Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Kochani jesteście niesamowici!!
Po raz kolejny pomagacie nam uregulować dług w lecznicy za ratowanie naszych podopiecznych.
Stoczniowiec doszedł do siebie, był kotem totalnei dzikim. Ale weterynarze jak zawsze dali radę i z takim pacjentem.
Stoczniowiec wrócił do siebie, gdzie ma pana który go karmi i budkę.
Teraz po kastracji mam nadzieję, że będzie wiódł spokojne i radosne życie.
Niestety nie udało się zrobić mi zdjęcia jak go wypuszczałam :(
Ale musicie mi wierzyć jest zdrowy i szczęśliwy z powrotu na wolność <3
Oby pomoc nie przyszła za późno... O poranku dostajemy dramatyczny telefon. Ledwo idący kot wczołgał się do budki, z daleka było widać rany na ciele. Pan błaga o pomoc, w lecznicy brak miejsc... Cały szpitalik zajęty, ale nie mogłam odmówić. Nasi wspaniali weterynarze zawsze znajdą to dodatkowe miejsce.
Kot to typowy dzikus, a można było go bez większych problemów wyjąć z budki i spakować do transportera. Kot trafił do lecznicy i od razu został opatrzony. Ma rany na każdej łapie, widać kości!
Skóra odchodzi jak papier. Dawno nie widziałam czegoś tak starszego. Jak musiało go to boleć... Pobrano także krew do badań, by zobaczyć czy cały organizm nie jest zakażony.
Co się stało? Prawdopodobnie kocur (niewykastrowany) walczył z innym kotem, walka musiała być bardzo, bardzo zaciekła. Stoczniowiec - tak dostał na imię. Walka o jego życie trwa, bo rokowania nie są optymistyczne. Zrobiliśmy, co było w naszej mocy. Teraz jego los w rękach weterynarzy i w nim samym, w jego chęci do życia.
Bardzo proszę o choćby drobne wsparcie dla Stoczniowca. Gdyby nie my, ludzie, umarłby w tej budce... Zakażenie jest na dużej powierzchni ciała, są to po prostu dziury.
Loading...