Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Ta biedna Mała to dzika bezdomna sunia z wolnożyjącego stada spod białoruskiej granicy. Zaczyna nowe życie. Pomóżmy jej...
Ratunek przyszedł w ostatniej chwili. Nie miała szans przeżyć porodu. Gigantyczna ciąża, gigantyczne szczeniaki. Prawdopodobnie w cieczce pokrył ją bardzo duży pies. To nie pierwsza jej ciąża. Sunia dzika, nieufna, najsłabsza w stadzie, ostatnia w szeregu. Jeszcze na dodatek kawałka łapki jej brakuje.
Teren bardzo trudny. Nikt tam praktycznie nie zagląda. Rozległe pola, łąki, lasy. Otwarte tereny, gospodarstwa nieogrodzone. I tuż obok granica państwa i kilka stawów. Słabe warunki do wyłapywania i do tego nie jeden pies, a całe stado żyjące razem.
Wiedzieliśmy, że miała cieczkę. Różne starania zabezpieczenia Małej nie przynosiły efektu. Czasu coraz mniej. W sobotę wieczór po kolejnych nieudanych podejściach dwie cichociemne zdecydowały, że nie ma opcji, musi być odłowiona. Nie może tak zostać. Czas start poniedziałek, czyli jak turyści sobie pojadą, i po południu, czyli jak wróci w pobliże zabudowań po porannych obchodach wioski i okolic.
Kiedy po południu Malutka zaczęła wracać w stronę zabudowań, przewodniczka stada stwierdziła, że będzie wszystkich bronić i ostrzegać. A jedzenie jej się należy jako pierwszej. Inna suka doszła do wniosku, że przecież jest młoda, szybka i silna, to też się załapie. Dobrze, że dalsza część stada nie postanowiła wziąć udziału.
Malutka jest bardzo czujna i płochliwa, więc nie potrzebowała dodatkowej motywacji, żeby się wycofywać. W trakcie akcji nikt nie miał głowy do robienia zdjęć, na zdjęciach zrobionych później tego tak nie widać, ale kiedy szła, widać było wyraźnie gigantyczny brzuch sterczący na boki. Serce się krajało. Decyzja, że żeby nie wiem co, działamy do bólu, musimy ją odłowić.
Najpierw trzeba było zneutralizować dwie asystentki wojowniczki. Do pyszczenia były pierwsze, a to niestety przeszkadza i to bardzo. Czas mijał, zbliżał się zmierzch. Nie wiem, ile mieliśmy za sobą kilometrów, dreptania, skradania, czołgania, wabienia, podprowadzania. W końcu obstawa zneutralizowana zastała Malutką.
Po paru ładnych godzinach i wykorzystaniu różnych podejść i akcesoriów, siatki, podbieraka, chwytaka, udało się ją złapać. Szybka kłujka w tyłeczek i ulga. Ale tylko na chwilę. Już widać, że sytuacja jest bardzo poważna.
Późny wieczór. Gabinety weterynaryjne zamknięte. Telefon do weterynarza. Potrzebna pilna akcja. Jest. Za chwilę oddzwania. Przyjeżdżajcie. Jeszcze godzina drogi i Malutka ląduje na stole. Jest bardzo biedna. Zabieg trwa długo, Malutka dostaje jeszcze kroplówkę, brzuch niemiłosiernie rozciągnięty, szwów sporo. Ale żyje. Szczeniaki tak duże, że nie miałaby szansy urodzić. Po zabiegu Malutka ważyła połowę tego, co przed.
W tym miejscu ogromne podziękowania dla niezwykłej doktor Hani, naszej doktor Hani, bez której nie udałoby się Malutkiej odłowić. To nie pierwsza nasza akcja z doktor Hanią. Drugie ogromne podziękowania dla doktora Piotra Burzyńskiego i Lecznicy Animals w Bielsku Podlaskim. Pan doktor otworzył dla Malutkiej lecznicę, zebrał zespół do przeprowadzenia zabiegu, a sam mistrzowsko ciachnął.
Teraz nasza kolej. Malutka musi dojść do siebie. Musi oswoić się ze światem, bo jest klasycznym dzikim psem. Ma ok. 3 lat i co najmniej przez 2 lata żyła w stanie permanentnego alertu. Czeka ją diagnoza uszkodzenia łapki. Nie wiemy, czy to wynik wnyków, czy czego innego. Wiemy, że brak części łapki jest starą sprawą.
Będzie potrzebowała normalnego przebadania, bo żyła w słabych warunkach. Wcześniej dzieci rodziła na gołej ziemi w jakiś wiejskich zakamarkach. Trzeba ją odrobaczyć, zaszczepić. Dochodzenie do normalności będzie trwało. Po zabiegu przyjechała do domu tymczasowego.
Pierwsze zdjęcie zaraz po przyjeździe. Dostała miejscówkę obok Murki, spokojnej, dojrzałej matki stada.
Teraz Malutka potrzebuje dobrego odżywienia. Potrzebuje podkładów, bo nie wychodzi oczywiście na dwór i nie wiemy, ile potrwa socjalizacja. Z takimi od zawsze dzikimi psami różnie to bywa. Na ogół długo. Szczególnie kiedy takie biedactwo musiało walczyć o siebie, więc spolegliwa nie jest.
Pomyślcie o niej ciepło i pomóżcie jej. To jej start w nowe życie.
Loading...