Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Potraficie sobie wyobrazić, jak cierpiałby człowiek z rozprutym brzuchem? Z olbrzymią, ropiejącą raną, która uwidacznia narządy wewnętrzne i tak zranioną ręką, że kości są na wierzchu? Nie jesteśmy w stanie pojąć, jaki straszny ból musiało znieść to kociątko...
Nie wiemy, co się stało; jak ten zaledwie 4-miesięczny maluszek doznał tak strasznych obrażeń? Jak okropnie musiał cierpieć, zanim przyszła pomoc… Stopień gojenia ran wskazuje na to, że cierpiał wiele dni. Jeszcze 2-3 doby, a już nie byłoby go na tym świecie.
To prawda, że koty są mistrzami ukrywania swoich ran i bólu, co uwarunkowane jest ewolucją. Przez setki lat uczyły się nie okazywać niedyspozycji, by nie zdradzać osłabienia drapieżnikom. Otrzymaliśmy zgłoszenie do tej kociej biedy, ponieważ karmicielka podejrzewała złamanie i konieczną interwencję weterynaryjną. Pojechałyśmy i zobaczyłyśmy maluszka ukrytego w zaroślach na zamkniętym terenie prywatnym. Maluch faktycznie podchodził do jedzenia (po odejściu ludzi) kuśtykając, ale nic nie zdradzało ogromu obrażeń i ran.
Zdecydowałyśmy się go złapać następnego dnia, gdy będzie głodny z nadzieją, że wejdzie do klatki łapki. I tak zrobiłyśmy. Szybka akcja, jednak w klatce kotek zaczął szaleć. Nakryłyśmy go kocem i pobiegłyśmy do samochodu. Natychmiast pojechałyśmy do weterynarza. W aucie unosił się bardzo nieprzyjemny zapach zgnilizny.
W gabinecie Issi nakryła kotka kocem. Chwyciła za fałd skórny na karku, wyciągnęła malucha z klatki i położyła na stół. Natychmiastowa narkoza, bo kociątko bardzo się broniło. Zostało uśpione. Mogłyśmy obejrzeć łapkę, jednak nawet nie przypuszczałyśmy, co za chwilkę ukaże się naszym oczom. Ułożyłyśmy malucha i nie mogłyśmy uwierzyć w to, co zobaczyłyśmy. Rozpruty, gnijący brzuch. Rana od krocza do barków. Wylewająca się ropa i smród zgnilizny nie do wytrzymania. Musiałyśmy otworzyć okna w gabinecie.
Kości były tak połamane, że niektóre dałoby się wyciągnąć palcami. Byłyśmy w szoku. Takich obrażeń jeszcze nie widziałyśmy u wciąż żywego zwierzęcia. Nadal brak nam słów. Weterynarz z Issi zajęli się wypłukiwaniem ropy; starali się oczyścić rany. Wycięli martwą i gnijącą tkankę. Na wszystko zapakowali masę antybiotyków w maści. Po kilkudziesięciu minutach udało się częściowo oczyścić rany, jednak są one ogromne i uszkodzona jest większa część powierzchni pod skórą, bo zakażenie penetrowało wewnątrz. Marwica się powiększyła, przez co wszystkie szwy ponownie puściły. Trzeba było wyciąć kolejną warstwę martwej tkanki. Kociakowi grozi sepsa i ciężkie zakażenie.
Czy operacja się uda? Nie wiadomo. Ubytek jest ogromny, a Stefanka czekają kolejne zabiegi. To będzie długa droga i walka o jego życie. Kochani Pomagacze, nie wiemy, czy ten maluszek to przeżyje. Obrażenia są naprawdę ogromne. Rany nie są takim problemem, jak stopień martwicy tkanek i zakażenia. Kociątko czeka kilka operacji i bardzo długie leczenie. Błagamy Was o pomoc dla tego kotka...
Loading...