Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Dziękujemy z całego za wsparcie Foxa! Dzięki Państwu odzyskał radość i komfort życia.
Dzwoni telefon, łamiący się głos kobiecy prosi o pomoc dla sparaliżowanego psa. Miasto wojewódzkie, osiedle domków jednorodzinnych i NIKT oprócz niej nie widzi krzywdy psa...
Jedziemy na miejsce - brudny, zaniedbany pies leży na chodniku pod domem. Zarówno przechodnie, jak i przejeżdżający mogliby dostrzec go bez problemu z ulicy, gdyby tylko chcieli... Widzimy, że nie może się podnieść. Smród czuć z daleka.
Z domu wychodzi kobieta. Wie, że pies jest chory, ale mimo to nie widzi potrzeby, zabrania go do weterynarza. Kobieta właściwie nie wie, o co nam chodzi... więc nie bardzo mamy o czym rozmawiać. Odchodzi i zamyka za sobą drzwi.
Podejmujemy decyzję o wezwaniu Policji. Po chwili z mieszkania wychodzi mężczyzna. Pies się ożywia, z trudem próbuje się przemieszczać. To straszny widok, łapy są bezwładne. Jest bliżej, więc lepiej możemy ocenić jego stan.
Bród, smród, kołtuny, fekalia i gałęzie(!) wplątane w sfilcowaną sierść - to wszystko oblepia ciało małego psa. Pies popiskuje. Jest strasznie zimno, przeszywający wiatr, któremu towarzyszy mżawka powodują, że sami drżymy z zimna, choć nie mamy na sobie mokrego ubrania i nie leżymy bezpośrednio na bruku.
Jak ma się czuć tak zaniedbany pies, leżący na zimnej powierzchni, który pozbawiony jest swobody ruchu?
„- WOLAŁEM, żeby TO się stało naturalnie”.
Ludzie! Jak można być takim egoistą? Padają argumenty, że lekarz jest drogi, że to starość i takie tam inne ludowe mądrości.
STOP! Nikt nie ma prawa skazywać żadnej żywej istoty na cierpienie. Jak można skazywać swojego towarzysza na długotrwałą traumę?
Pies nie był u lekarza! Litościwy Pan kupił mu „witaminy na kości w sklepie zoologicznym”.
Emocje biorą górę - człowiek łapie psa od pachę i ukrywa się w garażu. Po pewnym czasie Pan postanawia opuścić miejsce zamieszkania.
Na miejsce dociera patrol Policji. Właściciel po pewnym czasie wraca. Dokonujemy wspólnej interwencji. Wiemy, że pies nie zostanie. Na miejsce dociera dochodzeniowiec, który ma dokonać oględzin. Składamy zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Czynności trwają kilka godzin, jesteśmy zdruzgotani stanem psa, zmarznięci i głodni.
W rezultacie odjeżdżamy z tego miejsca z Foxikiem i kierujemy się natychmiast w kierunku kliniki weterynaryjnej, by udzielić mu pomocy medycznej, na którą czekał od dawna...
Kolejny cios dla naszych wolontariuszy. To koszmarne zaniedbanie nie powstało przecież wczoraj, ani tydzień temu! To długotrwałe zaniedbana. Gdzie byli sąsiedzi? Przechodnie?
Czy tylko jedna osoba miała w sobie empatię, która skłoniła ją do powiadomienia nas?
Fox walczy o życie. Łatwo nie będzie. Zaniedbania trwały bardzo długo, czego następstwem są potężne zmiany w organizmie.
Nasuwa się pytanie - dlaczego my, obcy ludzie mamy większą wolę walki o jego los, niż ktoś, kto miał być jego opiekunem...? Walczcie z nami!
Loading...