Kociątko trafiło do nas w ostatni dzień grudnia. Takie małe nieszczęście: brudna, przeraźliwie chuda, zaropiała, z wrzodem na jednym oczku. Była zupełnie dzika, bała się wszystkiego i wszystkich. Szybko opadała z sił, panie weterynarz stawały na głowie, żeby utrzymać ją przy życiu: codziennie kilka zastrzyków (w szczytowych okresach 4 zastrzyki dziennie, głównie antybiotyki i sterydy), probiotyki, tabletki na pobudzenie odporności, kilka rodzajów kropli do oczu i nosa, maść do oczu, inhalacje, przemywanie, grzanie termoforami, specjalistyczna karma (biedactwo nie chciało nic jeść). Walczyła dzielnie, zupełnie jakby po doświadczeniu ciepła i miłości znów zapragnęła żyć. Bywały wieczory, kiedy kładąc się spać nie wiedzieliśmy, czy mała przeżyje noc :( Baliśmy się też, że nawet jeśli przeżyje, to nigdy się nie oswoi – w końcu wymagała kilkunastu zabiegów dziennie, a więc za każdym razem, kiedy braliśmy ja na ręce, to dostawała od nas jednocześnie niemiły zabieg i porcję czułości. Miałam wrażenie, że ona rozumie, że tak trzeba, że sama zauważa, że jak dostanie kropelki do oczu, to te oczka potem mniej bolą… A może to tylko moje serce się krajało na widok takiego kociego nieszczęścia?
W tej chwili Pralina jest piękną, około półroczną kotką o wyjątkowo miękkim futerku w kolorze ciemnej czekolady i długim, giętkim ogonku.
Jednak z jej zdrowiem nie jest najlepiej. Żaden antybiotyk nie pomagał, próbowaliśmy już wszystkiego.
W laboratorium nie stwierdzono, żadnych bakterii. WIĘC CO JEJ JEST ? Ciągle ma katarek i głośno chrapie przy każdym oddechu. Lekarze muszą zajrze głębiej. Dlatego potrzebujemy 600 zł na badania endoskopem.
PROSIMY O POMOC! Już czas by Pralinka wyzdrowiała.