Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Byłam pewna, że jadę na spacerek. Na takie spacerki autem to ja prawie nigdy nie jeździłam to naprawdę bardzo, bardzo się cieszyłam, że pobiegam, wybawię się, może poznam nowe, fajne pieski. Ani przez jedną malutką chwilę nie pomyślałam, że ten wyjazd się tak skończy. Kiedy się zatrzymaliśmy aż podskakiwałam z radości, wybiegłam z auta i pobiegłam na trawnik, nawet się za siebie nie oglądałam bo i po co. Po kilku chwilach spojrzałam za siebie, wiecie, tak odruchowo, żeby się upewnić czy mój człowiek za mną idzie to nikogo nie zobaczyłam. Nie zobaczyłam też auta. Za mną była pusta droga po której co jakiś czas przejeżdżały z dużą prędkością samochody. Stałam i na nie patrzyłam próbując zrozumieć co się stało. Myśleli, że jestem w aucie? Zapomnieli o mnie? Przecież nie mogli mnie tak tutaj samej zostawić… Usiadłam na ziemi i czekałam bacznie obserwując każdy samochód. Ciocie mówią, że widuje się takie pieski przy drogach, takie które czekają aż ich człowiek po nie wróci… W końcu, nad ranem się poddałam i podreptałam na stację benzynową, która była kawałeczek dalej. Tam się mną zajęli mili ludzie i zawieźli mnie do cioć.
Podobno tak się zdarza i podobno nigdy nie jest to wina pieska, ale ja nadal nie mogę przestać się zastanawiać się co ja zrobiłam nie tak, że już mnie nie chciano…
Gerda nie zrobiła nic „nie tak”, zwyczajnie nie mogła, bo jest psikną idealną, żywym srebrem przepełnionym miłością. Kocha ludzi, wszystkich bez wyjątku, kocha pieski, kocha kotki… Zachowuje czystość, wie co to spacerek, nie grymasi przy jedzeniu i ogólnie wydaje się, że nic jej nie dolega. Ktoś ją wyrzucił, bo przeszkadzała w jakiś planach wyjazdowych, bo się znudziła… Pojęcia nie mamy.
Pięknie prosimy Was o pomoc w opłaceniu sterylizacji Gerdy, badań krwi przed zabiegiem, jej odpchlenia i odrobaczenia i szczepień.
Loading...