Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Szczepanek z całego swojego kociego serduszka dziękuje wszystkim za pomoc i wsparcie. Kocurek powolutku nabiera sił w domu tymczasowym. Wierzymy, że to już ostatnia prosta na jego drodze po szczęście i nowe życie.
Jeszcze raz głośno krzyczymy wszystkim DZIĘKUJEMY!!!
Niedzielne przedpołudnie - czas kiedy większość z nas odpoczywa, zbiera siły przed nadchodzącym tygodniem. Niestety fundacyjne realia zwykle są nieco inne. Również w takie dni przychodzą prośby o pomoc.
Tym razem prośba przyszła od osoby, która prywatnie od lat pomaga kotom. Zgłoszenie dotyczyło kota, który pojawił się przed jednym z domów, w małej podkarpackiej miejscowości nieopodal Łańcuta. Dostaliśmy także zdjęcie…
Trudno znaleźć słowa, by opisać to, co na nim zobaczyliśmy. Brudny, sponiewierany kot ze zwieszoną głową, z rannym okiem. Zmęczenie i rezygnacja biły od niego z daleka. Jedno było pewne – nie można było odmówić mu pomocy! Zadzwoniliśmy do dyżurnej lecznicy z zapytaniem, czy dadzą radę go przyjąć – przywieźcie – odpowiedź była krótka i konkretna.
Poprosiliśmy więc znajomą, by zabezpieczyła kota i przyjechała z nim do Rzeszowa. Nie zwlekając, zabrała ona transporter, włożyła do niego kota i ruszyła w drogę. Kot od początku drogi był bardzo niespokojny. W pewnym momencie wpadł w histerię, wyważył plastikowe drzwiczki i znalazł się poza transporterem, uniemożliwiając tym samym dalszą jazdę. Na całe szczęście dziewczyna zachowała zimną krew, natychmiast zjechała na pobocze i zadzwoniła po pomoc do jednej z naszych wolontariuszek, z którą znała się już z wcześniejszych wspólnych akcji ratowania kotów.
Wolontariuszka zabrała solidniejszy transporter i ruszyła pod wskazaną w pinezce lokalizację. W międzyczasie kot nieco się uspokoił, a w końcu odkrył ludzkie kolana… Udeptał je sobie delikatnie, cichutko pomrukując, po czym ułożył się na nich wygodnie i zasnął…
Kiedy wolontariuszka dojechała na miejsce, przesiadła się tylko szybko z transporterem na tylne siedzenie. Dziewczyny postanowiły jednak nie stresować ponownie kota zamknięciem. Zmienił więc tylko kolana, które znów delikatnie pougniatał, zamruczał i ponownie wygodnie się ułożył. Całą drogę podsypiał, grzecznie leżąc i wtulając się w człowieka.
Jak wielką traumę musiał przeżyć, że tak panicznie bał się transportera? A może to było jego ostatnie wspomnienie sprzed bezdomności? Był dom, ciepło, miłość, potem podróż w transporterze, a dalej już tylko bezdomność…? Takich oswojonych bezdomnych mruczków jest nam zawsze najbardziej żal; bo te wolno żyjące nie odczuwają tak braku domu... A ten biedak poczuł od razu chwilę szczęścia i bezpieczeństwa, gdy znalazł się na kolanach człowieka.
Dalsza podróż przebiegła już bez przygód, a kot dojechał do lecznicy. Jakie imię mam wpisać w karcie? – padło pytanie w recepcji. No tak, przecież on nie miał nic, nawet imienia… Dziewczyny popatrzyły na siebie i na kota. Fuks – było. Fart – było. Szczepan? Może będziesz Szczepanem? „Miauuu” – brzmiała odpowiedź, wybór imienia został więc zaakceptowany.
Lekarze od razu zajęli się Szczepanem. Okazał się rozmruczanym, nieco starszym panem, niestety bardzo zaniedbanym i niewykastrowanym. Z uszu niemal wylewał się świerzb, a w kocim futerku utworzył się już mały „mikroświat” zamieszkały przez stado pcheł i kleszczy, zaplątanych w potężne kołtuny.
Dlatego obok standardowego odpchlenia i odrobaczenia oraz kastracji, prawdopodobnie konieczne będzie też zgolenie splątanego futerka i ocena skóry pod kołtunami. Niestety okazało się też, że kocurek stracił oko, a z oczodołu sączy się ropa. Pusty oczodół wymagać będzie więc oczyszczenia i zszycia. W bardzo złym stanie jest także kocie uzębienie. Zęby w ilości „co drugi wystąp” są obrośnięte kamieniem, a niektóre zepsute. Konieczny będzie zabieg sanacji i ekstrakcji zepsutych zębów. Czy taki stan uzębienia wynika z wieku, niedożywienia, czy też z jakiegoś urazu nie jesteśmy w stanie powiedzieć.
Jedno jest natomiast pewne, tułaczka Szczepana musiała trwać od wielu tygodni… Na szczęście mimo potwornego zaniedbania wyniki krwi są dobre, co daje nadzieję, że przy odrobinie miłości i właściwej opieki szybko uda się postawić go na 4 łapki.
O ile miłości do kotów jest w nas ogrom i zawsze jest darmowa, o tyle za leczenie Szczepana niestety będziemy musieli zapłacić. Dlatego ten kolejny raz w Was Przyjaciele pokładamy nadzieję, wierząc, że wesprzecie grosikiem bohatera tej historii. Wspólnie możemy sprawić, że ten kolankowy, rozmruczany kocurek znajdzie w końcu swoją bezpieczną przystań.
Loading...