Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Telefon:
- Przy przystanku leży kot, próbuje wstać, ale się chwieje. Jedziemy. Kota nie ma. Pojawia się na drugi dzień. Ktoś się nim zajmie, ale czy pomożemy w kosztach operacji?
Pomożemy. Koszt 800 zł.
***
Telefon. Jedna z karmicielek:
- Skończyła sie karma. A przy okazji w miejscu bytowania pojawiły się dwie nowe - ciężarne kotki. Czy pomożemy opłacić kastrację?
Pomożemy. Koszt 500 zł
***
Telefon:
- Ktoś podrzucił kilkugodzinny ślepy miot kociąt na schody jednej z danych wolontariuszek. Matki nie ma, nie przeżyją. Czy opłacimy eutanazję i utylizację?
Pomożemy. Koszt…
***
Telefon. Starszy pan z prośbą, aby wspomóc sąsiadkę karmą dla kotów:
- Pani … ma ponad 80 lat, ma działkę, na której karmi ok. 20 kotów. W zeszłym roku ktoś tam kastrował, ale i tak kotów znowu przybyło. Pani zbiera chleb i moczy w mleku.
Tak jest od lat. Moglibyśmy mnożyć przykłady. Ale po co? Każdy, kto chociaż trochę interesuje się losem zwierząt, wie, że te oswojone, czyli przeznaczone do przyjaźni z człowiekiem cierpią najbardziej. Bezmyślnie rozmnażane, porzucane, nieleczone, niezabezpieczone, błąkające się przy ruchliwych szosach narażone na potrącenia i okaleczenia, a często najzwyczajniej zaniedbane i zapomniane, gdy znudzą się pseudo-opiekunowi.
Jeśli wiemy, że można pomóc, to takim zwierzętom „spoza fundacji” też pomagamy. Takim pomagamy najczęściej. Zwierzę nie jest winne głupoty opiekuna. Czasem ktoś się zainteresuje losem chorego czy poranionego kociaka, ale nie może mu pomóc ze względów finansowych. Jeśli daje opiekę i dach nad chorym, poranionym łebkiem to już i tak bardzo dużo.
Takim przykładem jest kocurek Akita. Strasznie zaniedbany błąkał się po jednej z pobliskich wiosek, silnie utykając na krzywej łapce. Ludzie mówili, że to bezdomny kot. Gdzieś tam spał w stodole, gdzieś ktoś go nakarmił. I to by było na tyle. Na szczęście przybłąkał się w końcu w odpowiednie miejsce. Po badaniach okazało się, że kot ma stare, źle zrośnięte złamanie, był bardzo zakatarzony, a w dodatku okazało się, że ma FIV+. Teraz my, czyli fundacja opłacamy jego leczenie i szukamy mu domu dla biedaka, który ma tylko chwilowe schronienie.
Takim kotkiem był Tosiek, który odzyskał zdrowie i radość życia, dopiero gdy w miejsce, w którym żył, przeprowadziła się pani Alina. Kobieta opiekuje się kocurkiem, ale nie byłaby w stanie ze swoich skromnych funduszy leczyć zaniedbanego zwierzęcia.
Zawsze w takich przypadkach staramy się pomóc w opłaceniu kosztów leczenia, a jeśli mamy możliwość, wspomagamy karmą. Zawsze jednak warunkiem jest kastracja zwierzęcia. Ostatnio zmagamy się z kosztami kastracji dwóch kocic, które przybłąkały się do prywatnego stada, a właścicieli nie stać na taki koszt.
Ponadto stale pomagamy dokarmiać koty w trzech stadach kotów wolno żyjących, które są pod opieką pani Basi, pani Ewy i pani Aliny.
Działamy od 2014 roku. Niezmiennie mamy pod stałą opieką około kilkudziesięciu zwierząt przebywających w naszym azylu do czasu adopcji lub do końca swoich dni. Obecnie jest to 14 psów i 31 kotów. To jest codzienna wielogodzinna praca i duże koszty leczenia i utrzymania. Ale tą zbiórką chcemy podkreślić, że nasze działania mają szerszy zasięg. Wpieramy i pomagamy, jak możemy ludziom, dla których los zwierząt nie jest obojętny, tylko trudno im finansowo sprostać takiej pomocy.
Pomagamy, ale nie możemy już dłużej bez Waszego wsparcia, bo nie przetrwamy. Jako organizacja non-profit potrzebujemy Waszej pomocy. Tylko wspólnie z Wami możemy spróbować dać tym zwierzakom drugie życie. Życie bez bólu i krzywdy. Prosimy, pomagajmy wspólnie.
Loading...