Rudy z Minikowa

Gdy pojawił się na poznańskich ogródkach działkowych, jego wygląd nie umknął czujnemu oku karmicielki. Chudy, z ropą cieknącą z pyszczka, ze zmatowioną i wynędzniałą sierścią. Karmicielka, nie mogąc zostawić go w takim stanie bez pomocy, zwróciła się do nas z prośbą o sfinansowanie leczenia. A my nie potrafiliśmy odmówić.

Na pierwszej wizycie od razu rozpoczęto walkę z infekcją. Kroplówki, zastrzyki, a na wynos porcja tabletek. Dopiero na trzeciej wizycie w gabinecie można było pobrać krew na podstawowe badania i testy.

W wynikach zaawansowana anemia, leukocytoza. Być może wskutek choroby odkleszczowej. Testy, na szczęście, ujemne - choć na pewno będą do powtórzenia. Do tego ułamany jeden kieł i reszta zębów do zrobienia. W uszach kopalnia świerzbowca. Całe szczęście - parametry nerkowe w normie. Kocur, gdy już dojdzie trochę do siebie, będzie mógł być poddany narkozie. Zostanie wtedy zaprowadzony porządek w jego paszczy, a przy okazji kastracja. Przed tymi zabiegami na pewno ponownie będzie miał pobraną krew do badań.

Do tego jednak długa droga. I zarazem niestety kosztowna. Całe szczęście - jest pod dobrą opieką i dochodzi do siebie pod czujnym okiem karmicielki. Wiemy, że nie musimy się o niego martwić. Zatem jedyną naszą troską pozostają w tym momencie finanse :( Czy jak zwykle damy radę razem?