Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Szanowni Darczyńcy. Zwracamy się do Was z gorącą prośbą, prośbą, która jest równocześnie naszym krzykiem rozpaczy.
Już wydawało nam się, że wychodzimy na prostą i wszystko się zaczęło toczyć swoim w miarę normalnym biegiem, aż do momentu, gdy rozdzwoniły się kolejne telefony z prośbą o ratunek bezdomnych zwierząt. Idzie zima, a wraz z nią zimne dni i mroźne noce...nie możemy powiedzieć - nie pomożemy.
Nasza Fundacja, to ja i mąż, we dwoje od ponad dekady pomagamy zwierzętom, te, których los nie oszczędzał... Zwierzęta były porzucone na pewną śmierć... Ratujemy, leczymy, dajemy schronienie, staramy się o dobre stałe domy. Walczymy z ich chorobami i lękami, ze strachem i traumą... Wszystko, co robimy to dla nich.
Z dnia na dzień zwierząt przybywa, nieustające telefony z prośbą o pomoc i ratunek. Niemal codziennie wyruszamy na ratunek kolejnemu okaleczonemu zwierzakowi. Nasze działania obejmują swoim zasięgiem już całą Polskę, walczymy z okrucieństwem zwierząt, z ich bezdomnością i bezsilnością.
Pomimo naszego serca i zaangażowania, są też zwierzaki, które nie zostanę adoptowane, przez przewlekłe choroby i swój wiek. Otoczyliśmy opieką staruszki, które swoich ostatnich dni doczekają razem z nami. Taki zwierzaków jest bardzo dużo - kociaki po wypadkach, bez ogonków, okaleczonych. Kociaki niewidzące, i takie, które będą leczone do końca życia.
Jesteśmy dla nich całą dobę, bez końca. U nas są bezpieczne i kochane. Walczymy o każde życie – o te najmłodsze i najstarsze. Staruszki, które nigdy nie zaznały ciepła i miłości, u nas mają swoje dożywocie, swój rodzinny dom. Nasze zwierzęta są dla nas wszystkim i staramy się zapewnić im to, co najlepsze.
Jako fundacja nie mamy dotacji, sponsorów ani wielkich zasięgów na Facebooku – to wszystko jest efektem naszej pracy. Wszystkie zwierzęta mieszkają razem z nami. To ja i mój mąż dbamy o nie, sprzątamy, rehabilitujemy po operacjach, karmimy i dostosowujemy dietę do ich potrzeb. Zapewniamy im wszystko, co możemy. Nasz dom dosłownie "pęka w szwach" od zwierzaków - codziennie kilkadziesiąt zwierząt, setki oczu i łapek wita nas i zasypia z nami. Jesteśmy razem na dobre i na złe.
Tutaj, gdzie obecnie jesteśmy to raj dla zwierzaków już na zawsze. To własność fundacji od niedawna. Na kredyt, który będziemy spłacać przez kilka lat, ale jest bezpiecznie i dużo miejsca dla zwierzaków i one są przede wszystkim szczęśliwe. Tam, gdzie byliśmy poprzednio, na wynajętej posesji przeszliśmy przez piekło ze strony sąsiadów. Nasze zwierzęta były trute na podwórku i straszone petardami. Przeszliśmy wszelkie kontrole – od PIW, przez Gminę, po kontrole budowlane. Wygraliśmy niejedną bitwę, ale czy sił nam wystarczy, aby walczyć z bezsilnością?
Ta bezsilność to środki na utrzymanie niemałego stada zwierzaków, wymagającego leczenia, dobrej karmy i częstych wizyt w lecznicy. To koszty, które nas chwilami przerastają. Nie ukrywamy, że często jesteśmy już u kresu sił, a tutaj kolejny telefon, kolejne chore zwierzaki, którym pomocy nie możemy odmówić, bo chyba by nam serce pękło, gdyby miały umrzeć gdzieś w krzakach lub w lesie.
Chcieliśmy zbudować kociarnię – takie miejsce, gdzie będzie szpitalik, kwarantanna i przestrzeń do zabawy dla kotów. Takie dodatkowe miejsce dla zwierząt, gdy zadzwoni kolejny telefon z prośbą o pomoc, będziemy mogli powiedzieć: "mamy miejsce." Na tą chwilę tego miejsca zaczyna nam brakować – mamy kilkadziesiąt zwierząt wymagających leczenia i opieki. One potrzebują szczęścia, przestrzeni i ciepła. Kolejne telefony, które dzwonią bez końca odbieramy z bólem serca... bo już nie mamy miejsca na kolejne psiaki czy kociaki.
Nasza Fundacja, to nie tylko zwykły dzień sprzątania i dbania o zwierzaki, to batalie z urzędami i instytucjami. Kładziemy się spać i budzimy się z jedną myślą: co dalej?, co zrobimy? Brakuje nam pieniędzy na spłatę zaległych faktur u weterynarza, piętrzą się długi za karmę i leki. Opłaty nas przytłaczają i spędzają sen z powiek.
Nasz apel to rozpaczliwy krzyk o pomoc. Bo myśl o tym, jak nakarmić, jak leczyć i jak przetrwać, towarzyszy nam codziennie. Tylko z Waszym wsparciem możemy przetrwać. Nie chcemy mówić, że to koniec naszego fundacyjnego domu zwierząt, ale nadchodzi moment, gdy brakuje już sił do walki. Tylko Wy, Kochani, oddani Darczyńcy, pomagając, możecie nas uratować... to One, kilkadziesiąt zwierzęcych istnień jest w Waszych rękach.
Nie ukrywamy, że w tej chwili stanęliśmy przed murem. Murem, którego sami nie pokonamy. Wierzymy, że dzięki Waszemu wsparciu uda się ten mur zburzyć. Wierzymy, wierzymy, że dzięki Wam uda się spłacić zobowiązania i dalej działać. Fundacja Zwierzęca Kraina to miejsce pełne bólu i rozpaczy, ale walczymy całym sercem. Opłaty są coraz wyższe, a brakuje na podstawowe potrzeby. Bez prądu, bez karmy, bez weterynarza nie przetrwamy. Jak mamy pomagać? Co powiedzieć zwierzętom, gdy zabraknie jedzenia? One nie rozumieją, ufają nam, kochają.
Wierzymy, że ten cud nastąpi, a Zwierzęca Kraina przetrwa.
Kilkadziesiąt zwierząt, głównie chorych i po ogromnych przejściach... Jestem gotowa być na ich wezwanie przez całą dobę, ale bez Waszej pomocy nie dam rady. Dlatego proszę z całego serca – pomóżcie nam przetrwać, nakarmić, leczyć i zapewnić zwierzakom godne warunki.
Bardzo prosimy, pomóżcie nam przetrwać. Z całego serca dziękujemy za zrozumienie i pomoc. Pozdrawiamy serdecznie, życząc dużo zdrowia!
Loading...