Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Dziękujemy za wsparcie dla kocich staruszków.
Puszek zakończył swą ziemską wędrówkę w wieku 17 lat... Odszedł bez bólu, otoczony miłością...
Zuzia nadal przebywa pod naszą opieką. Po wielu miesiącach terapii w końcu udało się przełamać kocie lęki i niepokoje, a Zuzia znów cieszy się życiem.
„Umrzeć - tego się nie robi kotu. Bo co ma począć kot w pustym mieszkaniu. Wdrapywać się na ściany. Ocierać między meblami. Nic niby tu nie zmienione, a jednak pozamieniane. Niby nie przesunięte, a jednak porozsuwane. I wieczorami lampa już nie świeci. (...)
Do wszystkich szaf się zajrzało. Przez półki przebiegło. Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło. Nawet złamało zakaz i rozrzuciło papiery. Co więcej, jest do zrobienia. Spać i czekać. Niech no on tylko wróci, niech no się pokaże. Już on się dowie, że tak z kotem nie można. Będzie się szło w jego stronę, jakby się wcale nie chciało, pomalutku, na bardzo obrażonych łapach. O żadnych skoków pisków na początek”.
Pewno wszyscy znamy wiersz Wisławy Szymborskiej „Kot w pustym mieszkaniu” i wszyscy się wzruszamy, bo budzi on wiele smutnych refleksji na temat rzeczy ostatecznych. I żal nam kota, który został sam po śmierci lub zniknięciu właściciela w pustym mieszkaniu. Ponoć życie to nie literatura, ale w tym wypadku historia przedstawiona w wierszu zdarzyła się i życiu naszej fundacji. Właścicielka kota ciężko chora, starsza już pani trafiła do hospicjum, a w jej mieszkaniu pozostały dwa koty. Czekały na swoją panią i nie wiedziały, że ona już nie wróci. Zostały same jak niepotrzebne rzeczy, o których się nie pamięta, zamykając drzwi. Pewno tęskniły, nasłuchiwały znajomych kroków na klatce schodowej, ale za każdym razem, gdy podbiegały do drzwi, wracały, bo to nie były te kroki…
Pięć dni Puszek i Zuzia siedziały w mieszkaniu. Przed zamknięciem drzwi na klucz, nasypano im suchej karmy i nalano wody do miseczki. Na pewno cierpiały, upał był niemiłosierny i woda im się na pewno szybko skończyła. Tego nie robi się kotom, które całe swoje życie mieszkały z człowiekiem. Zastanawia nas jedno, dlaczego córka chorej właścicielki kotów nie zadzwoniła wcześniej do nas (czy innych instytucji) z prośbą o zabranie kotów, ewentualne ogłoszeni ich. Tłumaczyła, że ma alergię na koty i nie może ich zabrać – to jesteśmy w stanie zrozumieć, ale tego, że pozwoliła na to, by koty tak długo siedziały same w zamknięciu, pewno głodne i spragnione, a przy tym przerażone, bo przecież wywrócił im się ich cały uporządkowany koci świat – tego nie umieliśmy racjonalnie wytłumaczyć, a tym bardziej zrozumieć.
Natychmiast chcieliśmy zabrać te biedne koty do domu tymczasowego. Ale okazało się, że Pani nie mieszka w Rzeszowie, ale po długiej rozmowie i tłumaczeniu, że koty nie mogą być same, zdecydowała się przyjechać i przywieźć koty. Różne myśli kłębiły się nam w głowach, bo też różnie mogło się to skończyć. Zadawaliśmy sobie mnóstwo pytań, nawet tych najczarniejszych, bo przy ponad 35-stopniowym upale wszystko mogło się wydarzyć…
Kiedy przyjechała do domu tymczasowego, zobaczyliśmy dwa piękne dorosłe koty i płakać nam się chciało nad ich losem. W ich oczach wyczytaliśmy wszystko: ból, cierpienie, przerażenie i wielki strach.
Jak łatwo niektórym ludziom przychodzi pozbycie się zwierzęcia. To tak jakby wyrzucić śmieci do kubła. A koty były tak przerażone, od razu ukryły się za meblami, kilkanaście dni wymagały dokarmiania i podawania leków zmniejszających stres. A nie były takie… Ale to dowód na to, jak może zmienić się kot pod wpływem wielkiego stresu. Nie są to młode koty. Puszek ma 16, a Zuzia 9 lat. Nie wiemy, czy chodziły do weterynarza, czy były szczepione, odrobaczane? Córka nie znalazła książeczek zdrowia i nic na ten temat nie wiedziała.
Czeka ich zatem pełny pakiet badan i profilaktyka. I jak tylko stres nie opadł, to od tego zaczęliśmy.
Kotom wykonano pełny pakiet badań krwi, łącznie z jonogramem, testy FelV/FiV, USG. Otrzymane wyniki świadczą o tym, że są mocno zarobaczone, ale ogólnie w niezłej kondycji. U Zuzi niepokój wzbudzają zbyt przerośnięte nerki, zatem jest kotem, który musi być pod stałą opieką lekarza. U Puszka podniesione niektóre parametry mogą świadczyć o podrażnieniu trzustki, być może na wskutek stresu i niejedzenia.
Na razie wciąż chowają się po kątach, ale nocą wychodzą już do jedzenia. Zapewne boją się, gdyż dom jest pełen kotów, a one były same całe życie.
Oby ta smutna historia miała szczęśliwy epilog. Oby koty uwierzyły na nowo w człowieka i znalazły w nowym domu spokój. Nie wiemy jeszcze, czy będziemy im szukać nowego domu, bo na pewno nie będziemy ich rozdzielać. Staramy się z całych sił naprawić ich świat, ale do tego potrzebne są pieniądze, bo koszty utrzymania w domu tymczasowym oraz koszty badań, profilaktyki są wysokie. Zdajemy sobie sprawę, że może być różnie.
Wierzymy, że się otworzą i wyjdą ze swych kryjówek, bo przecież to były domowe pieszczochy. Więc po raz nie wiadomo już, który prosimy, pomóż nam w walczyć o te dwa porzucone kocie życia.
Loading...