Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Piękna Marlenka wita Was w ten piękny i słoneczny dzień!
Kochani, zobaczcie na jej urodę, jest oszałamiająco piękna... Ja osobiście jestem nią oczarowana, a myślę że nie tylko mi się robi cieplej na sercu kiedy ją widzę. Szczególnie teraz, kiedy jest szczęśliwa, wolna i bezpieczna...
Co prawda jeszcze nie czuje się pewnie, widzę że się momentami boi i dopiero poznaje nowy teren i nas. Ale dajmy jej czas, wreszcie Marlenka może odpocząć i zapomnieć. Wyrok i strach, który nosiła, nie był z pewnością niczym przyjemnym.
Bardzo Wam dziękuję za pomoc i wsparcie w imieniu swoim oraz Marlenki. Bidulka zasłużyła na pomoc, a dzięki Wam udało się odmienić jej los.
Byłam dziś się rozliczyć. Jeszcze zanim weszłam na podwórko handlarza, usłyszałam krzyki i walenie kopyt. A kiedy weszłam do środka, zobaczyłam scenę z najgorszego koszmaru.
Na środku podwórka stał samochód do przewozu zwierząt, a w nim przerażona Marlenka! Jak ona się bała! Aż się trzęsła cała! Nie chciała zejść, więc rzeźnik z pomocnikiem usiłowali ją zepchnąć. Krzyczeli, szarpali, walili kijem i batem po nogach. Ta bidulka zapierała się i starała schować w najdalszy kąt rzeźnickiego samochodu. Ale pomimo przerażenia nie atakowała, nawet w takim momencie była uległa! Ci mężczyźni byli coraz bardziej wściekli, a ja myślałam, że mi serce pęknie, bo ten biedny koń wiedział, że zostanie zabity i dlatego tak bardzo się bał.
W końcu ją wyciągnęli na linkach i uwiązali do drzewa. Miała od rzeźnickiego kantara poobcieraną głowę. Musiało ją to boleć. Gdy na nią spojrzałam, zacisnęła oczy i odwróciła głowę. Jakby się wstydziła, że stała się niepotrzebna i nieprzydatna dla ludzi. A może właśnie tak się czuła?
Handlarz był wściekły, Marlenka przerażona, a ja… a ja musiałam uspokajać zapłakaną Basię. Moja małą, ośmioletnią córeczkę, która słysząc walenie i krzyki nie zaczekała, jak prosiłam w samochodzie za bramą, tylko przybiegła i zobaczyła przerażoną Marlenkę i to, co wyrabiają ci mężczyźni.
Basia łkając, prosiła handlarza, żeby nie zabijał Marlenki, podbiegła do siwej klaczy i wtuliła się w nią. Powiedziałam handlarzowi, że ją kupię, uratuję. Że nie może Marlenki nigdzie wywieźć. Ten odciągnął mnie na bok i wycedził tak, żeby Basia nie słyszała – „ona już jest trupem, za to, co zrobiła”. Dopiero jak powiedziałam, że zapłacę 1000 zł więcej niż rzeźnia, zmienił zdanie. Oczy mu się zaświeciły, gdy zobaczył większy zarobek i powiedział, że mam dać dzisiaj 1600 zł i dopiero będziemy rozmawiali o reszcie (cena za klacz to 7600 zł).
Ale powiedział też,
„Monika, bez lamentów, nie ma dziś kasy, jutro nie ma kobyły. Życie!”.
Basia ciągle pyta o Marlenkę, czy na pewno będzie żyła. Jak tylko wróciłyśmy do domu, wyjęła ze swojej skarbonki 200 zł – to wszystkie pieniążki, jaki miała i powiedziała, że to dla Marlenki. Żeby przyjechała do nas, a ona będzie się nią opiekowała. Że wyczesze jej grzywę, że będzie jej zaplatała warkoczyki, że będą chodziły razem na spacery. Że już Marlenka nie będzie się musiała bać.
Kochani, błagam Was. 1600 zł trzeba dać dziś handlarzowi, brakuje jeszcze 1400 zł. Musimy ją ratować. Po prostu musimy.
Monika
Chętnie odpowiem na pytania:
Adopcje - 666 220 540
Ogólne - 570 666 540
fundacja@konikimoniki.org.pl
Dziękuję za pomoc.
Zbiórka obejmuje wykup, transport, koszt diagnostyki, leczenia, wizyty kowala oraz zakup paszy i suplementów.
Zobacz więcej na www.konikimoniki.org.pl
Loading...