Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Trombik i Śpioszka z całych swych kocich serduszek dziękują wam za napełnienie kociej skarbonki. Dzięki wam nie zalegamy ani grosza za leczenie i profilaktykę dla kociaków. Ale to nie koniec dobry informacji! Maluchy zawiadajmiają, ze każde z nich jest już w swoim nowym, kochającym domu.
Rzecz dzieje się w niewielkim miasteczku na podkarpaciu, niedaleko granicy polsko-ukraińskiej. Pewna starsza kobieta mieszkała sama. Pewnego dnia podupadła jednak dość mocno na zdrowiu i trafiła do szpitala. Jej stan okazał się poważny, czekała ją dłuższa hospitalizacja. Dobytku kobiety pilnował sąsiad, kobieta nie chciała jednak zbyt nadwyrężać jego uprzejmości. Poprosiła więc swoich najbliższych o pomoc, by pod jej nieobecność zajęli się pewnymi pracami w domu i ogrodzie.
Rodzina w wolnym dniu przyjechała w miejsce zamieszkania starszej kobiety. Trzeba było wykonać jesienne prace w ogrodzie, zrobić porządek w domu i na podwórku, przygotować drewno na opał na zimę. Ludzie ochoczo zabrali się do pracy. W pewnym momencie usłyszeli dochodzący z jednego z pomieszczeń gospodarczych koci płacz. Zaglądnęli i w środku odkryli dwa małe kocięta. Kociaki ewidentnie były chore, miały zapłakane, zaropiałe oczka. Ponieważ nie mieszkali tu na co dzień, postanowili w pierwszej chwili spróbować ustalić właściciela kociaków. Poszli do sąsiada i zapytali o koty.
Jak się okazało, kociaki musiała urodzić niczyja, nieufna kocica. To ona była widywana tu w ostatnim czasie, aż do tego dnia kiedy została potrącona przez samochód. Sąsiedzi skojarzyli ten fakt jednak dopiero w momencie kiedy ich uwagę zwrócił płacz dochodzący zza płotu. Wiedzieli, że starszej pani nie ma w domu, poszli rozejrzeć się i odkryli maluchy.
Były bardzo głodne i przerażone. Sąsiedzi dali im jeść i bacznie obserwowali czy gdzieś w pobliżu jest ich mama. Jednak przez kolejne dni nie widywali przy maluchach żadnej dochodzącej do nich matki, wtedy też skojarzyli, że matką musiała być kocica potrącona kilka dni wcześniej przez auto. Kociaki były jeszcze malutkie. Sąsiedzi codziennie zaglądali do nich i karmili, a ich dzieci zadbały o to, by kocięta regularnie otrzymywały dawkę zabaw i pieszczot.
Koty cały czas były zabezpieczone w pomieszczeniu gospodarczym. Kiedy kilka dni temu kociakom zaczęły ropieć oczka, próbowali pomóc im, przemywając je kilka razy dziennie solą fizjologiczną. Jednak ta pomoc to było za mało, maluchy ewidentnie potrzebowały konsultacji lekarskiej, badań i leków.
Rodzina starszej pani zaproponowała, że spróbuje zorganizować pomoc dla kociąt. Szukali, dzwonili, aż w końcu trafili na naszą Fundację. Można powiedzieć, że kociaki miały ogromne szczęście. Tego samego dnia, w którym wpłynęło zgłoszenie, z rana odebraliśmy także wiadomość od osoby, która zaoferowała, że może zostać domem tymczasowym.
Osoba ta zgodziła się przyjąć maluszki pod swój dach. Rodzina przywiozła kociaki do wskazanej lecznicy. Lekarz stwierdził u malców początki kociego kataru, zlecił terapię, wydał niezbędne leki i opisał zalecenia. Kocięta zostały także odpchlone i odrobaczone. Po wizycie zostały odwiezione do domu tymczasowego.
Trombik i Śpioszka w pierwszym dniu w nowym miejscu były nieco wystraszone całą sytuacją, ale już kolejnej doby zaczęły zwiedzać i interesować się otoczeniem. Z każdym kolejnym dniem udowadniały, jak bardzo są niesamowite i towarzyskie, strach szybko odszedł w zapomnienie. Nie martwimy się więc o to, czy w przyszłości znajdą dobre i kochające domy, bo ich po prostu nie da się nie kochać.
Martwi nas niestety co innego – jak pokryć koszty leczenia i opieki? Jak zapłacić gdy na koncie grubo pod kreską? Martwimy się i głęboko wierzymy, że i tym razem nie zostawicie nas w potrzebie. W imieniu Trombika i Śpioszki bardzo prosimy was o pomoc.
Loading...