Wyrwane z "Piekielnych Wrót", teraz potrzebują wsparcia!

Closed
Supported by 270 people
15 000 zł (100%)

Started: 01 November 2022

Ends: 01 March 2023

Hour: 07:45

Dziękujemy za Twoje wsparcie – bez Ciebie nie udałoby się zebrać potrzebnej kwoty.
Razem wielką mamy moc!
Gdy tylko otrzymamy rezultat zbiórki, zamieścimy go na stronie.

Interwencja w pseudo hodowli w Boguszowicach. Będzie długo i będzie smutno. Wieczór około godziny 17 dzwoni telefon, Aśka wolontariuszka TOZ z Bytomia z pilną prośbą o pomoc. Okazuje się, że dziewczyny otrzymały zgłoszenie od koleżanki, która pojechała rzekomo kupić psa z tej hodowli.

Na miejscu doznała szoku. Smród, brud i chore zwierzęta. Zgłosiła sprawę TOZowi. 25 października, wolontariuszki TOZu pojechały na miejsce, nie spodziewając się takiej ilości zwierząt na miejscu. Otwarła się puszka Pandory. Od samego rana walczyły, aby wejść na teren posesji. Zawiadomiono wszystkie służby. Próbowano skontaktować się z powiatowym lekarzem weterynarii, bezskutecznie. Na miejsce przyjechał lekarz weterynarii aż z Gołkowic.

W końcu Straż Pożarna przecięła kłódkę i wraz z Policją weszli na posesję i do budynku. To, co tam zastali, ścięło z nóg. Nie można było doliczyć się zwierząt. Psy i koty różnych ras. Około 100 zwierząt. W domu i w budynkach gospodarczych, kojcach… horror. To nie hodowla, to masowa produkcja i eksploatacja zwierząt do granic możliwości. Nie ma w tym nic moralnego, nie ma dobrych intencji jest tylko chęć zysku. Można mieć różne zdanie o hodowlach, ale dzięki tym normalnym, gdzie dba się o zwierzęta, ale i na nich zarabia, mamy tak wiele pięknych ras psów czy kotów. Mamy też pełne schroniska… temat ciężki, argumentów z każdej strony dużo, ale nie o tym tutaj.

Wracamy do sytuacji z 25 października. Dziewczyny z TOZU walczą z patowa sytuacją od rana. Jest koło godziny 17. Dzwoni do nas Asia i prosi o pomoc w zabezpieczeniu chociaż kilku zwierząt w razie czego… A my, bez miejsc, bez środków finansowych… Całkiem nierozsądnie i pokierowani sercem nie odmawiamy, nie możemy, jedziemy na miejsce. Zabieramy co mamy, transportery, kenele, smycze, koce…dziewczyny nic ze sobą nie miały, nie spodziewały się takiego obrotu spraw. Zostały z tym same!!! Na miejsce przyjeżdżają inne fundacje, które, choć w takiej sytuacji jak nasza, nie były w stanie odmówić. Kocia Brygada Świetochłowice, Labradory info, Wodzisławskie Psy i Koty, znajomi wolontariuszy… Część fundacji odmawia, ale nie oceniamy, czasy są trudne. Na miejscu OSP Boguszowice, a później OSP Gotartowice pomagają i dbają o bezpieczeństwo na drodze i oświetlenie terenu.

"Rozbijanie" pseudohodowli to wbrew opiniom kosztowna dla fundacji sprawa. Dlaczego? Wszystkie odebrane zwierzęta są dowodami w sprawie (nawet szczenięta), dlatego nie mogą zostać wydane do adopcji, dopóki nie zapadnie wyrok skazujący. Takie sprawy mogą ciągnąć się latami! Przez ten czas zwierzęta są pod opieką i na utrzymaniu fundacji, które je odebrały lub którym przekazano je pod opiekę. Leczenie, wyżywienie wszystkie koszty przez te lata pokrywają fundacje.

Gdyby któreś ze zwierząt odeszło, właściciel może domagać się odszkodowania. Nie ma mowy, aby któreś się zgubiło. Wszystkie domy tymczasowe w których aktualnie przebywają, muszą mieć oczy naokoło głowy, bo jeden błąd lub nieuwaga może wiele kosztować nas wszystkich. Taki to właśnie jest biznes dla fundacji, jak wielu sądzi. Dla fundacji dodatkowe kilkanaście zwierząt, to wydatki rzędu kilkunastu tysięcy nawet. To zwierzęta zaniedbane, chore, niesocjalizowane z zaburzeniami behawioralnymi. Leczenie, behawiorysta, trener, wyżywienie to koszty. Nikt nam za to nie zwróci. Nadal myślicie, że to dla nas biznes? Raczej gwóźdź do trumny dla takich lokalnych fundacji jak nasza czy inne tej wielkości.

W tym przypadku zabezpieczenie ponad setki zwierząt było niewykonalne dla nas. Nie było pomocy z zewnątrz. Urząd Miasta nie wsparł, ponieważ schronisko odmówiło przyjęcia zwierząt ze względu na przebudowę. Mają takie prawo. Schronisko w Rybniku ma podpisana umowę na odłów i opiekę nad zwierzętami bezdomnymi. Na przyjęcie zwierzęcia z interwencji, musi wyrazić zgodę, bo nie ma obowiązku przyjąć takiego zwierzęcia. Tym bardziej, jak wcześniej pisaliśmy, te zwierzęta będą tkwić w zawieszeniu kilka lat. Schronisko musiałoby je utrzymywać tak jak my do czasu wydania wyroku. Poza tym schronisko to ogromne zagęszczenie zwierząt, a w nim wiele różnych patogenów. Dla nieszczepionych, chorych zwierząt istnieje duże ryzyko zarażenia lub zgonu… Kto zapłaciłby w tym wypadku odszkodowanie? Urzędnicy uznali, że odmowa schroniska wyczerpała ich możliwości, jeśli chodzi o pomoc… nie skomentujemy.

Natomiast samo schronisko wsparło nas jak umiało. Zamawiając karmę dla zwierząt pod naszą opieką. To bardzo dla nas dużo. Bardzo dziękujemy.

Wróćmy po raz kolejny do momentu, kiedy przyjechaliśmy na miejsce. Właściciel bronili się rękami i nogami, przed wpuszczeniem funkcjonariuszy do środka. Były wyzwiska, oskarżenia i groźby karalne, za które z pewnością pociągniemy właścicieli do odpowiedzialności. Na miejsce dotarł lekarz weterynarii, który w asyście Policji wszedł do domu. Przebywa w nim jakiś czas. Wychodząc stwierdza, że warunki są fatalne i zwierzęta powinny zostać stamtąd zabrane. Nie jest możliwe utrzymanie dobrostanu zwierząt w takiej ilości na takiej posesji. Rozpoczyna się szarpanina, wrzaski, krzyki i wyzwiska… Zabieramy zwierzęta. Po kolei…warunki straszne. Zwierzęta we własnych odchodach. Smród taki, że nie można oddychać. Brak wentylacji, ciemność.

Udało się zabezpieczyć kilkadziesiąt zwierząt. Reszty nie udało się wydostać. Wiedzieliśmy, że ich los jest już przesądzony… Słyszymy gdzieniegdzie oskarżenia. Dlaczego zostawiliście resztę? Policja postanawia o zakończeniu czynności. Interwencja zostaje przerwana.

Zwierzęta nie są zagłodzone. Dla wielu to wystarczy, żeby powiedzieć, że wszystko jest ok. Czym były karmione? Wydalały z siebie śmierdzący kał, pełen trocin, piasku, kamieni i sierści…

Natomiast znęcanie się to nie tylko stan zwierząt, ale  też warunki w jakich przebywają, które zagrażają ich życiu lub zdrowiu. Te przebywały w boksach, małych klatkach bez dostępu do światła. Prawdopodobnie nigdy nie wychodziły na zewnątrz. Choroby skóry, oczu, uszu, urazy, zadrapania i rany… i psychika o której tak mało się mówi. Te zwierzęta są straumatyzowane. Nie wiedzą, co to być psem. Bały się wszystkiego i prawie w ogóle nie szczekają!

Nie znają smyczy. Dopiero teraz po czasie, zaczynają poznawać i cieszyć się wszystkim tym, czym cieszą się zwierzęta w normalnych domach. Cieszy je trawa, kontakt z człowiekiem, dobre jedzenie, świeże powietrze, wiaterek na pyszczku, spacery i poznawanie nowych psich kompanów i wspólne z nimi zabawy… Wszystko to możecie zobaczyć na zdjęciach. Wdzięczność i radość w oczach. Przez te kilka dni, zwierzęta przeszły niesamowita przemianę. Nadal bardzo się boją niektórych sytuacji, ale robią postępy.

My cieszymy się tym widokiem, nie ważne jaki koszt poniesiemy. Niestety ich sytuacja jest niepewna. Nadal wielu nie widzi w tym nic złego. Co gorsza, powiatowy lekarz weterynarii pojawił się na miejscu kilka dni po interwencji…i rzekomo nie stwierdził nic niepokojącego. W kilka dni można pozbyć się chorych zwierząt, część wywieź i posprzątać. Pytanie, komu organy ścigania uwierzą? Czy wezmą pod uwagę stan, który udokumentował zdjęciami policyjny technik i ocenił inny lekarz weterynarii, nie wspominając już o wolontariuszach fundacji… Czy wyobrażacie sobie sytuację, w której te zwierzęta, którym pokazaliśmy jak życie psie i kocie może być piękne, wrócą do małych klatek, aby żyć tylko po to, żeby się rozmnażać. Ile jeszcze cesarskich cięć przeżyją sunie, które są pod naszą opieką?

Bardzo wierzymy w wymiar sprawiedliwości. Oprócz wielu naszych odczuć, emocji są fakty, które wyraźnie wskazują, że prawo zostało tutaj złamane. Zwierzęta nie są rzeczami, jak mówi pierwszy artykuł ustawy o ochronie zwierząt. Dalej wymienia co znajduje się pod pojęciem „znęcanie się”. Czy właściwym byłby zwrot tych zwierząt? 

Kochani, to nie koniec, a dopiero początek. W sprawę zaangażowało się mnóstwo ludzi. Nasze lokalne media, dziennikarze to ogromne wsparcie za które dziękujemy z całego serca.

Na koniec, jeśli dotrwaliście do tego momentu, bardzo dziękujemy i  bardzo prosimy Was o wsparcie. Zwierzęta przeszły szereg badań diagnostycznych, które potwierdzają ich stan zdrowia i dzięki którym mogliśmy wdrożyć odpowiednie leczenie.

Wszystko to jak już wcześniej pisaliśmy, ogromne koszty… Musimy sobie z nimi poradzić, bo inne zwierzęta czekają na pomoc. Bez Waszego wsparcia nie damy rady. Dziękujemy za każdy gest!

Supporters

Loading...

Organiser
11 actual causes
58 ended causes
Supported by 270 people
15 000 zł (100%)