Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Tak już jest na tym świecie, że los psa przeplata się nierozerwalnie z losem człowieka. Czasami te losy połączone ze sobą, snują się leniwie i spokojnie aż do ostatniego tchnienia. A czasami Mojry wplotą nitkę nieszczęścia, rozstania, samotności, choroby i porzucenia. Tkając nić życia Tinki chyba się bóstwa zapomniały i zamiast na zmianę splatać dobre i złe dni, rzuciły tylko nici nieszczęścia, łez i smutku.
Tinka została sama po tym, jak jej opiekunka zachorowała. Pilnuje opuszczonego dobytku w ciągłej nadziei, że jej człowiek jeszcze wróci. Że znowu będzie tak jak dawniej. Ale to co było, już się skończyło. Zostało puste obejście, trochę słomy, trochę starych szmat i tęsknota.
I jeszcze pech został. Bo jak się ma 10 lat i jest się psem w typie amstaffa to kto uwierzy że ma się charakter baranka? Każdy tylko wzruszy ramionami i powie "stary pies morderca,nie wiadomo co w nim siedzi". I tak sie będzie leżało i czekało....na człowieka który nie przyjedzie już. A gdzieś tam Mojry tkają dalej nić życia Tinki....i może w końcu się pomylą?
Mijały dni i zimne noce, a ona nadal otoczona samotnością czekała. A nam po nocach myśl o niej spać nie dawała. Mimo, że nie mieliśmy alternatywy na dom tymczasowy dla Tinki postanowiliśmy zabrać ją do lecznicy w celu sprawdzenia, w jakiej jest kondycji zdrowotnej. Niestety, już na wstępie badania okazało się, że sunia ma dwa guzy na listwie mlecznej wielkości piłeczki ping pong...
Lekarz weterynarii zasugerował, aby jak najszybciej podjąć decyzję o operacji ich usunięcia, gdyż w większości przypadków jest to złośliwa zmiana. Nie czekaliśmy długo z podjęciem decyzji, bo jak zawsze chcemy zawalczyć o jej życie <3
Kolejne koszty przed nami, ale jesteśmy pewni, że kolejny raz wesprzecie nasze działania i wspólnie będziemy walczyć o Tinkę.
Loading...