Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
W imieniu kocurków dziękujemy z Wasze wsparcie. Wszystkie maluchy wróciły do zdrowia. Timur i Kaszmir są ją w nowych domach. Pod naszą opieką pozostaje jeszcze mały Bombaj, który także ma nadzieję, że już niedługo ktoś pokocha go całym sercem.
Te dwie historie mają jeden wspólny mianownik – bezdomność i porzucenie na pewną śmierć. Posłuchajcie opowieści o trójce małych kociątek i nieco starszym od nich kocurku, których drogi połączył los.
Kilka dni temu otrzymaliśmy zgłoszenie o kociakach znalezionych na terenie budowy, jak określił to autor zgłoszenia „na totalnym odludziu”. Nie było wątpliwości, że były to domowe kociaki. Płakały, a na widok człowieka biegły w jego stronę i wdrapywały się po nim. Chłopak pomimo silnej alergii nie zostawił maluchów na pastwę losu i zabrał je do domu. Jego dobre serce nie pozwoliło mu tak po prostu odwrócić się i odejść. Niestety mimo szukania pomocy u różnych instytucji, nie uzyskał jej. A z powodów zdrowotnych nie był w stanie zaopiekować się kociakami przez dłuższy czas. W momencie zgłoszenia także my nie byliśmy w stanie pomóc – nie mieliśmy miejsca w żadnym z naszych domów tymczasowych. Opublikowaliśmy ogłoszenie z nadzieją, że uda się znaleźć dom lub choć dom tymczasowy, niestety telefon milczał…
W kolejnych dniach z jednego z domów tymczasowych ostatnie z kociaków tam mieszkających pojechały do adopcji. Tym samym zwolniło się miejsce. Pamiętając o zgłoszeniu sprzed kilku dni, natychmiast skontaktowaliśmy się z jego autorem, z informacją, że mamy miejsce dla kociątek z placu budowy. W momencie kiedy pisaliśmy wiadomość i numer kontaktowy do domu tymczasowego, na naszą skrzynkę przyszła kolejna prośba…
„Witam, znalazłem małego kota w Bratkowicach. Jest bardzo przyjazny, przyszedł do nas na budowę, teraz przez tydzień jesteśmy na miejscu i dajemy mu jeść, ale już robi się zimno i kot zostanie bez jakiejkolwiek opieki. Czy mogliby państwo wziąć go pod opiekę, bo pewnie sam sobie nie poradzi i nie przeżyje?” Do wiadomości załączono zdjęcie młodego kociaka.
Kiedy ucieszyliśmy się, że mamy szansę ocalić jedne maluchy, czekające w kolejce na przyjęcie, na ratunek już czeka kolejny… Łzy spłynęły nam do oczu… Co robić kiedy mamy tylko jedną wolną izolatkę? Postanowiliśmy zaryzykować i przyjąć także jego do wspólnego pokoju z trójką malców z poprzedniego zgłoszenia.
Tego samego dnia do domu tymczasowego dojechały Kaszmir, Bombaj i Madras, czyli około 2-miesięczne maluszki z odludzia, oraz nieco starszy, około półroczny kocurek Timur. Między starszym kocurkiem a maluchami niemal od początku pojawiła się niesamowita więź. Maluszki okazały się być chore. Ich zaropiałe oczka wskazywały na jedno – koci katar. Tę diagnozę potwierdził także lekarz weterynarii. Wymagały więc leczenia i opieki. Podawaniem leków zajęli się opiekunowie, Timur zadbał z kolei, by maluchy poczuły prawdziwą kocią miłość. Od samego początku grzał je, tulił i mył. Stał się dla nich prawdziwym kocim tatą. Nam po raz kolejny pokazał, jak niesamowite potrafią być zwierzęta, jak potrafią bezgranicznie kochać i wspierać się w trudnych chwilach. Cóż możemy powiedzieć, może jedynie tyle, że wiele powinniśmy uczyć się od naszych braci mniejszych.
Tymczasem bohaterów tej niesamowitej historii czeka dalsze leczenie, profilaktyka przeciwpasożytnicza, szczepienia, a Timurka także kastracja. Dopiero wtedy będziemy mogli szukać dla nich nowych domów. Cały czas dbamy także o to, by kocie miseczki były pełne dobrej karmy, a w kuwecie czekał czysty żwirek. To wszystko niestety spory wydatek.
Czy wspomożesz nas w naszej walce o lepszy koci los? Czy dorzucisz grosik do kociakowej skarbonki? Kaszmir, Bombaj, Madras i Timur bardzo Cię o to proszą.
Loading...