Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Osiem psich nieszczęść ze złamanymi kręgosłupami trafiło do szpitala dla zwierząt na leczenie i rehabilitację. 7 psiaków jest poszkodowanych na skutek wojny w Ukrainie. Psy cierpiące, z uciętymi kończynami, pełne śrutów - były żywymi tarczami.
Cudem przyjechały do Polski, bo przez granicę nie chcieli ich przepuścić urzędnicy powiatowego lekarza weterynarii. Teraz zaczyna się wyścig z czasem, by im szybko pomóc: weterynaryjni neurolodzy, ortopedzi i firma rehabilitacyjna, produkująca wózki ruszyli już do pracy, by pomóc tym, których okrutnie skrzywdził los. Pomóżmy tym psiakom stanąć na nogi.
Te psy nie chodzą same. Pełzają, bo są do połowy sparaliżowane. Nie rozumieją dlaczego? I co się z nimi dzieje, że cierpią? One pilnie czekają na nasze wsparcie: na zakup wózków i rehabilitację.
Gdyby zostały tam, na Ukrainie, czekałaby je śmierć. Znalezione na ulicy, skrzywdzone przez żołnierzy rosyjskich, którzy się na nich wyżywali. Strzelali oni do psów, obcinali im kończyny. Dla frajdy.
Resztę opisów świadków oszczędzimy, bo są zbyt drastyczne, nawet dla nas, którzy nie jedno widzieliśmy. Teraz dobre wieści. Jest decyzja, iż jadą do Polski. Ukraińscy wolontariusze, którzy uratowali je od śmierci na ulicy znaleźli im miejsce w Polsce, które przejmie je na diagnostykę, leczenie i rehabilitację.
"Spakowane" zostały w kartony... Tak... w kartony, bo nikogo nie było tam stać na kontenerki dla psów. Jednym autem wyjechały kilkaset kilometrów na granicę z Polską. Do lepszego, nowego życia.
Oto krótki film z transportu. One jeszcze nie wiedzą, co je czeka...
Trasa nie była prosta. Psy przekroczyły granicę z Ukrainą bez problemu, ale przejazd przez polską granicę był prawie niemożliwy. Psów nie chciano przepuścić. Nieoficjalnie wiadomo, iż takie są polecenia od polskiego urzędu weterynaryjnego. Chodzi o to, aby utrudnić polskim organizacjom ratowanie psów.
W końcu granicę przekroczono w innym miejscu, gdzie ludzie kontrolujący byli bardziej wrażliwi. Oto jeden z uratowanych psów w typie jamnika.
Psiaki trafiły do najlepszej kliniki diagnostycznej w Polsce - do Przychodni „Roch Wet” w Bielsku-Białej, gdzie przyjmuje dr Nowak z Czech. Całą ekipą zajęli się neurolodzy i ortopedzi. Tam zostały na szpitalu i diagnostyce. Każdy z psów ma wydaną kartę i dalsze zalecenia do leczenia. Nie oddają same moczu i nie wydalają odchodów. Kilka razy dziennie każdego psa trzeba "wyciskać"...
Tylko za 1 dzień koszty ich pobytu i transportu wyniosły ponad 2500 zł. Poddane zostały badaniom krwi, USG, RTG. Wykonano pełną diagnostykę obrazową.
Niektóre RTG potwierdziły brak nadziei nawet na operację. Tu nie tylko jest pęknięty kręgosłup, ale także zdeformowane kończyny. Ratunkiem dla psa jest tylko wózek inwalidzki.
Następnie wszystkie "niepełnosprytki" trafiły do szpitala dla zwierząt na rehabilitację i przygotowanie do zamówienia właśnie wózków inwalidzkich. Wczoraj pojechały na na pierwsze "przymiarki" pojazdów na kółkach do firmy "Admirał" w Łodzi
Do tej pory koszty opieki nad nimi wyniosły 15 tys. zł. Wózki dla nich kosztować będą kolejne 5 tys. I dzienna rehabilitacja przez najbliższe 2 miesiące wraz z transportem do przychodni weterynaryjnej to następne ok. 1000 zł. dziennie. Takie małe stadko psów jest wyzwaniem do udzielenia pomocy. Opieka nad nimi zajmuje cały dzień.
Łącznie, by je uratować i aby żyły bez bólu, musimy uzbierać ok. 90 tys. zł. Dlatego pomyśleliśmy, iż dzięki Państwa pomocy uda się zebrać taką kwotę, by tym najbardziej pokrzywdzonym psom zapewnić życie bez bólu i cierpienia.
Niektóre z nich bardzo boją się człowieka. W końcu to "cZŁOwiek" je skrzywdził. Kiedy wychodzą na spacery i wyciągamy do nich rękę - kulą się przerażone, iż ponownie będą krzywdzone...
Musimy pracować z nimi także behawioralnie, by w końcu otworzyły się na przyszłych opiekunów. Tylko takim sposobem możemy im później szukać nowych domów, już po zakończonej rehabilitacji.
Bardzo Państwa prosimy o wsparcie dla tej "8 psiowej załogi".
Loading...