Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Uratowany dzięki Waszej pomocy Maciuś już wczoraj wieczorem pojechał do moich znajomych pod Warszawę. Widać po nim, że jest zagubiony i zdezorientowany. Ale dziś z rana poszedł na łąkę poskubać trawę. Maciuś potrzebuje czasu, żeby dojść do siebie. Oczywiście obejrzy go weterynarz i kowal. Widać że jest wychudzony, ale fizycznie jest w dobrej formie.
W przyszłym tygodniu zabieram Maciusia do siebie. Razem z Basią się nim zaopiekujemy. Bardzo Wam dziękuję za taki szybki odzew przy ratowaniu tego biedaka.
Jeśli chcesz śledzić dalsze losy Maciusia - odwiedź naszą stronę.
Fundacja nie posiada złożonych struktur ani pracowników, a swoją misję realizuje dzięki osobistemu zaangażowaniu i poświęceniu założycielki.
Dziękujemy, że pomagasz ratować zwierzęta
Maciuś stoi w pierwszym boksie od lewej. Podchodzę do niego i delikatnie próbuję go przytulić, jego sierść jest bardzo miękka i gładka. Jest przerażony, a po jego ciele przebiega dreszcz. Trzęsie się jak w febrze i nie może tego opanować.
Próbuje wtulić się w kąt śmierdzącej obory, jakby chciał zniknąć. Nie ma pojęcia, gdzie jest i dlaczego handlarz krzyczy i bije go batem. Widać, że to bardzo delikatny i wrażliwy koń. Maciuś całe życie spędził w bardzo dobrym domu, wśród kochających go ludzi. Był ulubieńcem córki gospodarza, która go wychowała od źrebaczka. Całe dnie spędzali razem. Karmiła go jabłkami prosto z drzewa, razem chodzili nad mały stawik podglądać kaczki. Codziennie odprowadzał ją do bramy gospodarstwa, gdy szła do szkoły. Byli nierozłączni. Maciuś był takim trochę koniem a trochę psem.
Nawet sąsiedzi dziwili się, że jest taki grzeczny i przyjacielski. Córka gospodarza nie miała rodzeństwa i na małej wsi Maciuś był całym jej życiem. I ona też była całym życiem dla Maciusia. Pewnego dnia Maciuś jak zwykle czekał pod bramą gospodarstwa na wracającą ze szkoły swoją przyjaciółkę. Niecierpliwił się coraz bardziej, bo chciał już z nią iść nad staw i na jabłka. Zapadł zmierzch, a ona się nie pojawiła.
Zamiast tego na podwórku zaczął się jakiś rwetes i zamieszanie. Podjeżdżały jakieś samochody a gospodarz i gospodyni biegali zapłakani. Maciuś nic z tego nie rozumiał, kręcił się po podwórku w poszukiwaniu swojej przyjaciółki, zaglądał we wszystkie kąty, zaglądał przez okna do drewnianej chatki, w której mieszkała, szukał nad stawem i w sadzie, lecz nigdzie jej nie było. W powietrzu unosił się tylko niewyobrażalny smutek i rozpacz. Maciuś snuł się całymi dniami po gospodarstwie z nadzieją, że jeszcze zobaczy swoją przyjaciółkę. Gospodarze jakby o nim zapomnieli, nie karmili go i nie poili. Całe dnie siedzieli zamknięci w domu.
Całe szczęście jeszcze była trawa i woda w stawie. Pewnego dnia podjechał duży samochód i otworzyły się drzwi. Maciuś chętnie wszedł do samochodu. Myślał, że jedzie do swojej przyjaciółki. Że pewnie na niego tam gdzieś czeka i że pójdą znów na spacer. I że go przytuli i pogłaszcze. I że wszystko będzie tak, jak kiedyś. Maciuś zdziwił się bardzo, schodząc po trapie handlarskiego samochodu, prosto w bagno odchodów. Na podwórku nie było jego przyjaciółki, był za to handlarz, który strzelił batem i zagnał go do obory.
Maciusiowi mało nie pękło serce z rozpaczy, nie wiedział co to za miejsce, dlaczego ktoś go bije i dlaczego nie ma jego małej przyjaciółki. W takim stanie go znalazłam, rozdygotanego, stojącego w obskurnej komórce i rozglądającego się wokół w poszukiwaniu dziewczynki. Handlarz chce 7400 zł za biednego Maciusia.
Jeśli masz pytania, zadzwoń do mnie - Monika 570 666 540. Dziękuję za pomoc. Zbiórka obejmuje wykup, transport, koszt diagnostyki, wizyty kowala oraz zakup paszy i suplementów dla starych koni.
Loading...