Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
W imieniu kotów oraz pana Jacka dziękujemy za waszą pomoc. Romek i Julka odżyły po zabiegach ekstrakcji zębów i znów mogą cieszyć się życiem i sobą nawzajem. Są nierozłączni!
"Bo miłość moja jak morze bez granic, im więcej Ci daję, tym silniej czuję, że jest nieskończona." - W. Szekspir „Romeo i Julia”
Romeo i Julia lub bardziej swojsko i po naszemu: Romek i Julka. To imiona naszych dzisiejszych bohaterów. Choć nie są bohaterami rodem z szekspirowskiego dramatu, kiedy poznacie ich losy, być może łza spłynie wam po policzku.
Ich historia zaczyna się kilka lat temu. Ogłoszenie w Internecie: „Romeo i Julia, dwa dorosłe koty pilnie szukają nowego domu, nie mają schronienia, awaryjnie zabezpieczone na kilka dni, jeśli nikt się nie znajdzie po kastracji, wrócą na ulice. Koty przebywają w Gdyni.” Ogłoszenie zwraca uwagę pewnej dziewczyny z Rzeszowa. Jakoś chwyta za serce. Dziewczyna dzwoni pod podany numer na drugi koniec Polski. Kilometry nie grają roli. Kilka dni później Romeo i Julia po ponad 800 km drogi docierają na miejsce. Spytacie pewnie i gdzie tu smutna historia? Przecież wszystko układa się idealnie… Posłuchajcie, co było dalej…
Dziewczyna, która wzięła Romea i Julię miała w swoim domu już koty. Tu pojawił się problem, koci rezydenci nie zaakceptowali nowych domowników. Nasi bohaterowie także nie czuli się dobrze w nowym miejscu. Pojawiły się ataki agresji, koty stały się bardzo nieufne i wycofane – przynajmniej tak wynikało z relacji ich nowej opiekunki. Dziewczyna zadzwoniła do Fundacji, z której wcześniej zaadoptowała koty, prosząc o pomoc i poradę, gdyż próbowała już wszystkiego. Nie pomogły feromony ani uspokajające suplementy, nie pomógł behawiorysta ani weterynarz… Próby szukania kolejnego „nowego domu” też spełzły na niczym… Koty mogły wrócić w każdej chwili do Gdyni… na ulicę… lub do klatki... w sumie miały już „spakowane walizki”… Ale nasza wolontariuszka wypatrzyła w internecie rozpaczliwy post wolontariuszki z Gdyni i poprosiła o kilka dni. „Popytam, podeślę naszym wolontariuszom i przyjaciołom, może coś się uda wykombinować” – mówiła w rozmowie telefonicznej.
Pan Jacek, człowiek o złotym sercu, wieloletni wolontariusz Felineusa. Kilka tygodni wcześniej odprowadził w ostatnią drogę swoje dwa kocie staruszki. Bardzo przeżył to pożegnanie. W jego mieszkaniu zapanowała cisza i pustka, na jakiś czas zawiesił też przyjmowanie tymczasków, bo jak mówił, potrzebuje czasu, by uporać się ze stratą. Odczytuje jednak fundacyjną wiadomość o dwóch kotach pilnie szukających choćby tymczasu. Przygląda się zdjęciom, czyta ich historię i czuje, jak ciepło ogarnia jego ciało, a do oczu napływają łzy. Czuje gdzieś w środku, że to właśnie on, właśnie tym kotom powinien pomóc. Patrzy w niebo i wspomina swoje kocie staruszki. Czy to właśnie one w tamtym momencie dały łapką znać, że czas żałoby minął, a dobre serce i ciepły kąt powinny znów wypełnić się kocią miłością?
Pan Jacek chwycił za telefon i zadzwonił do Fundacji. „Ja je wezmę, wezmę Romka i Julkę, ale nie na tymczas, na zawsze je wezmę. One tyle już przeszły, tyle przejechały kilometrów w poszukiwaniu szczęścia, tyle razy się zawiodły… Wezmę je na zawsze.” Tak też się stało.
Romek i Julka bardzo szybko zaaklimatyzowały się u Pana Jacka, a on pokochał je całym sercem. To było 4 lata temu…
Obecnie Romek i Julka mają już około 8 i 6 lat (nie było to rodzeństwo). Problemem, który często pojawia się u kotów w tym wieku, są zęby. Takie podejrzenie miał też Pan Jacek, obserwując swoje koty, które grymasiły jak nigdy przy jedzeniu i były nieco osowiałe. Przy okazji kontrolnej wizyty lekarz weterynarii potwierdził przypuszczenia opiekuna i zalecił obu kotom wykonanie sanacji jamy ustnej. To miały być rutynowe zabiegi, po których koty poczują ulgę i odzyskają swój życiowy wigor… ale Romek i Julka przez kilka kolejnych dni nie wracały do formy. Kolejna wizyta i podejrzenie, że gdzieś w dziąsłach pozostały korzenie źle usuniętych lub ułamanych w przeszłości zębów, które powodują silny stan zapalny. Romek i Julka zostali odesłani do innej lecznicy na konsultacje w tej sprawie.
Pani doktor wykonała badania i potwierdziła przypuszczenia pierwszego lekarza. Odesłała Pana Jacka do kolejnego specjalisty w Krakowie lub Wrocławiu, bo niestety tu w Rzeszowie nie ma weterynarza chirurga, który podjąłby się ekstrakcji pozostałych korzeni. Pan Jacek skontaktował się z poleconymi lekarzami, wysłał dokumentację i szybko dostał odpowiedź zwrotną: "Dzień dobry. Postaramy się pomóc kotu - natomiast trzeba wykonać pełny zabieg sanacji oraz dokładną diagnostykę radiologiczną - wtedy dopiero można decydować jak i co trzeba zrobić - wysłane przez pana projekcje są niestety niediagnostyczne, pozostawione korzenie na pewno należy usunąć."
Na końcu wiadomości podana została orientacyjna kwota wszystkich badań i zabiegów… Kwota liczona w tysiącach złotych… Minimum 1500 zł...
Pan Jacek się załamał. Tylko w ciągu ostatniego półrocza wydał na leczenie kotów ponad 1500 zł – to były jego oszczędności… a przecież koty cierpią i nie mogą czekać kolejne miesiące nim uda mu się odłożyć potrzebną kwotę. Jedyne co przyszło mu do głowy, to zadzwonić do prezes Felineusa i poprosić o pomoc, choć czuł się z tym bardzo niezręcznie…
Ale nikt z nas nie miał wątpliwości, że musimy wesprzeć naszego wolontariusza i jego koty. Pan Jacek nigdy nikomu nie odmówił pomocy. To człowiek, który potrafi zatrzymać się na środku drogi, by ratować potrąconego kota, człowiek, który zarwie pół nocy, stojąc z klatką pułapką i łapiąc przerażone, wyrzucone na osiedlu kociątko. Mężczyzna, jak to mówią do tańca i do różańca. Trzeba rozwieźć karmę po wolontariuszach – Pan Jacek już pędzi, pojechać z czyimś kotem do lecznicy, nie ma problemu, pomóc w pracach porządkowych – Pan Jacek zawsze melduje się w gotowości. Pochyli się nad każdym potrzebującym, pomoże każdej istocie w potrzebie.
Dzisiaj to pan Jacek i jego koty, koty wyrwane przed laty z piekła bezdomności, potrzebują naszego wsparcia. A razem mamy przecież wielką moc – każda wpłata i udostępnienie przybliża do celu. Mocno wierzymy, że prawda zawiera się w słowach „dobro powraca” i o to dobro w imieniu pana Jacka oraz kotów Romka i Julki dziś bardzo prosimy.
W załączniku dotychczasowe faktury i niektóre karty wizyt Romka i Julki.
Loading...