Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Zatrzymaj się na chwilę i poznaj jego historię. Zgarnięty z ulicy, zakleszczony, zagłodzony... Nie wiadomo od kiedy się błąkał, czy miał właściciela, a jeżeli tak - lepiej dla tego psa, że się nie przyłożył do poszukiwań. Chyba było mu na rękę, że pies odszedł sam, by umrzeć w cierpieniach.
I tak Poldzio jest z nami już trzy lata. Niestety wiemy to nie od dziś, że duże, stare, i schorowane psy mają zdecydowanie w życiu gorzej - o szansach na adopcję już nie wspomnimy. Do takich psów zalicza się nasz Poldzio. Tylko my widzimy tego psa inaczej- dla nas jest to kochany przeuroczy staruszek. Spokojny zrównoważony pies z cudownym charakterem.
Wszystko zaczęło się od łapania zadyszek na spacerach- starszy psiak, kondycja już nie ta- tak to tłumaczyłyśmy. Niestety pewnego dnia Poldek nie był w stanie samodzielnie wrócić do boksu. Natychmiastowa wizyta u lekarza, diagnoza wskazała powiększone serce o zmienionym kształcie, wodę w płucach oraz co najgorsze - guz na klatce piersiowej. Nogi nam się ugięły - tyle na raz w jednym psim organizmie.
Poldek otrzymał całą listę leków, na swoje ciężko schorowane serce, oraz wspomagające krążenie mózgowe. Miesięczny koszt tych leków to wysoka kwota, ok 300 zł miesięcznie. Robimy wszystko, co w naszej mocy, aby co miesiąc zabezpieczyć tę kwotę na kupno lekarstw dla naszego staruszka.
Po burzy zawsze wychodzi słońce- w przypadku Poldka niestety tak się nie stało, oprócz całego bagażu chorób wewnętrznych, pojawiło się uczulenie po zmianie karmy. Uczulenie, które spowodowało opuchliznę, oraz rany na pysku. Na cito wizyta u weterynarza, oczyszczenie ran, kolejny arsenał leków… koszt wizyty 190 zł. Dodatkowo natychmiastowo musiałyśmy kupić delikatniejszą karmę. Koszty rosną, idą w setki, a konto Poldka świeci pustkami.
To jeszcze nie wszystko w tej historii. Nasz staruszek zaczął mocno tracić na wadze. Na początku zmieniłyśmy karmę, dawałyśmy większe porcje, podawałyśmy suplementy - bez rezultatu. Chłopak z dnia na dzień nikł nam w oczach.
Zaczynamy od podstaw - badanie krwi - nic, badanie kału - nic, aż przychodzi dzień USG. Guz, który został wykryty, okazał się nowotworem, zjadającym chłopaka od środka.
W piątek Poldek jest zapisany na biopsje guza. Wierzymy, że już nic złego go nie spotka, ale czarny scenariusz przewiduje wersję, iż guz jest w takim miejscu i takich rozmiarów, że jego wycięcie nie będzie możliwe.
Potrzebujemy środków na leki, których z wizyty na wizytę przybywa, dobrej hipoalergicznej karmy, która nie będzie uczulać naszego staruszka. Przed nami jeszcze długa diagnoza, na którą również nie mamy środków. Nie pozwólmy zgasnąć tym pełnym nadziei oczom, które pokładają w nas całe swoje życie. Bardzo prosimy o wpłaty, ponieważ każda, nawet ta najdrobniejsza wpłata może zadecydować o jego dalszym leczeniu.
Loading...