Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Uratowana dzięki Wam Amelia, jest już w swoim nowym domu, w zaprzyjaźnionej stajni. W miejscu, gdzie już nigdy nie nic złego jej nie spotka. Ma już za sobą wizytę weterynarza, na dniach odwiedzi ja też kowal. Udało się sprawić, żeby nie byla już taka bojaźliwa, choć momentami jeszcze nie jest w stu procentach pewna ludzkiej ręki.
Bardzo Wam dziękuję za to że pochyliliście się nad jej losem i zechcieliście uratować przed śmiercią w rzeźni. To cudowne rozpoczęcie roku w jej wykonaniu sprawiło że już zawsze jej życie będzie lepsze, niż dotychczas. Czas Amelii dopiero się zaczyna, a to wszystko by się nie wydarzyło gdyby nie wasze wsparcie. Dziekujemy!
Dziękuję! Przed końcem roku udało się zebrać pełną kwotę na wykup Amelii. Handlarz już o wszystkim wie, zadzwoniłam z samego rana go poinformować i powiedzieć że Amelia ma nigdzie się nie ruszać, a ja jak najszybciej postaram się zorganizować transport.
Proszę o chwilkę cierpliwości, ponieważ teraz jest troszkę trudniej o to. Wkrótce przekażę więcej informacji oraz zdjęcia, a przy okazji życzę Wam szczęśliwego nowego roku! Dla Amelii też będzie on prawdopodobnie najlepszy w życiu.
W drewnianej szopie handlarza jest tak samo zimno jak na zewnątrz. Przez szczeliny między deskami wieje przenikliwy wiatr. Amelia stoi tu zupełnie sama i nie wiadomo dlaczego jest przywiązana do haka wbitego w ścianę.
Oprócz Amelii handlarz nie ma teraz koni, są tylko świnie w drugiej oborze. Ale Amelia tego nie wie i rozpaczliwym, przenikliwym rżeniem próbuje przywołać inne konie. Odpowiada jej głucha cisza. To wprawia Amelię w przerażenie. Samotność w zimnej szopie handlarza jest dla niej ogromną traumą. Zmierzwioną sierść pokrywa warstwa błota. Przerażone oczy wpatrują się we mnie. Widzę, że Amelia nie ma pojęcia, dlaczego się tu znalazła.
Ale ja wiem. Wiem od handlarza. Po prostu stała się stara i zbędna. Jej zmęczony i obolały grzbiet nie mógł już nosić jeźdźców. Nogi przestały być zdolne do galopu. I dlatego, mimo wielu lat cierpliwej pracy w ośrodku jeździeckim, Amelia przestała być potrzebna. Zaczęła być ciężarem, bo zajmowała boks, który mógłby zostać przeznaczony dla innego konia, bo trzeba ją było karmić i coraz częściej leczyć. Po prostu starość. I choć uczniom w ośrodku jeździeckim powiedziano, że Amelia została wysłana na łąki, na emeryturę, tak naprawdę trafiła tu – do handlarza, który skupuje zwierzęta gospodarskie przeznaczone na ubój.
Próbuję podejść do Amelii, uspokoić ją choć trochę. Ale klacz jest tak przerażona brakiem swojego stada, że niemal nie jestem w stanie nawiązać z nią kontaktu. Zadziera do góry głowę i rozpaczliwie rży. Ale nikt nie odpowiada. Dotykam brudnej i zmierzwionej sierści i czuję, że mimo zimna klacz jest spocona ze stresu i za szybko oddycha. Wiem, że Amelia nie jest jedyna. To nie pierwszy raz i na pewno nie ostatni, kiedy ktoś na starość przestaje być potrzebny i po prostu pozbywa się go jak niepotrzebnej rzeczy. Czy to koń, czy człowiek.
Handlarz mówi, że klacz jest taka zestresowana, że może długo nie przeżyć. Dlatego już w czwartek będzie ja wiózł do ubojni, choć nie zdążył jej jeszcze upaść. Mimo że proszę i prawie płaczę, nie chce nawet rozmawiać o tym, żeby poczekać na pieniądze. Ale co mam zrobić? Po prostu nie mam teraz tych pieniędzy. Choćby nie wiem co, nie jestem w stanie dziś ich zdobyć. Nie mogę już powstrzymać łez. Wyciągam całe pieniądze, jakie mam. Osiemset pięćdziesiąt złotych.
Widząc że inaczej nie odjadę, i chyba przekonany widokiem gotówki, handlarz w końcu się zgadza. Ale stawia warunki. Do środy wieczorem, mam przywieźć resztę zaliczki, czyli 1050 zł, bo 850 zł już mu dałam. Jak nie, Amelia jedzie do rzeźni, tak jak było zaplanowane. A jeśli przywiozę pieniądze, wtedy na resztę poczeka, ale tylko kilka dni. Życie Amelii handlarz wyliczył na 7900 zł. Na święta nie chce już Amelii mieć u siebie. W Wigilię rano albo płacę i ją zabieram, albo z samego rana pakuje ją na samochód i wiezie do ubojni.
Tyle razy mogłam na Was liczyć, proszę, pomóżcie i teraz. Wiem, że to nie jest dobry czas. Za chwilę Wigilia, każdy ma mnóstwo wydatków, mnóstwo spraw… Nie wiem, czy się uda.
Ale bardzo proszę, zróbmy Amelii najlepszy prezent, jaki możemy ofiarować w te Święta. Podarujmy jej życie. I podarujmy jej też to, na co zasłużyła już dawno. Niech przeżyje swoje ostatnie lata swojego życia w otoczeniu innych koni i ludzi, którzy będą ją kochać. A kiedy przyjdzie na nią czas, niech może odejść spokojnie i z godnością.
Jeśli masz pytania, zadzwoń do mnie - Monika 570 666 540. Dziękuję za pomoc. Zbiórka obejmuje wykup, transport, koszt diagnostyki, wizyty kowala oraz zakup paszy i suplementów.
Loading...