Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Z przykrością zawiadamiamy, że Tosia przeszła jakiś czas temu za Tęczowy Most. Przegraliśmy walkę z jej chorobą, choć wraz z rodziną Tosi i lekarzami z Polski i Niemiec zrobiliśmy dla niej wszystko co w ludzkiej mocy. Dzięki Państwa wsparciu i wsparciu Fundacji Tosia dostała szansę jedną na milion. Żyła otoczona miłością i najlepszą opieką lekarską dopóki po cichu nie zaczęło zakradać się cierpienie. To wtedy Pani Elżbieta wraz z rodziną podjęli tę najtrudniejszą decyzję, że trzeba pozwolić jej odejść. Prosząc Państwa o pomoc wierzyliśmy, że współczesna medycyna potrafi zdziałać cuda. W wielu przypadkach tak jest, niestety nowotwór na który cierpiała Tosia, był bardzo agresywny. Z jednej strony ponieśliśmy wszyscy porażkę, z drugiej zaś, każda Państwa cegiełka była kolejnym ogniwem w łańcuchu ludzkiej życzliwości i dawała nadzieję. Kto miał do czynienia z nowotworem, ten wie, że nadzieja i życzliwość są nie do przecenienia w walce o życie dla tych co walczą i dla ich bliskich. Każdy Państwa grosz był cennym darem zarówno w sensie materialnym jak i duchowym – i za to bardzo dziękujemy w imieniu Tosi, jej rodziny i swoim
Chory człowiek i jego jedyne, skuteczne lekarstwo – ukochany pies!
Chory człowiek da radę, bo jego lekarstwo – ukochany pies – codziennie jest obok. Każdego dnia po przebudzeniu w chorego człowieka wpatruje się para zakochanych, wiernych psich oczu. Różowy psi języczek codziennie na dzień dobry liże stare blizny po operacjach, a rozhuśtany biały ogonek zaprasza, aby celebrować każdy kolejny dzień życia. Uśmiech ukochanej psiny rozprasza mroczne myśli niczym wschód słońca o poranku, a wesołe psie szczeknięcia nie pozwalają się poddać. I tak każdego dnia przez 5 lat.
Ale cofnijmy się nieco w czasie. W 2004 roku Pani Elżbieta, w wieku 50 lat, poddała się rutynowej operacji tarczycy, aby po kilku tygodniach usłyszeć miażdżącą diagnozę, która brzmiała jak wyrok – rak tarczycy. Przeszła przez gehennę dwóch operacji i terapii jodem radioaktywnym. Czuła się po nich jak wrak człowieka, zarówno fizycznie jak i psychicznie.
Rozsypała się tym bardziej, że nie mogła nawet godnie pochować zmarłej siostry, gdyż w tym samym czasie leżała w jednym z poznańskich szpitali i przyjmowała radiojod. Czarę goryczy dopełniła kolejna operacja – histerectomia, będąca następstwem rozstrojenia hormonalnego, spowodowanego chorobą nowotworową. Ile można znieść? Czy można się nie ugiąć pod takim ciężarem? Panią Elżbietę dopadła po tym wszystkim poważna depresja, z którą walczyła przez kilka lat. Dzięki wsparciu kochającej rodziny i lekarzy, po jakimś czasie poczuła się lepiej. I wtedy jej ponury, schorowany świat rozświetlała Tosia.
Odkąd Tosia zamieszkała z Panią Elżbietą, stały się niemalże nierozłączne. Rutyna codziennego życia nabrała dla Pani Elżbiety blasku i wreszcie w domu zagościło długo oczekiwane szczęście. Szczęście odnalazła w odwiedzinach piekarni o poranku, jeździe na rowerze z Tosią w koszyku, wyprawach nad morze i w spotkaniach grupy integracyjnej „Dziarskie Babki” w Kościanie, do której należy Pani Elżbieta. Tosia stała się oczkiem w głowie Pani Elżbiety, jej sensem życia, kolejnym dzieckiem i jedynym skutecznym lekarstwem na nękające ją choroby.
Niestety zły los znów dał o sobie znać i udowodnił, po raz kolejny w życiu Pani Elżbiety, jak bardzo należy doceniać małe rzeczy w życiu i cieszyć się każdym spokojnym i szczęśliwym dniem.
Zaledwie pięć lat po tym, jak Tosia wniosła nadzieję do życia Pani Elżbiety, uszlachetniła je i dopełniła w sposób, w jaki tylko psy potrafią, los zadał kolejny, okrutny cios. W połowie 2015 roku Tosia przeszła pierwszą operację usunięcia narośli w okolicy nosowej. Niestety guz szybko się odnowił i trzeba było operować po raz kolejny. Tym razem wysłano próbkę do badania histopatologicznego i wynik powalił wszystkich na kolana – włóknomięsak z wysokim indeksem mitotycznym (czyli w jasnym języku – dający przerzuty).
Tosia do dnia dzisiejszego przeszła w sumie pięć operacji usunięcia powracających guzów nowotworowych (z przeszczepem skóry włącznie) i została poddana chemioterapii. Sama nie jest świadoma powagi swojej choroby, a inwazyjne leczenie zniosła nad wyraz dobrze – w końcu ma zaledwie 6 lat. Polscy lekarze zrobili już jednak wszystko, co w ich mocy i w Polsce nie da się zrobić nic więcej.
Jest jednak wciąż nadzieja dla Tosi, ponieważ niemiecka klinika PetBioCell w Osterode, poza niedostępną w Polsce radioterapią, proponuje także specjalnie opracowaną terapię immunostymulującą, która daje bardzo dobre efekty w leczeniu fibrosarcomy.
Przeszkodą są jedynie pieniądze. Rodzina Pani Elżbiety wydała już wszystkie oszczędności na ratowanie Tosi oraz jej opiekunki.
Dalsze leczenie Tosi w Niemczech oscyluje w granicach 5000 euro. To strasznie dużo pieniędzy, ale też bardzo malutko, gdy pomyśli się o cenie tego psiego istnienia przez pryzmat chorego, walczącego o godne i spełnione życie człowieka. Tosia dla Pani Elżbiety jest bezcennym skarbem, tlenem potrzebnym do życia. Zawalczmy o to życie wspólnie i nie odbierajmy im nadziei! Pani Elżbieta trzyma się tylko dzięki tej psiej miłości. Co będzie, gdy ona zgaśnie przedwcześnie?
Loading...