Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Wszystkim Darczyńcom dziękujemy za wsparcie :) Rysio nie znalazł jeszcze nowego domu i nadal jest pod opieką stowarzyszenia. Zebrane pieniądze zostały przeznaczone na badania RTG, rezonans magnetyczny i tomografię komputerową w warszawskiej klinice.
Wyobraź sobie, że zostajesz potrącony przez samochód. Sprawca oczywiście odjeżdża nie oglądając się, choć zapewne na najbliższej stacji sprawdzi stan zderzaka. Uderzenie jest na tyle silne, że nie możesz się podnieść, ale nie na tyle, abyś stracił przytomność.
Więc wijesz się bólu i strachu na środku jezdni wzywając pomocy.... Ale jesteś psem, jesteś tylko małym psem, więc wyjesz w niebo głosy słysząc tuż obok siebie szum mijających samochodów...
W tym momencie historia tego psa mogłaby się powoli kończyć. Umierałby w histerii na środku jezdni - bo nie od razu, powoli w męczarniach. Ale nie zakończyła. Tak naprawdę dopiero się zaczęła.
Psa w końcu ratują przypadkowi ludzie. Natychmiast zawożą do lecznicy, gdzie zostaje mu udzielona pomoc. W wyniku wypadku pies doznaje poważnego obrzęku mózgu, ma oczopląs, wokalizuje głośno ból, ma ruchy "wioślarskie". Lekarze liczą na cud, że przeżyje, że da radę.... Jego wybawcy szukają pomocy wśród fundacji i nasze drogie krzyżują się w tym miejscu.
Powiadają, że nadzieja matką głupich... Jednak w kolejnych dniach przysłowiowi głupcy skaczą z radości, bo stan psa poprawia się. Zaczyna reagować. Oczopląs ustaje. Daje wyraźnie znak, że nie podda się tak łatwo. Kręgosłup jest cały, nie ma złamań, co oznacza, że cała siła uderzenia poszła na głowę. Małe kruche ciało i niebywała walka o życie. Skrada serca całej załodze lecznicy.
Zostaje oceniony na ok. 6 lat. Jest wychudzony - waży tyle, co trochę większy kot, a wyglądem do złudzenia przypomina psa w typie pinczera. Do dyspozycji ma tylko klatkę, więc rozpoczynamy poszukiwania właścicieli. Bo taki fajny pies przecież musiał być czyiś prawda?
Wielkie rozczarowanie... Dziesiątki rozesłanych informacji, obdzwonione wszystkie lecznice niedaleko miejsca wypadku, setki postów, tysiące udostępnień i zero telefonu. Nikt nie szuka... Nikt nie tęskni...
Poszukujemy domu tymczasowego blisko lekarzy specjalistów neurologii. Kolejny cud! Głupcy znów szaleją z radości! Odzywa się dom w Piasecznie. Wspaniały dom, bo ze świadomością odpowiedzialności jaką jest opieka nad psem z objawami neurologicznymi. Bo pies ma zaburzenia równowagi, po paru krokach przewraca się. Jego niezborność ruchowa przyprawia go o lęki.
Cały pobyt w lecznicy a potem całą drogę do domu tymczasowego spędza mocno wtulony w ramiona wolontariuszki. Tylko wtedy przestaje się trząść.... I na chwilkę zapomina, co to lęk i ból...
Pierwsze dni w domu tymczasowym poprawiają jego kondycję. Dostaje imię Ryszard. Gdy odespał dni spędzone w lecznicy oraz podróż, udowadnia swoim tymczasowym opiekunom, że dobrze wie, co to głód. Pewnie nie raz go zaznał. Pokarm (miękki) nie je tylko pochłania! Jego chude ciałko pokryte jest milionami odchodów pcheł, po ciele wciąż skaczą żywe, więc zostaje powtórnie odpchlony.
Wizyta u lekarza przynosi kolejne złe wieści. W lewej pachwinie stwierdzają kliniczną zmianę nowotworową, która wymaga natychmiastowego usunięcia. Ryszard ma zepsute ząbki, wymagające po części sanacji i usunięcia kamienia. Jest wnętrem, więc kastracja jest absolutnie niezbędna.
Komplet operacji ma umówiony już na 23 lutego. To będzie kolejna już faktura za jego leczenie, a to jeszcze nie koniec. Piętrzą się pliki niezapłaconych faktur z lecznic i za paliwo.
Zbieramy na zaległe faktury, na dalsze leczenie i diagnozę oraz utrzymanie biednego niczyjego Ryszarda. Nadzieja matką głupich, ale my głupcy wiemy już, że umiera ostatnia... Dlatego wierzymy, że się nam razem uda!
Rysiu już swoje wycierpiał.... lepszy Jego los jest w naszych rękach!
Loading...