Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Kochani, chciałam Wam dziś przedstawić Sankę! Uratowaliście ją kilka dni temu, a dziś ta przepiękna i bardzo sympatyczna klacz jest już z nami. Podróż zniosła bardzo dobrze, udało się załatwić wszystkie formalności bardzo szybko, co bardzo mnie cieszy, bo nie musiała już dłużej znosić tych przykrych doświadczeń u handlarza. Jest już również po wizycie weterynarza i kowala, a teraz odpoczywa. Chyba tego spokoju jej najbardziej brakowało…
Sanka po kwarantannie będzie mogła jechać do nowego domu.
Jest to młoda, niespełna roczna klacz o wyjątkowej urodzie. Jest zdrowa, odrobaczona, odwszona, niebawem odwiedzi ją kowal. Umie chodzić na uwiązie, jest otwarta na kontakt z człowiekiem i przyjacielsko nastawiona do innych koni. Szuka domu, który ma czas i wiedzę, aby zadbać o jej rozwój i umiejętności. Szuka domu „na zawsze”, takiego, w którym będzie traktowana jak członek rodziny.
Docelowo będzie miała ponad 160 cm w kłębie, a ewentualną pracę pod siodłem będzie mogła rozpocząć po ukończeniu 4 roku życia.
Zapraszam do kontaktu osoby pełnoletnie, mające doświadczenie w pracy z końmi.
Więcej o adopcji znajdą Państwo tutaj – https://www.konikimoniki.org.pl/adopcja-realna/
Sanka nie ma nawet roku, ale tutaj to nieważne. Liczą się tylko kilogramy i to ile wniesiesz ich na rzeźnicką wagę. Jeszcze kilka dni temu widziałam ją tutaj, na podwórku oglądała ją rodzina, handlarz zachwalał, że to taki porządny koń, że ma na nią kupców i nie trafi do rzeźni. Kamień w takich momentach spada mi z serca, bo jednak nie każde zwierze ma tę szansę na cud.
Kiedy w weekend przyjechałam rozliczyć się za zwierzaki, ona nadal tutaj stała. Dopytałam handlarza o szczegóły, a ten tylko burknął złym tonem, że za drogo, pokłócili się o pieniądze i finalnie rodzina jej nie weźmie. Dodał, że stratny być nie zamierza i już w poniedziałek wywiezie ją do rzeźni, bo tutaj czas to pieniądz, który wciąż mu ucieka.
Nogi mi się pode mną ugięły, bo do poniedziałku zostało kilka godzin, w niedzielę nic nie uda się załatwić, nigdzie nie zadzwonię, nic nie dam rady zrobić. Nie myśląc wiele, wyjęłam ostatnie 500 zł, jakie miałam przy sobie, by spróbować go przekonać i odroczyć wyrok, na choć kilka godzin, bym mogła w tym czasie zorganizować jakąś zbiórkę dla bidulki. Zgodził się, ale poczeka najdłużej jeden dzień, bo nie mogę go zapewnić, że zapłacę za klacz w terminie. Niestety.
Kochani, życie Sanki to koszt 6900 zł. Uzgodniłam, by rozliczenie mogło odbyć się w ratach i zaliczce, którą najpóźniej muszę dać mu we wtorek rano. Potrzeba jeszcze 1000 zł, bo 500 już dałam. Reszta później, jeśli tylko uda się zebrać pieniążki na czas, którego niestety nie ma jak zwykle.
Podjęłam tę walkę o życie Sanki, bo bardzo zależy mi, by jednak zły los jej nie dopadł. By jednak mogła ona przejść przez to życie, które ma przed sobą praktycznie całe, swobodnie i z godnością, a nie zakończyć je tak szybko w rzeźni. Jestem pewna, że uda się nawet znaleźć dla niej kochający dom adopcyjny. Przecież to jeszcze dziecko…
Z tym że moje możliwości się już kończą, zrobiłam, co mogłam, by kupić trochę czasu, ale to koniec. Mamy tylko kilka godzin, by zebrać resztę i odroczyć wyrok. Wierzę, że zechcecie dołączyć do jej ratunku, dlatego kieruję dziś do Was prośbę o wsparcie dla Sanki. Rocznego dzieciaka, którego zawiedli ludzie…
Chętnie odpowiem na pytania:
Adopcje - 666 220 540
Ogólne - 570 666 540
fundacja@konikimoniki.org.pl
Dziękuję za pomoc.
Zbiórka obejmuje wykup, transport, koszt diagnostyki, wizyty kowala oraz zakup paszy i suplementów.
Zobacz więcej na www.konikimoniki.org.pl
Loading...