Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Z całego serca pragniemy podziękować wszystkim, którzy wsparli naszą zbiórkę ❤️💞🙏 .
Jej celem był zakup naszej dotychczasowej siedziby - gospodarstwa, gdzie powstał fundacyjny azyl. Kiedy wreszcie udało nam się załatwić wszystkie formalności i uzyskać wymaganą zgodę na zakup tej ziemi od KOWR otrzymałyśmy pismo od CPK. Okazało się, że na skutek zmiany decyzji przez CPK nasze plany obróciły się w niwecz. Mimo wcześniejszych zapewnień, CPK rozszerzył swoje plany inwestycyjne i działka, na której mieszkają nasze zwierzęta ma stać się częścią przyszłego lotniska.
W tej chwili fundacyjnym zwierzętom grozi eksmisja, a my staramy się znaleźć dla nich inne miejsce. Niestety najtańsze gospodarstwa w mazowieckim, gdzie mieszkamy i pracujemy kosztują 500 tys, więc kwota jaką udało się zebrać nie wystarczy na zakupienie innego gospodarstwa. Żeby ratować ocalone zwierzęta i stworzyć dla nich nowy azyl - Fundacja założyła nową zbiórkę. W jej treści znajduje się więcej informacji na temat dramatycznej sytuacji naszych podopiecznych.
W jednej chwili zachwiał się cały nasz świat, który budowałyśmy z wielkim wysiłkiem od lat! Wystarczył jeden telefon, aby tak bardzo naruszyć jego fundamenty, że niedługo może runąć!
Jesteśmy w dramatycznej sytuacji, bo nasi podopieczni mogą niebawem stracić dach nad głową, gdyż właścicielka postanowiła sprzedać dzierżawione przez nas gospodarstwo, w którym mieści się stworzony naszymi rękami azyl dla zwierząt.
Jeśli nie zgromadzimy w ciągu 3 miesięcy astronomicznej sumy 150 000 zł, to nasi podopieczni stracą swój dom i to będzie pewnie koniec istnienia naszej Fundacji.
Nawet gdyby udało się nam się znaleźć gospodarstwo z tak niskim czynszem, to trzeba je najpierw przystosować do potrzeb zwierząt, a na to już nie wystarczy nam ani pieniędzy, ani czasu. Miałyśmy nadzieję, że kraina miłości i szczęścia, którą udało nam się tu stworzyć dla zwierząt uratowanych przed śmiercią, kalectwem, cierpieniem i bezdomnością, będzie bezpieczna, a jej mieszkańcom los już nigdy nie zagrozi...
Kiedyś miałyśmy zupełnie odmienne plany na przyszłość, ale los sprawił, że na naszej drodze stanęły zwierzęta w naglącej potrzebie, którym nikt inny nie zechciał udzielić pomocy. To miłość do nich zjednoczyła nasze wspólne działania i od tego momentu zwierzęta stały się treścią naszego życia. Z czasem pojawiło się ich tyle, że nie byłyśmy w stanie samodzielnie podołać kosztom ich leczenia i utrzymania, więc trzeba było powołać Fundację.
Potem udało nam się wydzierżawić na korzystnych warunkach małe i zaniedbane gospodarstwo. Było prawie całkiem zrujnowane, ale dzięki wielu miesiącom ciężkiej pracy i materiałom pozyskanym za darmo z różnych źródeł przystosowałyśmy je do potrzeb naszych podopiecznych i wkrótce znalazły tu swój szczęśliwy dom zwierzęta wymagające szczególnej troski. Takie, których nie można byłoby umieścić gdzie indziej.
A nawet gdyby się to udało, to trzeba by płacić za nie ogromne kwoty w pensjonatach dla koni, czy DT dla psów i kotów. Na to nie było nas stać! Tak powstał nasz azyl i zaczął zapełniać się pensjonariuszami wymagającymi szczególnej opieki. Zamieszkali tu końscy seniorzy wymagający specjalnych warunków i zabiegów. Jak ponad 25-letni Maks, uratowany w Skaryszewie przed wywozem do rzeźni, który wymaga stałego monitorowania ze względu na skłonności do ataków kolki i chorobę stawów.
Maks na targu i w Fundacji
Zamieszkał tu również stary ogier Plener, którego nie można było poddać operacji usuwania jąder, bo to wiązało się ze zbyt dużym ryzykiem. Tu zyskał bezpieczny boks, z którego nie ucieka i duży kawał zielonego padoku z tak wzmocnionym ogrodzeniem, że nie zagraża innym zwierzętom. Ma tu wspaniałe warunki, odmienne niż w pensjonatach dla koni, gdzie ogiery nie są mile widziane, bo potrafią być nieprzewidywalne i niebezpieczne.
Plenerek na targu
Plenerek w Fundacji
W starym domu, który dzięki naszym prywatnym nakładom nadaje się do zamieszkania, jeden pokój zajmuje pracownik, a w drugim powstał specjalny "salon" dla ciężko chorych i wymagających szczególnej troski piesków. Stał się on domem dla Farcika, niewidomego seniora z oskórowanym ogonkiem, wyrzuconego przez złych ludzi na pewną śmierć do rowu. Ten piesek przeżył tu ostatnie miesiące swojego życia, w poczuciu bezpieczeństwa, darzony wielką miłością.
Farcik znaleziony w rowie
Farcik w Fundacji
W naszym azylu mieszka Balbinka, która została ocalona jedynie dzięki natychmiastowej pomocy, bo była bliska agonii. Gdy odkryłyśmy ją na targu ukrytą w samochodzie, nie mogła już unieść głowy.
Balbinka na targu i w Fundacji
Film o Balbince
Tu także mieszkała Agatka, jej towarzyszka w biedzie, dzielna wojowniczka, która tak bardzo pragnęła żyć. Przeżyła pod naszą troskliwą opieką kilka ostatnich miesięcy swojego życia i był to pewnie jedyny okres, w którym miała poczucie bezpieczeństwa i czuła ogrom ludzkiej miłości.
Agatka na targu i w klinice
Agatka w Fundacji
Azyl stały się domem dla Antosi, kucynki z ochwatem, która całe lata była trzymana w ciemnej komórce. Była niechcianym prezentem komunijnym dla dziecka. Ale zaczęła coraz bardziej zawadzać właścicielom, więc postanowili spieniężyć nieszczęsne stworzenie. Niestety nikt jej nie chciał, więc miała trafić na rzeź. W naszym azylu jest szczęśliwą właścicielką słonecznego padoku, otoczoną wielką miłością i troską.
Antosia w Fundacji
Tu znalazły swoje miejsce na ziemi Ares i Fokus - dwa młodziutkie koniki, urodzone tylko po to, aby stać się przekąską na włoskim talerzu. Zostały uratowane z tuczarni na dzień przed wywozem do Włoch. Miały tak potworną traumę, że na dźwięk ludzkiego głosu uciekały na ściany boksu. W tej chwili spędzają czas na beztroskiej zabawie i gonitwach z wiatrem.
Ares i Fokus po przyjeździe z tuczarni
Ares i Fokus dziś :
Kotek Lucky przyczołgał się do nas ostatkiem sił. Zupełnie jakby umiał czytać i wiedział, że w tym miejscu znajduje się Fundacja. Miał bardzo ostrą formę kociego kataru, który ponad miesiąc leczył w klinice. Teraz leniwie wyleguje się na słońcu i jest najsłodszą kocią przytulanką.
W azylu mieszkają także ocalone kózki. Maniek trafił do nas z ogłoszenia. Jego właściciel zamieścił anons, że sprzeda koziołka, który nadaje się tylko na mięso! Z powodu swojego obojnactwa dwumiesięczny maluch nie rokował w dalszej hodowli, więc wydał na niego wyrok. Teraz Maniek jest najbardziej rozmownym koziołkiem w tej części globu i skarży się czasem na zbyt poufałe zachowanie swoich przyjaciółek Zuzi i Rózi, które są z nami, bo zmarła ich mama, więc właściciel chciał się ich pilnie pozbyć.
Maniuś w Fundacji
Zuzia i Rózia
Znalazły tu swój dom również króliki, które inaczej stałyby się głównym składnikiem pasztetu. Teraz kicają szczęśliwe po zielonej trawie i mają piękną rozległą wolierę zamiast klatek.
Na okolicznych polach znalazłyśmy małą sunię Myszkę, która została uratowana przed śmiercią w ostatniej chwili, bo ktoś tak mocno zadzierzgnął drut na jej szyi jakby chciał ją udusić. Dziś zwiedza świat wraz ze swoją właścicielką, czując w każdej minucie jak to jest być kochaną.
Azyl jest miejscem, do którego trafiają także koty i pieski w oczekiwaniu na adopcje. Przez ostatnie lata przewinęło się ich kilkadziesiąt. Jeśli go stracimy nie będziemy mieć możliwości finansowych, żeby opłacać koszty pobytu zwierząt gdzie indziej, bo nas na to nie stać. Zaś dla wielu z naszych pensjonariuszy takich miejsc, gdzie mogłyby bezpiecznie zamieszkać i wieść spokojne życie po prostu nie ma.
Na zdjęciach zaledwie kilka psiaków, dla których azyl Fundacji był szansą na życie: Nika, Fela, Tunia i Sara.
Niestety nie dysponujemy kwotą w wysokości 150 000 zł, jakiej za gospodarstwo zażyczyła sobie właścicielka. To dla nas suma zupełnie niemożliwa do zdobycia, więc jedyną nadzieją dla naszych zwierząt, które dotychczas żyły sobie szczęśliwie i beztrosko jest próba zebrania takich środków.
Dlatego zwracamy się do Was z gorącą prośbą o pomoc w udostępnianiu tej zbiórki i wsparcie dla mieszkańców naszego azylu, bo inaczej z pewnością nie uda nam się zebrać tej astronomicznej sumy. Jeśli życie i szczęście uratowanych zwierząt nie jest Wam obojętne z całego serca prosimy Was o pomoc!
Kochani, zanim podejmiecie decyzję, czy warto nas wspierać - spójrzcie proszę na zdjęcia naszych podopiecznych i porównajcie, jak zmienił się ich wygląd od czasu kiedy się nimi zajmujemy. Przypadek Gromci nauczył nas, żeby zawsze starać się walczyć do końca nawet kiedy wydaje się, że nie ma już żadnych szans. Gromcia była pierwszym koniem, którego zobaczyłyśmy na targu w Skaryszewie kilka lat temu. Była wówczas małym, potwornie przerażonym źrebakiem, ale wiedziona siłą instynktu z całej mocy wlepiła w nas swoje oczy z błagalnym spojrzeniem i wtedy zrozumiałyśmy, że los sprowadził nas tam właśnie dla niej.
Niestety suma, którą wówczas dysponowałyśmy okazała się niewystarczająca, aby wykupić ją od chciwego handlarza, który podał zbyt wysoką cenę. Po targu szukałyśmy jej wśród koni uratowanych przez wszystkie fundację i osoby prywatne, ale nigdzie jej nie było. Jej niepewny los nie dawał nam spokoju i powodował stan frustracji bliski depresji. I gdy już prawie straciłyśmy nadzieję, cudem udało się ją odnaleźć w tuczarni w świętokrzyskim tuż przed jej ostatnią podróżą do rzeźni. Stała w ciemnej komórce ze zranioną nogą, opuchnięta i potwornie wystraszona. Dziś Gromcia jest piękną, okazałą i nad wyraz rozpieszczoną klaczą. Dawno zapomniała o traumatycznych przeżyciach i ciągle domaga się smakołyków oraz uwagi.
Gromcia w tuczarni
Gromcia w Fundacji
Zatem nie tracąc nadziei ośmielamy się Was prosić o pomoc - dołóżcie swoją cegiełkę, aby bezpieczny Dom dla Zwierząt mógł nadal istnieć i zapewniać schronienie już uratowanym istotom oraz tym, które będą potrzebować kiedyś pomocy do końca ich dni. Dziękujemy!
Loading...