Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Nie wiem, co stało się moim poprzednim dzieciom. Pewnie to, co innym kotom, które kiedykolwiek znałam – jednego dnia były a następnego już nie… Zawsze bardzo się starałam, zawsze pilnowałam, żeby moje dzieci nie wychodziły na ulice, ale potem dorastały, ja zajmowałam się kolejnymi maluszkami, a starsze znikały, jedne po drugich.
Zawsze miałam nadzieję, że kolejnym razem będzie inaczej, że może te uda mi się uchronić. Wiem, że gdybym nie trafiła do cioć, to te córeczki też bym za kilka tygodni straciła, tutaj po prostu tak jest, droga jest za blisko…
Kiedy przyjechały miłe panie, żeby zabrać kociczki na zabiegi, mnie zabierać nie planowały, bo przecież miałam maleńkie kocięta. Znalazły jednak ciocie, które zgodziły się nie i moje dzieci przyjąć. Po raz pierwszy w życiu mam szansę zobaczyć, jak moje dzieci dorastają i mogę mieć nadzieję, że znajdą prawdziwe domy i że będą żyły długo i szczęśliwie. Ciocie mówią, że dla mnie jak już będę gotowa, to też poszukamy domu. O tym nawet bałam się marzyć…
Kocia mama, Skoda przyjechała do nas z czterema maleńkimi córeczkami. Na terenie gdzie żyła mieszkały jeszcze dwie starsze kotki, żadnych maluszków ani młodziaków. Ludzie opowiedzieli, że tam nie przeżywa żaden koci dzieciak, że on wszystko wcześniej albo później wpadają pod koła aut. Te kruszynki są bez bezpieczne, ale zanim będą mogły trafić do nowych domów, muszą podrosnąć, skończyć trzy miesiące, a w międzyczasie musimy je całą rodzinę odrobaczyć, odpchlić, zaszczepić, maluszki dwa razy a mamę wysterylizować.
Całej piątce musimy zrobić badania na choroby zakaźne i zaopatrzyć te rosnące łakomczuszki w jedzonko. Co roku obiecujemy sobie, że będziemy przyjmować mam karmiących, bo zwyczajnie nie stać nas na ich utrzymanie i co roku nie potrafimy odmówić pomocy. Bez Was jednak nie mamy szans im pomóc, błagamy o najdrobniejsze wsparcie.
Loading...