąca istota! Przywróćcie nam wiarę w ludzi. Pomóżcie ratować Lunkę!
Loading...