Bezdomna kicia z gigantycznym ropomaciczem walczy o życie

Wyglądała po prostu na ciężarną, kwalifikującą się do szybkiej sterylizacji. Mieszkała na ogródkach działkowych na obrzeżach Lublina, dokarmiano ją regularnie. Dawała się głaskać i brać na ręce.

Gdy wczoraj zadzwonił telefon, że koteczka od kilku dni zostawia po sobie krwawe plamy - na cito organizowałam pomoc i weterynarza. Co nie było łatwe, bo długi weekend trwał w najlepsze.

W lubelskim Centrum Małych Zwierząt udało się nam dostać do lekarza. Po wstępnym zbadaniu i ew. podaniu leków w celu zahamowania krwawienia, kotka miała tylko poczekać tam do poniedziałku, do powrotu lekarzy, którzy robią bezpłatne zabiegi w ramach akcji sterylizacji fundowanej przez miasto. Byłam przekonana, że to ciąża i w poniedziałek kotka pójdzie pod nóż. Ale usg pokazało co innego. Kotka miała zaawansowane ropomacicze otwarte. Stąd to krwawienie z dróg rodnych (na zdjęciu wypełnione ropą rogi macicy).

Nie można było czekać. Pomimo wysokich kosztów, bo to klinika 24h, trzeba było kotkę operować. Zabieg wyceniono na 800 zł plus usg, morfologia i biochemia oraz cztery doby szpitalne na OIOMie. Całość powinna zamknąć się w okolicach 1100-1200 zł. O ile wszystko będzie dobrze i nie wystąpią żadne powikłania...

Nie dysponujemy taką kwotą. A nie możemy zalegać z płatnością, ponieważ już teraz mamy w tej klinice spory dług. Przyjęto nam tę kotkę warunkowo, a o zadatek uprosiłam znajomą, której muszę jak najszybciej zwrócić wydaną sumę.

Bardzo proszę o wsparcie groszem wszystkich, którzy rozumieją, że nie można było inaczej postąpić. Ratuje się zwierzaka w takich okolicznościach, jakie są i z takimi możliwościami, jakimi dysponujemy. A niestety zawsze, gdy wypadają wolne dni, dzieje się coś nieprzewidzianego, co wymaga mobilizacji i szybkiego działania, żeby nie doszło do tragedii.

Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy dołożą cegiełkę do uratowanego życia koteczki!