Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Dwa malutkie kociaki uratowane w szczerych polach przez akurat przejeżdżającą Panią.
Tak głodne, zmarznięte i przerażone, że dały się zabrać, a wsadzone do bagażnika schowały się w najciemniejszy róg. Większy, ciut silniejszy ochraniał brata.
W domu dostały prowizoryczne lokum, ale najważniejsze było, że mogły się najeść i ogrzać. W tym czasie Pani szukała pomocy dla nich, bo w Jej okolicy ciężko znaleźć gabinet weterynaryjny, który będzie potrafił zaopiekować się małymi kociakami.
Chcieliśmy pokierować, pomóc jakoś, ale nasze możliwości finansowe i domowo-tymczasowe są w tej chwili żadne, żeby nie powiedzieć "ujemne".
Jedna z nas po zobaczeniu maluchów nie mogła przestać o nich myśleć, a ponieważ mieszka 20 minut jazdy samochodem od podanej przez Panią okolicy, to pojechała i dobrze...
Jeden z maluchów lał się przez ręce, temperatura 33 stopnie. Szybkie telefony i przypomnienie sobie zasad udzielania pierwszej pomocy. Sopel_1 wylądował przy termoforze i w kocu termicznym. Zanim dojechali do weterynarza, temperatura wzrosła do 36.
Kociak o silnej niedowadze (200 gramów) siny, dyszący.
Na sygnale do lecznicy całodobowej, w której jest komora tlenowa. Nie mogliśmy rozdzielić chłopaków, więc Sopel_2 został z bratem, a poza tym, nie wiemy, czy za chwilę on nie zafunduje podobnego zjazdu.
To wszystko działo się w sobotę po południu, wieści z dziś: oba Sopelki żyją. Czekamy, jak lekarz znajdzie chwilę i zadzwoni.
Czekając, zakładamy zbiórkę, bo bez niej nie będziemy mieć za co zapłacić za ich leczenie. Nie mogliśmy powiedzieć: nie. Liczymy, że Wy też.
Loading...