Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
W imieniu Smutka dziękujemy za pomoc. Po długiej hospitalizacji kocurek mógł wrócić w miejsce bytowania, gdzie czuje się najlepiej. Jest codziennie dokarmiany przez wolontariuszy, ma także zapewnioną ciepłą budkę w której może się skryć w niepogodę.
Wszystko miało być proste. Od dłuższego czasu wolontariusze Fundacji Felineus prowadzą akcję wyłapywania i kastrowania wolno bytujących kotów z terenu rzeszowskich ogródków działkowych. Taką akcję podjęli także tego dnia. Rozstawili klatkę i czekali…
Jeden z wypatrzonych już dawno kotów był bardzo ostrożny i sprytny, przez wiele miesięcy nie dawał się wolontariuszom złapać. Zawsze trzymał się na uboczu i unikał kontaktu z człowiekiem. Ale wolontariusze nie odpuszczali. Po wielu nieudanych próbach, właśnie tego dnia, pod koniec września, w końcu udało się go złapać.
Kocurek został przewieziony do gabinetu weterynaryjnego na standardowy zabieg kastracji. Ale już wtedy, w drodze, widać było, że ta historia nie będzie prosta… Choć kot nie dał się dokładnie obejrzeć, zza krat klatki widać było ranę na łapie. Na dodatek ten smutek, który bił z jego kocich oczu… Smutek, którego nie potrafimy ubrać w żadne słowo…
Nie myliliśmy się. Podczas wstępnych oględzin zauważono, że kocurek ma dużą ranę na łapce i utyka. Kotek został wykastrowany, a na łapkę założono mu opatrunek. Zalecono obserwację przez kilka kolejnych dni, a kocurek trafił do klatki kenelowej. Z jednej strony był przerażony, syczał ostrzegawczo przy próbie dotyku. Z drugiej strony wciąż patrzył na nas swymi wielkimi, smutnymi oczami, jakby chciał powiedzieć „tak bardzo się was boję, ale tak bardzo was potrzebuję”. Smutek – tak daliśmy mu na imię…
Niestety kolejne dni nie przynosiły poprawy, a na łapce zaczął pojawiać się obrzęk. Smutek cierpiał coraz bardziej. Została podjęta decyzja o przewiezieniu go w trybie pilnym do jednego z rzeszowskich szpitali dla zwierząt i jego hospitalizacji. Po przeprowadzeniu gruntownych badań okazało się, że rana nie była efektem wypadku, czy urazu mechanicznego. U Smutka zdiagnozowano plazmocytarne zapalenie opuszków. To rzadka choroba, której leczenie jest skomplikowane w przypadku oswojonych kotów, a w przypadku kotów wolno bytujących sprawa jeszcze bardziej się komplikuje.
Smutek bardzo źle znosi zamknięcie w ciasnej klatce, a ciągły, przeszywający ból sprawia, że bardzo się męczy. Ponadto nie pozwala się dotknąć – każda próba kontaktu stresuje go, przeraża i sprawia, że robi się agresywny. Do wszelkich czynności, nawet tych pielęgnacyjno-diagnostycznych, lekarze są zmuszeni używać sedacji. Dlatego po dokładnym badaniu lekarz zaproponował zabieg usunięcia opuszka. W jego ocenie to najlepszy sposób by Smutek relatywnie szybko poczuł się lepiej i mógł wrócić „na wolność”. Nie jest to jednak standardowa procedura, a operacja będzie skomplikowana i kosztowna.
I w tym miejscu pewnie wielu z was zada pytanie: „A po co inwestować w kota, który i tak wróci do środowiska?” Ale dla nas TEN KOT, jest tak samo ważny, jak te miziaste i przyjazne. Jego życie jest warte tyle samo, co życie każdego innego z naszych podopiecznych. ON nie jest dla nas gorszy, nawet jeśli w jego oczach widać tylko smutek i przerażenie.
Dlatego zrobimy wszystko, by wrócił do zdrowia i mógł znów poczuć wiatr w wibrysach; by mógł znów cieszyć się swym kocim życiem, na swój indywidualny sposób. A do Was Przyjaciele zwracamy się z ogromną prośbą o pomoc w opłaceniu leczenia Smutka.
Loading...