Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Dziękujemy za to, że napełniliście miseczki naszych maluchów. Kociaki dorosły, znalazły nowe domy, a my przez moment bierzemy głęboki oddech i zbieramy siły... bo już za chwilę, już za moment, kolejna wiosna i kolejne kocie dramaty...
Pomagać kotom to nie głupota, chociaż to czasem ciężka robota. Trzeba je karmić, złapać czasami lub ktoś podrzuci - przecież to znamy.
A małe kotki z trudem złapane - trzeba im czasem zastąpić mamę. Mleczko, kuwety i oczka chore - trzeba się jeszcze spotkać z doktorem. A potem szukać domku stałego lub choć na chwilkę tymczasowego. Wszystko to fajne, wszystko raduje, gdy kolejnego kotka ratujesz... Lecz brak funduszy często nas boli, więc możesz pomóc, jeśli masz chętkę - wpłać choć złotówkę albo piątaka - to takie łatwe przecież zadanie, a w kocich sercach już pozostaniesz.
Kochani pomagacze - doszliśmy już do takiego momentu, że nie mamy za co kupić podstawowych rzeczy dla kociaków jak karma i żwirek. Mamy w tym momencie 138 kotów dorosłych i 54 maluchy.
Często musimy odmówić przyjęcia nowych kotów z racji tego, że tymczasowe domy pękają w szwach i mamy również świadomość, że nie będziemy mieli ich czym nakarmić i zapewnić podstawowej opieki lekarskiej. Ale wszyscy wiemy, że sezon na małe kociaki trwa w najlepsze, więc co chwilę odbieramy telefon czy wiadomość z prośbą o pomoc. Serce nas boli, gdy musimy odmówić, a na miejsce każdego, który znajdzie dom trafia następny lub następne.
Niejednokrotnie słyszymy, że od tego jesteśmy, by pomagać, ale pomaganie to nie tylko przyjęcie, to także opieka, zapewnienie dobrej jakości karmy, bo te kociaki często są niedożywione, z małą odpornością i trzeba je wzmocnić. Często po drugiej stronie jest zrozumienie, ale bywają pretensje i żądaniowy ton. Większość nie stara się nawet zrozumieć, że przyjęcie kotów to nie tylko jedzenie i opieka, ale także choroby, które pochłaniają masę pieniędzy.
Nie tak dawno mieliśmy w fundacji panleukopenię i ratowaliśmy te kociątka, nie zastanawiając się, za co zapłacimy. Tydzień przebywały w szpitaliku. Było ich osiem, koszt doby jednego kota to 50 zł., plus lekarstwa, które do tanich nie należą. Nie mogły być w domach tymczasowych, bo mieszkają tam inne kocie rodziny, musiały być izolowane. Dobrze, że zaprzyjaźnione z nami przychodnie idą na rękę nam i odraczają zapłaty, co wcale nie poprawia naszej sytuacji finansowej , bo dług rośnie.
Z karmą gorzej. W kasie fundacyjnej dawno już dno widać, a nikt nam nie sprzeda na krechę. A kociaki potrzebują zjeść. Potrzebują też żwirku, podkładów. Wszystko to sumując, otrzymujemy kwoty nie do przeskoczenia w tej chwili. Ciągle Was prosimy o pomoc, ale sam fakt, że czytacie nasze zbiórki daje nam nadzieję, że i tym razem nie zostawicie naszych kociaków bez pomocy. Pomaganie zwierzętom jest trudne, one nie poproszą głośno o pomoc. Dlatego to my prosimy Was w imieniu kocich maluszków.
Jak się dobrze wsłuchacie, to być może usłyszycie ciche wołanie, to "pomóż nam"... Bo my i Wy słuchamy sercem… My wiemy jedno, że warto pomagać… I bardzo prosimy o jakikolwiek datek do naszej skarbonki. Popaprzecie na ich cudne pyszczki :) Czyż nie proszą pięknie?
Kwota założonej zbiórki to 200 zł na kociaka. Jeśli ktoś posiada kota, to doskonale wie, że nie jest to wygórowana kwota na dwa miesiące (taki okres zakłada zbiórka). Oczywiście liczymy na to, że przez ten czas uda się wiele z nich wyadoptować do dobrych domów. Ale przecież na ich miejsce będą kolejne... Bo widząc, co się dzieje w tym roku, wiemy, że problem nie zniknie w ciągu dwóch miesięcy. Prosimy o wsparcie!
Loading...