Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Kochani, niestety nie udało się uzbierać potrzebnej kwoty. Zebrane datki to 1/4 sumy zbiórki. A kwota 8000 zł pokrywa jedynie część comiesięcznych wydatków, jakie trzeba ponosić na utrzymanie i leczenie naszych podopiecznych. W Fundacji codziennie toczy się życie kilkunastu koni, kilku psów, kóz , krów i kotka. Codziennie zwierzęta jedzą, piją, dostają odpowiednie leki i suplementy i kiedy trzeba korzystają z usług lekarzy. Mamy pod opieką wiele schorowanych zwierząt. Każdy dzień, to walka o ich przetrwanie o to, by nie zabrakło jedzenia, ani koniecznych do życia medykamentów żadnemu z nich. Zwierzaki mieszkające w Fundacji utrzymują się tylko i wyłącznie z darowizn ludzi o wielkim sercu. Bez Was Fundacja przestanie istnieć.
Dziękujemy serdecznie wszystkim, którzy dołożyli swoj grosz do życia tych zwierząt.
Stary, trzęsący się z zimna pies, leżał tak długo w przydrożnym rowie, nieopodal wsi, że już nie miał siły się podnieść. Popiskiwał coraz ciszej, ze strachu przed mijającymi go pojazdami, których światła rozbłyskiwały w ciemności oraz pojawiającymi się z rzadka ludźmi, przywierał do błotnistego podłoża i niemal zamierał bez ruchu. Oczy już dawno zasnuła mu ciemność, lata życia, które spędził na łańcuchu — odebrały mu też słuch oraz część zębów. Pewnie dlatego został wyrzucony, bo są ludzie, którzy bez skrupułów wymieniają stare kundle na młode psy. Kikut obdartego ze skóry ogona sprawiał mu coraz większy ból, był tak słaby z głodu, że nie mógł już podnieść ciążącej mu coraz bardziej głowy i wtedy, gdy już pragnął, tylko żeby przestać odczuwać to potworne cierpienie — nadeszła pomoc, na którą już przestał liczyć....
Dziś dziadziuś Farcik jest zażywnym, pełnym energii staruszkiem, który bez skrupułów rozpycha się na kanapie i próbuje uczyć moresu Maksa, Alzę i Belę pieski, które trafiły do nas prawie rok wcześniej, bo ktoś wrzucił je z samochodu przy ruchliwej ulicy. Biegały jak oszalałe za przejeżdżającymi pojazdami w nadziei, że to ich Pan wrócił, ale tak wiele samochodów minęło je beznamiętnie, że w końcu zabrakło im sił i położyły się zrezygnowane na poboczu, tuląc się do siebie z zimna i strachu... Te przeżycia już w ich pamięci zatarł zupełnie czas. Teraz są radosne, ciekawskie i niesforne.
Śnieżka została dotkliwie poturbowana. To dopiero dwumiesięczny szczeniak, ale doznał poważnego urazu łapki i ma wybite ząbki. Trafił do nas na dzień przed Wigilią. Możemy się jedynie domyślać, ile zła spotkało tego malucha. Sunia już doszła do siebie. Jest wspaniałym psiakiem i mamy nadzieję, że wkrótce znajdziemy jej dobry dom.
Kotek Lucky przyczołgał się do nas ostatkiem sił, mijając przydrożne posesje, jakby umiał czytać, że tu mieści się azyl fundacji. Jego stan był tak opłakany, że musiał spędzić ponad miesiąc w klinice. Teraz wieczorami mruczy nam pełne refleksji tyrady, leżąc wygodnie na kanapie.
Dwa kucyki leżały na podłodze przyczepy, nie mając już siły wstać. Były upchnięte z tyłu za innymi zwierzętami, aby nikt na targu nie mógł ich zobaczyć, ich przerośnięte kopyta uniemożliwiały normalny ruch. Każde stąpnięcie musiało sprawiać tym koniom trudny do zniesienia ból, a ich stan był bliski agonii. Przywieziono je na targ, aby, gdy już nie będzie niepotrzebnych świadków, wciągnąć je za nogi na rzeźnicki TIR, bo mimo wychudzenia można było jeszcze trochę zarobić na ich śmierci. Dzięki natychmiastowemu przetransportowaniu ich do kliniki, Agatka i Balbinka miały szanse, aby przeżyć po gehennie dotychczasowych doświadczeń. Niestety Agatka przegrała swoją zaciętą walkę o życie. Mamy jednak nadzieję, że w ciągu tych kilku miesięcy poznała ogrom ludzkiej miłości i przekonała się, że na świecie są też dobrzy ludzie, którzy potrafią dbać o konie. Balbinka nadal walczy o zdrowie i potrzebuje ciągłego wsparcia!
Maksa zobaczyłyśmy na targu w Skaryszewie. Stał ze spuszczonym łbem i uderzał kopytem o bruk, a w jego oczach nie było nawet cienia nadziei. Był kompletnie zrezygnowany, jakby nie wierzył, że może go jeszcze spotkać w życiu coś dobrego. Analiza jego paszportu pozwoliła nam odtworzyć historię jego sportowych sukcesów, a później długie lata ciężkiej pracy w kolejnych szkółkach jeździeckich. Kiedy zawiodły stawy sterane wysiłkiem, trafił na targ, aby jego śmierć mogła przynieść korzyści finansowe właścicielom. Teraz Maks odzyskał wiarę w ludzkie dobro i bywają dni, że cieszy się jak źrebak, biegając z młodymi końmi po padoku.
Maniek trafił do nas z ogłoszenia... bo jego właściciel zamieścił anons, że sprzeda koziołka na mięso! Z powodu swojego obojnactwa dwumiesięczny maluch źle rokował w dalszej hodowli. Teraz jest najbardziej rozmownym koziołkiem w tej części globu i skarży czasem na zbyt poufałe zachowanie swoich przyjaciółek Zuzi i Rózi, które są z nami, bo zmarła ich mama, więc właściciel chciał się ich pozbyć.
Wszystkie zwierzęta, które zdołałyśmy uratować, mają za sobą tragicznie przeżycia.
Gromcia – nie znalazła kupca na skaryszewskim targu, trafiła więc do tuczarni, która jest ostatnim etapem przygotowań w drodze na ubój, trzymano ją w ciasnej i w ciemnej komórce, gdzie była tuczona ziemniakami, aż osiągnie odpowiednią wagę, aby zostać sprzedana na rzeź.
Piorun to koń huculski, którego na targu nikt nie chciał kupić, bo był zagłodzony, wycieńczony i bardzo schorowany. Spłoszony, potulnie czekał na jedyny w tej sytuacji scenariusz — sprzedaż na ubój.
Silver to mały szetlandzki kucyk, stała uwiązana wśród dużych koni, nerwowo przestępując z nogi na nogę. Na każde przypadkowe podniesienie ręki reagowała panicznym strachem. Nie nadawała się już do pracy, więc skrajnie zaniedbana trafiła na targ.
Bodzentynka – krowa, która miała dawać mleko, lecz aby jej organizm mógł je wytwarzać, zapładniano ją ciągle, więc rodziła cielaki, które zaraz jej odbierano, żeby je sprzedać na rzeź.
Oślepiony Quentin oraz Plener to dwa stare, nadmiernie wyeksploatowane konie, które zamierzano sprzedać, aby zyskać pieniądze przez ich śmierć. Nierozłączni przyjaciele, od których ludzie mogliby się wiele nauczyć. Gdy już kupiłyśmy jednego z nich i prowadziłyśmy go na bukmankę, opierał się i rozpaczliwie rżał, widząc jak jego towarzysz, wchodzi na trap rzeźnickiego TIRA. Nie było rady, trzeba było pożyczyć pieniądze, aby ich nie rozdzielać, bo były do siebie tak bardzo przywiązane.
Ares i Fokus – dwa młodziutkie koniki polskie, urodzone tylko po to, aby stać się przekąską na włoskim talerzu. Były potwornie brudne, zawszone, bite i okrutnie traktowane. Długo musiały być pod opieką behawiorystki, bo na widok ludzi próbowały uciekać na ściany stajennego boksu.
Takie konie dostają bilet w jedną stronę i kończą na rzeźnickim haku. Te zwierzęta dzięki wsparciu ludzi pełnych serca, uniknęły śmierci i dostały swoją drugą szansę — nowe życie. Wykupienie zwierzęcia to pierwszy punkt wydatków, jakie musimy ponosić. Pod naszą opieką są zwierzęta, które potrzebują stałej opieki weterynaryjnej oraz specjalistycznych witamin i suplementów. Dbamy o to, aby regularnie werkować koniom kopyta, poddawać szczepieniom i odrobaczać. Staramy się zapewniać im właściwą dietę, bez której nie mogłyby odzyskać zrujnowanego zdrowia.
Aby móc ratować inne skrzywdzone i pozbawione szans zwierzęta — bardzo potrzebujemy Waszego wsparcia. Jeśli nie uzbieramy na utrzymanie naszych podopiecznych, nie będziemy mogły dalej pomagać i ratować innych zwierząt w potrzebie. Dla tych, które znajdują się pod naszą opieką, życie się zmieniło i dostały to, na co zasługuje każde zwierzę — dom i miłość ludzi. Teraz przed nami duże wyzwanie, bo musimy utrzymać gromadkę, złożoną z dziesięciu koni, kóz, krowy, psów i kota. Prosimy Was o pomoc, bo dzięki Wam udało się uratować te zwierzęta, więc dajcie im szanse, aby ich szczęśliwe życie mogło trwać nadal.
Loading...