Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Kochani! JESTEŚCIE NIESAMOWICI! Nasza zbiórka na przetrwanie zakończyła się kwotą 410 651 zł, co oznacza, że do jej zamknięcia zabrakło ledwie 85 tys. zł. DZIĘKUJEMY ♥️.
Nie planowaliśmy przedłużania zbiórki. Wydawało się nam to niewłaściwe. Ale dostaliśmy mnóstwo wiadomości z informacją, że 1 lipca to DZIEŃ PSA i prośbami, by choć na ten 1 dzień pozwolić na dalsze wpłaty.
DLATEGO NA DZIŚ 1 LIPCA Przedłużamy zrzutkę. Będziemy Wam wdzięczni za zrobienie obecnym i przyszłym judyciakom święta, które otworzy im szansę na nowe życie.
Pamiętajcie, że dzięki tej zbiórce nie będziemy musieli okroić działalności i do czasu wpływów z 1 procenta będziemy ratować życie tak, jak wiecie że potrafimy.
DO DZIEŁA !
Chce mi się płakać. Ta wojna nas zabija. Tak, rosyjsko-ukraińska wojna, w której od 3 miesięcy giną ludzie i zwierzęta, wykończy i nas. Minął boom. Ludzie przywykli. Tylko co z cierpiącymi istotami? Zbiórka na ukraińskie psy została rozliczona, ale ofiary wojny dalej są leczone, hospitalizowane, przechodzą kolejne zabiegi.
W ciągu ostatnich 3 miesięcy przeprowadziliśmy ponad 100 operacji - ratujących życie, uwalniających od bólu, przywracających sprawność. Do jutra muszę uregulować faktury na 150 tys. zł. Na koncie mamy okrągłe 0. Czy żałuję przyjęcia 170 psów z Ukrainy? NIE! NIE ŻAŁUJĘ ŻADNEGO Z OCALONYCH ISTNIEŃ.
Co więcej - w tym samym czasie, gdy przyjeżdżały po życie, przyjęliśmy pod opiekę KILKADZIESIĄT POLSKICH PSÓW, które bez pomocy konałyby w cierpieniach. Ich nie mamy jak rozliczyć, bo nawet ich Wam nie pokazaliśmy. Po prostu dostały pomoc wartą tysiące złotych. I tak domykają się zbiórki na nieliczne, pojedyncze zwierzęta, a przecież nie można tylko prosić.
Judytowo pod Płońskiem w 80% zamieszkują psy ortopedyczne i neurologiczne. Opieka nad nimi wymaga nadludzkiego wysiłku całego zespołu. Adopcje na ukraińskie psy szły jak woda wtedy, gdy temat ich ratowania był na topie. Zależały domy te zwierzęta, które "Na lewo i prawo" wydawały organizacje nieprzestrzegające przepisów. My dostawaliśmy się do wymogów. Wszyscy nasi podopieczni przeszli kwarantannę i mają wyniki miareczkowania przeciw wściekliźnie. I nie pyta o nie nikt. Adopcyjne posty są nudne, nie cieszą się zainteresowaniem, nie mają udostępnień. Pies uratowany jest nieciekawy i nie ma szansy na dom.
Ceny wzrosły o 20-30% - podkłady, karma, leki, akcesoria dla zwierząt. A przecież specjalistyczna opieka, nie tylko ta weterynaryjna to ogromne koszty. To, co nas wyróżnia - duży zespół ludzi dzień i noc czuwających nad podopiecznymi dwóch ośrodków wymaga ogromnych nakładów finansowych. Ale dzięki temu nasze zwierzęta są kochane, diagnozowane, leczone. Nie są same. Nie jest tak, jak zwykło się uważać, że w schronisku, dopóki pies stoi, to jest zdrowy. A koszty energii, elektrycznej, wody, ogrzewania? Tysiące złotych, o których zazwyczaj milczymy. A przecież bez tego nie da się ratować psów.
Nie wiem, co będzie dalej. Nie wiem, jak się z tym zmierzyć. Nie wiem, co i jak robić, by nie zawieść psów, które już rozpoczęły walkę o swoje życie. Zmieniło się wszystko. A nie, przepraszam! Nie zmieniła się tylko liczba próśb o pomoc. Te płyną szerokim strumieniem. Odmawiam. A jak tak dalej pójdzie, nie pomogę już nikomu.
Wybaczcie ten gorzki ton. Jestem szczera. Tak wygląda rzeczywistość. Wiem ile jako organizacja umiemy i możemy, wiem, na ile nas stać, wiem, jak potrafimy zmieniać psi los. Ale rdzeniem pracy Fundacji są zbiórki i adopcje. Bez nich nie uratujemy zwierząt w potrzebie. Dla mnie, dla nas, nie ma znaczenia, cze zwierzę jest polskie, czy ukraińskie. Jego cierpienie boli tak samo! I nie powinno mieć miejsca całe to okrucieństwo - czy wojenne, czy na mniejszą skalę.
Ja już nie widzę światełka w tuneli. Nadzieja umiera i nie, nie moja. Umiera nadzieja zwierząt, mających realną szansę, która właśnie wymyka im się z łap! Więc błagam. Jeśli możecie - POMÓŻCIE.
Loading...