Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Bezdomność zwierząt to zjawisko na ogromną skalę. Codziennie uderza nas ilość potrzebujących zwierzaków. Potrzebne są rozwiązania systemowe, ale to jedno. Drugie to to co tu i teraz.
Jest coś, co jest nie do zniesienia. Co nie poczeka na zmiany w systemie. Z czym nie można się pogodzić i obok czego przejść obojętnie. To STARUSZEK porzucony na ostanie miesiące życia.
Czasem po śmierci pana trafiają prosto z kanapy za kraty. Jak Rysio.
Czasami pana zabiera pogotowie, a pies zostaje na ulicy lub w pustym domu.
Łatek spał długo na marynarce pana i pilnował resztek życia jakie znał...
Albo lądują porzucone przy rowie, skazane na pastwę losu, jak Zdzisio.
A może pod sklepem lepiej? Limonka dostała karton i miskę z wodą...
Jest ich cała masa. Czają się po krzakach, uciekając przed kopniakami. Grzebią w śmietnikach. Walczą o przetrwanie, mimo że nawet nie rozumieją co się stało z ich starym życiem. Muszą się cieszyć z rzuconego kawałka suchej bułki.
A potem przychodzi czas na pomoc. I tu się okazuje, że jedyne co SYSTEM ma im do zaoferowania to zimny boks w schronisku, twarde deski budy, miska raz na jakiś czas i zamarznięta woda. I walka zaczyna się od nowa.
Zdzisio czekał w kontenerze, bo inaczej musiałby iść na boks, a tam zabiłaby go zima. Wolontariusze schroniska prosili by go zabrać. Ledwo przytomny dziadek ma robaczycę płuc, chore narządy wewnętrzne, guz na śledzionie, jest wrakiem psa, którego upodlił człowiek.
Takie psy rozrywają nam serca. Chcemy walczyć o lepszy koniec dla nich. O godną emeryturę. One mają tak niewiele czasu na tym świecie, że marnowanie końcówki życia na ból i tęsknotę to jest coś, czego świadomość jest dla mnie nie do zniesienia.
Przychodzi więc czas na nas. A my umieszczamy w domach tymczasowych i domowych hotelikach. Leczymy, karmimy, tulimy, wynagradzamy zło. Przywracamy godność. KOCHAMY. Płaczemy gdy odchodzą.
Niestety stare, wyrzucone jak śmieci psy, są na ogół chore. A leczenie kosztuje. A my mamy takich psów dziesiątki! Czasami walka o nie jest przegrana. Czasami mamy happy end. Jednak zawsze trzeba podjąć rękawicę.
Wizyty, badania, leki, rehabilitacje, operacje, specjalistyczna karma. To wszystko na co tu zbieramy. Pod opieką mamy blisko 50 psów, starych chorych kundelków, o których zapomniał świat. Opiekujemy się także kilkoma chorymi kotami. Wszystkie mają zaniedbane patologicznie zęby, które sprawiają im ból. Mają chore łapy, stare urazy, źle zrośnięte złamania, śrut w ciele. Wymagają oględzin kardiologa, choćby ze względu na zabiegi, jakie muszą przebyć. Wszystkie. Wiele z nich ma powikłania po braku kastracji. Nowotwory to coś normalnego w naszym stadzie fundacyjnym. Onkolodzy, chirurdzy, ortopedzi - wszyscy oni mają znami ręce pełne roboty. Bo te zwierzaki zasługują na pomoc i na życie bez bólu.
A sam brak brak funduszy nie jest wskazaniem do uśpienia...
Niektóre zawsze były w schronisku, po 10 lat, jak na przykład Ignaś, czy Cudka i Uszka.
Tola żyła zamknięta latami w rupieciarni. 7 lat nie widziała nieba. Dotyk trawy, wiatr w uszach, spacer, to wszystko poznała paradoksalnie dopiero w schronisku. Niestety brak socjalizacji spowodował, że wróciła z adopcji i kolejne 2 lata spędziła w schronisku. Od 4 jest u nas. Jako starutka już psina wymaga także troski. Co miesiąc dla niej i takich jak ona wycofanych psów, skrzywdzonych psychicznie opłacamy drogi hotel z behawiorystą. Są tam Zosia z Wojtyszek, Skipi wyrzucony z domu jak śmieć, Debra z poderżniętym gardłem i chorymi nadnerczami, Marcysia - dzika sunia urodzona w polu. ONE NIE MAJA GDZIE IŚĆ.
Na zdjęciu Tola (po prawej) w hotelu i kiedyś:
Wiesia zaś spędziła 15 lat w budzie na podwórku będąc 5 kg psem. W efekcie sika w domu a nie na dworze. Również nie chce nikt takiego psa.
Czasami starość i choroby są niczym przy krzywdzie psychicznej jakiej doznały. Na przykład Pianka, która nawet nie wychodzi na dwór na siku. Ona, Lenka - która całe życie tułała się od schroniska do schroniska i wiele innych naszych psów naprawdę nie dałyby rady, gdyby fundacja zniknęła.
Czarne, niewidzialne, postarzały się czekając na dom. Życie spędziły w upodleniu i niewoli. A na starość mają tylko nas.
Te psy mają poranione dusze i ciała. Nie wielu myśli o adopcji takiego psa. Na nas jako na opiekunach spoczywa obowiązek zadbania o nie dopóki nie mają domu.
POMOŻESZ NAM W TYM?
Pokażmy im, że jesień życia może być piękna.
Buda teraz i kiedyś:
ZAOBACZ: Najbardziej przerażony pies w schronisku - babcia Buba
W naszej fundacji wszyscy pracujemy pro publico bono, po godzinach pracy zawodowej i każda przekazana nam złotówka idzie TYLKO na psy.
Za same hotele tych zwierząt płacimy kilkanaście tysięcy złotych co miesiąc. Faktury z ostatniego miesiąca w załączeniu. Opłat za leczenie nie sposób zliczyć... Kilka przykładowych faktur załączamy. Psy oczywiście muszą też jeść.
Loading...