Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
I znowu to samo - kolejny telefon od osoby, która dobijała się dosłownie wszędzie prosząc o pomoc dla Nalusi, nigdzie jej nie dostała. Zostaliśmy tylko my, no jak mogliśmy odmówić, no jak?
Nie mamy pieniędzy, mamy za to straszne długi i za to skazać to maleństwo na dalszą poniewierkę?
Zadzwoniła do nas Pani Marta - Dobry Człowiek z Łodzi, która jako jedyna pomogła koteczce pod cmentarzem. Wiele ludzi przechodziło obok koteczki, nikt nic nie widział, nie słyszał... Szkoda słów. Nalusia sama szukała pomocy wśród ludzi.
Pani Marta pojechała z koteczką do dyżurującej przychodni weterynaryjnej, gdzie zbadano i opatrzono zranioną łapkę.
Historia Naluni jest nieznana, na pewno przeszła wiele złego. Jest ogromnie wychudzona, z głodowania ma zredukowane mięśnie, powinna ważyć dwa razy tyle, ile waży. Do tego jest poważnie chora - ma zaawansowany koci katar. Żeby jeszcze tego było mało na jedną małą koteczkę - jest ranna w łapkę.
Oczywiście będziemy walczyć o maleńką, ale bez Was nie damy rady. Leczenie kosztuje, jedzenie kosztuje, a musi dostawać naprawdę dobrą karmę, aby miała szanse wyzdrowieć. Oczywiście trzeba jej zrobić testy na białaczkę i inne badania.
Nalusia jest w naszym domu tymczasowym u naszej kochanej Ani, która po raz kolejny przyjęła chore zwierzątko pod swój dach.
Bardzo prosimy o wsparcie dla Nalusi, chcemy jej zapewnić jak największe szanse na wyzdrowienie. Pięknie dziękujemy za pomoc, za każdy grosik...
Loading...