Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Jest obrazem nędzy, psem obdartym ze skóry i godności. Wygryza sobie całe ciało, bez chwili przerwy. Słychać piszczenie od samookaleczania. Próbuje sobie ulżyć, a zadaje sobie jeszcze większy ból. W tym desperackim zachowaniu nie ma końca.
Po 15 minutach od odebrania jej i transportowania do hoteliku mamy ochotę się zatrzymać, unieruchomić ją, zrobić cokolwiek, by natychmiast przestała ranić swoje ciało. Całą drogę milczymy, ale każdy z nas ma jedną myśl - jak można spać spokojnie, żyć... Gdy pod domem samotny pies, przyjaciel, który oddałby za człowieka wszystko... Nie możemy znaleźć żadnej odpowiedzi.
Co powinno się zrobić z psem, kiedy choruje? Prawdopodobnie każdy z nas pomyśli "to oczywiste, zabiera się go do weterynarza".
A jednak spotkaliśmy się z metodą "czego nie widzę, tego nie ma". Psa wystarczy wyrzucić z domu, żeby zapomnieć o chorobie. Nie ma cierpienia w domu, więc nie ma problemu. No i kasa w portfelu się zgadza.
Co powinno się zrobić z psem, kiedy się wyprowadzasz? Zabrać? Po co, wystarczy odwrócić głowę i zostawić na "starych śmieciach". I bawić się dalej w szczęśliwe życie z rodziną, wychowywać dziecko bez miejsca na empatię.
Czym zawiniła? Za mało kochała? Nie. Nie była wierna i oddana? Była i nadal jest. Czym sobie zasłużyła? Za czyje winy przeżywa piekło? Czy można takie zachowanie nazwać tylko obojętnością, czy zbrodnią? Bo jak inaczej nazwać świadome skazywanie psa na to wszystko? Choroba, porzucenie?
Była chwilowym kaprysem. Jednej rodziny, a potem drugiej. Wystawiona pod hasłem "oddam psa" - szkoda, że nie w dobre ręce. Trafiła pod opiekę młodej dziewczyny, która, kilka lat temu wyprowadziła się, zostawiając psa schorowanej matce. W chwili wyprowadzki przestała się interesować psem. Mimo to suczka mieszkała w domu, dopóki nie zachorowała. W maju wywalono ją do prowizorycznej budy, między paletami, cegłówkami, plandekami... Z blachą zamiast dachu, która nie pokrywała nawet całej budy.
Matka właścicielki tłumaczy się, że nie miała za co leczyć psa. A właścicielka? Nie miała nawet odwagi porozmawiać z nami przez telefon. Zamiast leczyć suczkę, wolała sobie kupić kolejnego psa... Oby ten miał więcej szczęścia. Nie znamy adresu zamieszkania właścicielki psa, mamy nadzieję, że wkrótce ustali to policja.
Milunia jest naszą nową podopieczną, suczką, która potrzebuje miesięcy, by odzyskać zdrowie i radość życia. Nie uda się to bez Was.
Bardzo prosimy o pomoc. Suczka potrzebuje domu, ale kto w takim stanie przyjmie ją do siebie? Nikt. Dlatego musimy zapewnić jej bezpieczny pobyt w hoteliku, gdzie będzie otoczona najlepszą opieką i troską.
Musimy ją zbadać, a następnie rozpocząć leczenie. Zapewnić jej dobrej jakości karmę. Nie damy rady bez Waszej pomocy. Nie ukrywamy, że powoli przytłacza nas to wszystko, niemal codziennie widzimy kolejne cierpienie. Każde serce ma jakieś granice. Nasze też, które coraz mocniej pękają, a nie mogą się posklejać.
Loading...