Pola - zagłodzona i wycieńczona. Uratuje ją tylko operacja

W niedzielny wieczór zadzwonił telefon. Zdenerwowany mężczyzna zgłasza, że na jego wycieraczce, przed domem, leży nieruchomo kot i chyba nie żyje. To była Pola. Resztką sił, które nie wiemy skąd wzięła, zdołała się doczołgać pod drzwi tego człowieka, by błagać o pomoc.

Gdy dotrarłyśmy na miejsce, same pomyślałysmy, że Pola nie żyje. Małą, kilogramowa kupkę kosteczek i skóry zabrałyśmy do weterynarza.

Pierwsza diagnoza: skrajne zagłodzenie, odwodnienie, niepokojące objawy neurologiczne powstałe w wyniku potrącenia. Dalsze badania przyniosły jeszcze gorsze wieści: pękające ropomacicze! Pola potrzebuje natychmiastowej operacji usunięcia macicy, która zamiast wielkosci piłeczki golfowej wygląda teraz jak pomelo. Kotka jest stale na specjalistycznych odżywkach, wlewach dożylnych, dogrzewamy ją kocem elektrycznym, gdyż nie trzyma temperatury - jest za słaba.  Siku i kupkę robi na podkład, na którym leży. Od wczoraj zaczęła podnosić głowę i wierzymy, że za chwilę nabierze sił na operację, która uratuje jej życie. Nie ma na co czekać, gdyż pękająca macica to rozlana ropa, sepsa i śmierć.

Pola to wolno żyjąca kotka. Wyobraźcie sobie, jak poważy musiał być jej stan, jak bardzo musiała bać się o swojee życie, że przełamała strach przed człowiekiem i poszła do niego po pomoc. Strach przed śmiercią był większy!

Pewnie wiecie, dlaczego to piszemy. Leczenie Poli to koszt, na jaki nas obenie nie jest stać. Dotychczasowe badania to 220 zł, operacja około 350 zł, codzienne leki, odżywki, szpital to kolejne, spore koszty. Nasze wszystkie pieniądzie pochłaniają teraz opłaty za zabiegi sterylizacji/kastracji wolno żyjacych kotów oraz opieka nad podrzucanymi maluszkami. Błagamy o pomoc, bo tylko z Wami zdołamy zebrać pieniążki, jakich potrzebuje Pola, by zawalczyć o zdrowie!