Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Standardowe zgłoszenie o psie porzuconym w lesie i zdjęcie przerażonej kupki nieszczęścia...
Na miejscu okazuje się, że pies jest suczką. Niesamowicie się trzęsie i ledwo chodzi, jest słaba. Chce podejść, ale się boi, jakby mówiła "tak bardzo potrzebuję pomocy, ale się boję. Błagam, nie odchodź...".
Sunia nie ma siły uciekać... Kładzie się wśród drzew i po chwili wolontariuszce udaje się jej założyć pętlę ze smyczy (kto nie był, nie łapał, nie wie, co to jest za radość). Sunia sztywnieje, ale nie walczy już.
Jadą do lecznicy. Po drodze, kiedy jest na rękach wolontariuszki "coś z niej wypada". Wolontariuszka z przerażeniem odkrywa, że jest to martwy szczeniak, nie do końca wykształcony, mocno już rozłożony, który zalegał w jej drogach rodnych od dłuższego czasu... Przerażający widok nawet dla najwytrwalszych....
W lecznicy okazuje się, że waży mniej niż 6 kg i ma 40 stopni gorączki. Możliwe, że to stan zapalny po nieudanej ciąży i w obawie przed ropomaciczem lub innymi zagrażającymi życiu powikłaniami zapada decyzja, aby poddać sunię kastracji od razu następnego dnia.
Znajduje się w zaprzyjaźnionym awaryjnym domu tymczasowym na parę chwil. Nie wiemy, co jej się przytrafiło. Jak znalazła się w lesie oraz gdzie reszta szczeniaków.... Nie dowiemy się tego. Liczy się tu i teraz. Liczy się ona, czyli nasza Beza.
Loading...