Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy nie przeszli obojętnie koło potrzebujących kocich dzieciaków. Dzięki Wam udało nam się uratować niejedno kocie życie, w tym Ptysia, Omleta i Filemona, o których pisaliśmy w trakcie trwania zbiórki. Wszyscy trzej wygrali z chorobą! Omlet i Ptyś znaleźli kochające domy i ciężkie czasy bezdomności i problemów zdrowotnych są już tylko złym wspomnieniem. Filemon wciąż przebywa w domu tymczasowym, bo człowiek jest mu potrzebny tylko do napełniania miski z jedzeniem :).
Przekazane przez Was środki spożytkowaliśmy na zakup karmy, suplementów i opłacenie kosztów leczenia. Od zakończenia zbiórki, w naszych domach tymczasowych pojawiło się wielu nowych podopiecznych. W tej chwili pod opieką fundacji przebywa niemal 50 kotów, w większości kociąt i podrostków, a wielu odmówiliśmy przyjęcia ze względu na brak miejsca. To niekończąca się historia kociej bezdomności, cierpienia, głodu i bólu.
Pomagajcie nam ratować te, które dla wielu są niewidzialne.
Mamy pod opieką ponad 200 psów i 14 koni mieszkających w przytulisku 35 km od Krakowa. To nie jest miejsce dla kotów. Ale to nie ma znaczenia dla tych, którzy podrzucają nam koty pod bramę albo dzwonią lub piszą z błaganiem o pomoc.
Część z tych, co błagają od lat pomaga w trudnym terenie. Na Podhalu, w województwie świętokrzyskim, na Podkarpaciu. "Przecież nie zostawię 6-tygodniowych kociąt w lesie".
"Przecież nie mogę żyć ze świadomością, że ci wiecznie zapici ludzie stratują kolejne dzieci swojej kocicy"
"Przecież zaplecze supermarketu to nie jest miejsce dla kociąt".
"Przecież one ledwo pełzają. Nie przeżyją bez matki, bez jedzenia"
Codziennie telefony, codziennie maile, codziennie wiadomości na Messengerze. I zdjęcia. Jedno gorsze od drugiego. Moglibyśmy powiedzieć, że zajmujemy się tylko psami i nie mamy możliwości. Bo nie mamy. Ale co będzie, jak nikt nie pomoże? To pytanie wwierca się w mózg i budzi w nocy🤦♀️ Więc kombinujemy jak pomóc mądrze i tanio, jak nie zwariować od wszechobecnego nieszczęścia.
To może jeszcze tu upchniemy, to może przetrzymamy w lecznicy, żeby mieć pewność, że nie zarażą innych, to może wezmę maluchy do pracy w pudełku i będę karmić, to może posiedzą w kennelu w garażu, aż się nie zwolni miejsce, najwyżej je wsadzę do łazienki. Wolontariuszki i pomagaczki są już mistrzyniami sytuacji kryzysowych. Ta logistyka jest koszmarna, podobnie jak koszmarne są losy kocich dzieci. Wspólnymi siłami robimy "coś". To "coś" jest lepsze niż nic.
Mamy teraz pod opieką ok. 40 kociąt i kilka dorosłych matek. Prosimy o mleko, o puszki, o żwirek. Ale kocie nieszczęście mniej chwyta za serce niż psie. Czemu? Trudno zgadnąć. Więc teraz prosimy o pieniądze. Na jedzenie, na leki, na testy, na sterylizacje matek. Może łatwiej jest wpłacić 5 zł, niż zamówić karmę w sklepie internetowym.
Prosimy o pieniądze, bez nich nikomu nie pomożemy 😞
Loading...