Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Dziękujemy z całego serca za wsparcie kotełków! Wciąż przebywają pod naszą opieką z uwagi na to, że sprawa karna przeciwko ich właścicielce nadal jest w toku. Niestety nie udało się osiągnąć celu zbiórki ale i tak jesteśmy wdzięczni za pomoc, gdyż utrzymanie zwierząt jest drogie.
Czy tak powinna wyglądać hodowla zwierząt, za które płaci się niemało...?
Tego nie da się opisać. Przeraźliwy, żrący w nozdrza i oczy fetor oraz kilogramy fekaliów... Adresu nie dało się pomylić - obrzydliwa woń kierowała nas prosto pod drzwi hodowli kotów w ścisłym centrum Lublina. Początkowo mieliśmy nadzieję, że to zgłoszenie to jakaś chora bajka. Niestety wszystko potwierdziło się.
Osoba zgłaszająca szukała od trzech tygodni ratunku dla tych zwierząt w kilku instytucjach - bezskutecznie. Ostatecznie telefon do Urzędu Miasta Lublin okazał się dobrym tropem. Urzędnicy polecili kontakt z naszą Fundacją.
Wybaczcie, tego miejsca nie da opisać się słowami. Nie da się również przesłać Wam smrodu, jaki towarzyszył temu miejscu. Odruch wymiotny powodowało samo uchylenie drzwi na ułamek sekundy (!).
Przedstawiciele Fundacji, Policjanci i mieszkańcy kamienicy nie mogli pojąć, jak można, doprowadzić do takiej sytuacji. Jak można w takich warunkach przetrzymywać jakiekolwiek żywe istoty.
Dramatyzmu dodaje fakt, że mamy do czynienia ze zwierzętami, które nie mają sierści, a ich stosunkowo cienka skóra eksponuje organizm kota na silny wpływ czynników zewnętrznych, takich jak niska temperatura. Te zwierzęta zostały zamknięte w pomieszczeniu, w którym było ZALEDWIE 9 (dziewięć) stopni Celsjusza...
Wszystkie koty są chore i wymagają opieki weterynaryjnej. Nigdy nie widzieliśmy kotów, które rzuciły się z taką zachłannością na wodę, że znikała w błyskawicznym tempie. Lekarze również byli w szoku.
Oprócz funkcjonariuszy Policji interwencji towarzyszył również Powiatowy Lekarz Weterynarii. No i cóż... Według niego to właściwie NIC się nie stało, a zwierzęta można spokojnie powierzyć towarzyszowi życia/przyjacielowi (?) właścicielki – na pewno zajmie się nimi należycie...
Nas taka postawa tych urzędników już nie dziwi. Wielokrotnie spotykaliśmy się z taką oceną, a właściwie to STANDARD, pomimo że finalnie w takich sprawach zapadały skazujące wyroki. Za każdym razem jednak zastanawiamy się, kiedy w końcu wszyscy przedstawiciele Powiatowego Inspektoratu Weterynarii, którzy pełnią rolę Inspektora do spraw ochrony zwierząt, w końcu zapoznają się z CAŁYM katalogiem zachowań, które legislator uznał za wyczerpujące znamiona zadawania albo świadomego dopuszczania do zadawania bólu lub cierpienia, czyli znęcania się nad zwierzęciem? Kiedy w końcu przedstawiciel Powiatowego Inspektoratu Weterynarii uzna, że dane zwierzę cierpi i odczuwa ból? Czy wtedy, gdy odpadnie mu głowa? Noga?
Nie wyraziliśmy zgody na pozostawienie tych zwierząt w tym miejscu, a ocenę co do zasadności zabrania ich z tego brudu i zimna pozostawiliśmy Prokuraturze, która na podstawie opinii biegłych rozstrzygnie zasadność naszej interwencji.
A właścicielka zabezpieczonych zwierząt to młoda i ponoć bardzo dobrze sytuowana kobieta. Właścicielka tych biednych kotów GROZI nam i naszym rodzinom! Nie ma skrupułów! – Obawiać się mają nawet nasze dzieci! Złożyliśmy oczywiście stosowne zawiadomienia w tej sprawie, a teraz wracamy do opieki nad naszymi podopiecznymi.
Koty są dowodem w sprawie, prawdopodobnie przez kilka lat będą przebywały pod naszą opieka - aż do rozstrzygnięcia sprawy. Założona w zbiórce kwota to jedynie koszty udzielenia pierwszej pomocy...
Będziemy bardzo wdzięczni za Państwa wsparcie.
Loading...