Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Udało się wygrać wyścig o życie! Kociaki w końcu mają się dobrze. Teraz pozostaje jeszcze ostatnia prosta - wyścig po nowy dom. Speedy i Turbo bacznie się za nim rozglądają.
Dziękujemy za każdy grosik wsparcia i udostępnienie. Z Wami znów odmieniliśmy kolejny koci los!
Ruchliwa wylotówka z miasta, taka, na której mało kto ściąga nogę z gazu. Środek lata, upał, termometr wykręca 35 °C. Właśnie w takim miejscu, na parkingu przydrożnego sklepu, i w taką pogodę, bezduszna istota, którą trudno nazwać człowiekiem, porzuca dwa malutkie kociaki. Jest słoneczna, letnia niedziela… I jak większość sklepów w takim dniu, tak i ten jest zamknięty. Nie ma klientów, pracowników, nie ma też jedzenia, wody ani schronienia… Jest za to żar lejący się z nieba i szum pędzących główną ulicą samochodów…
Czy bezdradne, około 7-tygodniowe kociaki miały szansę przetrwać tam? NIE! Ale na szczęście na ich drodze stanął dobry człowiek. Kobieta mieszkająca w tej okolicy spacerując, dostrzegła kociaki. Bez wahania podeszła w ich stronę, ale przerażone maluszki uciekły, chowając się pod zaparkowanym samochodem, który stał na parkingu od kilku dni. Nie była w stanie sama ich złapać ani zabezpieczyć, zaczęła, więc szukać dla nich pomocy udostępniając posty w Internecie. W międzyczasie zadbała także, by kociaki dostały coś do jedzenia i świeżą wodę. Niestety w piękną, letnią niedzielę nikt nie znalazł czasu, sposobu ani miejsca, by pomóc kociakom… Kolejnego dnia rano poszła w to samo miejsce. Kociaki wciąż tam były. W ruch znów poszedł Internet i telefony i tym sposobem około południa wiadomość o potrzebujących maluszkach dotarła do naszej Fundacji.
I znów kociaki mogą mruczeć o szczęściu. Dzień wcześniej zwolniła się izolatka w jednym z naszych tymczasów. Wolontariuszka bez namysłu zgodziła się przyjąć pod swój dach kolejnych potrzebujących. Tylko maluszki nie rozumiały jeszcze wtedy, że czeka na nich pomoc i bezpieczne miejsce… Przerażone wciąż chowały się, wchodząc już nie tylko pod auto, ale znacznie głębiej, do komory silnika. Niestety nikt nie znał właściciela samochodu, by poprosić go o pomoc. Kociaki spędziły pół dnia ukryte pod maską samochodu. Dopiero po 15, tuż po pracy, jedna z naszych wolontariuszek, kobieta, dla której nie ma kota nie do złapania, ruszyła na pomoc z klatką-pułapką. Udało się! Kociaki nareszcie były bezpieczne i od razu trafiły do domu tymczasowego.
Z racji tego, że mali, koci „mechanicy” spędzili dużo czasu przy silniku, nasza wolontariuszka nadała im imiona Speedy i Turbo. Miała też ogromną nadzieję, że oba maluszki po niezbędnej profilaktyce i szczepieniach z prędkością rajdówki znajdą nowy, kochający dom. Niestety w tym momencie los postanowił z nas zadrwić… Droga do kociego szczęścia kolejny raz okazała się być długa, wyboista i pełna niebezpieczeństw.
Przez pierwsze dwie doby kociaki dużo spały i w zasadzie podnosiły się tylko by coś zjeść i odwiedzić kuwetę. Trudno się dziwić, oba były potwornie umęczone. Kolejnych dni na takim upale, prawdopodobnie nie miałyby szans przeżyć. Ich pękate brzuszki zdradzały, że w kocich ciałkach bytuje stado pasożytów. Z uszek wylewał się świerzb. Dlatego kiedy w 3 dobie zaczęły w końcu wesoło się bawić i brykać jak na maluchy przystało, a apetyt wciąż im dopisywał, podjęto decyzję o podaniu środka odrobaczającego.
Kolejnego poranka opiekunkę zaniepokoił stan malutkiego Speediego. Owszem zjadł śniadanie, ale kiedy Turbo zaczepiał go do wspólnej zabawy, przysiadł skulony i nie przyłączył się. Chwilę później maluchy ułożyły się do drzemki. Niestety ten błogi spokój przerwała lejąca biegunka Speediego. Maluszek popuszczał pod siebie, dosłownie wszystko się z niego lało. Na szczęście opiekunka maluchów tego dnia była w domu i mogła zareagować od razu. Chwilę później malutki Speedy był już w lecznicy. Doktor zebrał dokładny wywiad i wnikliwie zbadał maluszka. Zaniepokoiło go to, co zaobserwował na USG, dlatego podjął decyzję o hospitalizacji kociaka. W malutkim kocim brzuszku zbiera się płyn. Póki co lekarze wykonują kolejne badania, by znaleźć przyczynę wysięku. Speedy cały czas przebywa w szpitalu…
A w domu tęskni za nim malutki Turbo, który nie rozumie nic z tego co się stało… On także jest bacznie obserwowany, ale na szczęście, póki co jego stan nie budzi niepokoju. Co przyniesie jutro? Tego nie wiemy, ale wiemy, że zrobimy wszystko by uratować te dwie kocie istotki. W końcu obiecaliśmy Turbo, że jego braciszek wróci do niego!
Kolejny raz stajemy do walki o kocie życie i kolejny raz stajemy przed tym samym dylematem: „czy stać nas na to?” Nasze fundacyjne zaskórniaki dawno już wydaliśmy, a konto świeci pustkami… Jedyne co nam pozostaje, to ten kolejny raz prosić Was o wsparcie i mieć nadzieję, że przeczytacie nasz apel. Tylko z Waszą pomocą Przyjaciele mamy szansę wygrać ten wyścig o życie!
Loading...