Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Spieszyła się do domu. Ten dzień w pracy dał jej w kość, a jeszcze miała tyle rzeczy do zrobienia. Wjechała na podjazd i zobaczyła córeczkę z nosem przyklejonym do szyby. Czekała już na mamę, która obiecała jej dzisiaj wspólne pieczenie pizzy. Wysiadając z auta, uśmiechnęła się do siebie. Zamknęła drzwi i już miała iść w stronę furtki, kiedy kątem oka zobaczyła jakąś ciemną plamę na pryzmie śniegu leżącego tuż przy poboczu. Jakieś złe przeczucie ją tknęło. Położyła torebkę na dachu auta i poszła w tamtą stronę. Leżał nieruchomo.
Mokra sierść sterczała na wszystkie strony, a tylna łapka była wygięta pod nienaturalnym kątem. -Biedaku - szepnęła - Pewnie gdzieś się bardzo spieszyłeś. A w duchu sklęła kierowcę, który zostawił zwłoki przy ich bramie, zamiast zadzwonić po odpowiednie służby. Już odchodziła, wyciągając telefon z kieszeni, żeby zadzwonić z prośbą o zabranie martwego kociaka, gdy… -Miau..... Pochyliła się z niedowierzaniem. -Hej kolego, ty sobie żarty robisz ? -Miau...- tym razem była to żałosna i przejmująca skarga. -Matko jedyna - wyszarpnęła telefon z kieszeni, wybrała szybko numer do męża - Kochanie przynieś szybko kontenerek od naszej Tosi. Po chwili delikatnie umieścili mokrego, zziębniętego, silnie krwawiącego kota w klatce. I teraz mamy pytanie.... KIM DO CHOLERY TRZEBA BYĆ, ŻEBY POTRĄCIĆ ŻYWĄ ISTOTĘ I NIE ZAINTERESOWAĆ SIĘ JEJ LOSEM ??!! Gdyby nie ci cudowni ludzie, gdyby nie przypadek, że to biedne stworzenie znalazło się pod ich bramką, w jakich męczarniach odchodziłoby w tej cholernej śnieżnej zaspie? Ranne, obolałe, wykrwawiając się pomału? Tosiek jest pod opieką lekarzy, którzy robią wszystko, żeby mógł za jakiś czas znowu biegać jak na szalonego, niespełna rocznego kociaka przystało. Czeka go skomplikowana operacja i długotrwała rehabilitacja.
Nie będzie to finansowa bułka z masłem. I choć wydatków w naszej fundacji mamy ogrom, i choć ktoś mógłby powiedzieć “Darujcie sobie." To tylko kot. Jeden z tysięcy” to jednak podjęliśmy się walki o tego malca. Bo wierzymy w dwie rzeczy. Że kiedy po śmierci staniemy niemi przed majestatem Najwyższego, to mały Tosiek dołoży coś od siebie na wadze naszych uczynków. I wierzymy jeszcze, że mały, dzielny, waleczny kocurek poruszy serca wielu ludzi. Ludzi, którzy również nie przeszliby obojętnie obok kogoś w potrzebie. To widocznie nie był jeszcze jego czas...widocznie jeszcze ma coś do zrobienia, skoro miał siłę i odwagę swoim cichym "miau" poprosić o pomoc.
Loading...