5 psów wegetowało w smrodzie bez jedzenia i picia

4 MIESIĄCE WEGETOWANIA WE WŁASNYCH ODCHODACH, W SAMOTNOŚCI, BEZ WIDOKU CZŁOWIEKA, KTÓRY DOJEŻDŻAŁ DO NICH RAZ NA TYDZIEŃ (LUB JESZCZE RZADZIEJ), BY ZOSTAWIĆ IM JEDZENIE.

5 psów zamkniętych na 4 spusty, wyjących z tęsknoty, wegetujących w niewyobrażalnym odorze moczu i kału. 4 młodziaki, zapewne rodzeństwo uwięzione w małym pokoju, bez dopływu świeżego powietrza. Starszy psiak mający "do dyspozycji" 3 izby i wentylację z uchylonego okna.

TAKI DRAMAT ROZGRYWAŁ SIĘ OD SIERPNIA, kiedy to właściciel zwierząt wyniósł się ze zlicytowanego domu. Jego próby pomocy zwierzętom zakończyły się na prośbie do gminy. Od tego czasu sąsiedzi usiłowali coś zrobić. W końcu Pani Ania zadzwoniła do nas. Gdy wytłumaczyła nam sytuację, po prostu oniemieliśmy! Udało nam się skontaktować z właścicielem. Pojechaliśmy do Warszawy, gdzie przekazał nam klucze do domu i ruszyliśmy na ratunek udręczonym zwierzętom.

To, co zastaliśmy na miejscu przechodzi ludzkie pojęcie. Fetor wyżera oczy. Brodzimy w ciemności, przedzierając się przez dywan z odchodów i śmieci. 4 młode psiaki wpadają do klatki, oszalałe z radości na widok człowieka. Starszy psiak jest przestraszony i złapanie go wymaga odrobiny wysiłku. WSZYSTKIE PSY SĄ JUŻ U NAS. JUŻ BEZPIECZNE. Właściciela pociągniemy do odpowiedzialności. Bo do ciężkiej choxxry nie zostawia się swoich psów! Nie więzi ich w domu! Nie karmi się ich raz na tydzień lub rzadziej!

Zabranie ich z tego koszmaru zajęło nam kilka godzin. Jak to możliwe, że ich gehenna trwała miesiącami?! Gmina umyła ręce. Policja odmawiała interwencji pod nieobecność właściciela.