Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Misiek został wyleczony i do dziś przebywa pod opieką DIOZ.
Żywy alarm miał skonać w cierpieniach, bo właścicielce szkoda było pieniędzy na weterynarza. Tak w skrócie można opisać historię Imbira, który przez swoją opiekunkę został skazany na cierpienie i pilnowanie rozpadającego się gołębnika pod Bielawą.
To dla zwyrodnialca o wiele lepszy sposób ochrony śmietniska, niż kamery, za które trzeba zapłacić. W tym wypadku koszty utrzymania ŻYWEJ ISTOTY nie stanowiły żadnego problemu - do jedzenia: skisłe zlewki, trochę ziarna od gołębi i namoczony wodą chleb. O leczeniu nie było mowy, bo przecież to „pies wiejski”, a nie żaden rasowy. Kundel, wiec według pseudowłaścicielka opieki medycznej nie potrzebował...
Żywe rany na skórze, świąd doprowadzający dosłownie do szału, świerzb, nużeniec, grzybica skóry i jej głębokie zapalenie, niewydolność trzustki, anemia, niedomykalność zastawki lewej komory serca, a na domiar złego zagłodzenie. W takim stanie psiak trafił pod opiekę DIOZ.
Podczas gdy my będziemy walczyć o zdrowie Imbira, jego właścicielka będzie tłumaczyła się ze swojego okrucieństwa przed prokuratorem - grozi jej bowiem do 3 lat pozbawienia wolności. Jego leczenie to bardzo długi i kosztowny proces, dlatego musimy kolejny raz błagać Was o wsparcie.
Loading...